| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lech Poznań nie będzie liderem tabeli po 33. kolejce Ekstraklasy. W sobotę na własnym stadionie przegrał z Górnikiem Zabrze 2:4 (0:2). Gospodarzom w pierwszej połowie zabrakło skuteczności, ale również szczęścia. Po przerwie jednak lepiej prezentowali się rywale, którzy dzięki trzem punktom wciąż mogą realnie myśleć o grze w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.
73’(0:4). Doskonałe zachowanie Kurzawy, który uderzył z ostrego kąta, a z dobitką pospieszył Damian Kądzior.
75’ (1:4). Pierwsze trafienie dla gospodarzy. Po dośrodkowaniu wracającego po kontuzji Macieja Makuszewskiego dobry strzał głową oddał Oleksiej Chobłenko.
90+2' (2:4). Centra Jóźwiaka w końcu przyniosła skutek. Przewrotką popisał się Maciej Gajos, zmniejszając rozmiary porażki.
SHOW JÓŹWIAKA
Przed przerwą zawodnik Lecha miał wiele okazji, aby połowę skończyć nawet z hat-trickiem. Jego występ można opisać w samych superlatywach, mimo że jego drużyna przegrała, a on ostatecznie nie zdołał trafić do bramki. Po przerwie jednak asystował przy golu Gajosa.
8’ – płaski strzał zza pola karnego okazał się niezwykle precyzyjny. Po uderzeniu Jóźwiaka piłka odbiła się od słupka.
12’ – doskonałe podanie od Radosława Majewskiego. Skrzydłowy uderzał z pierwszej piłki, ale po ziemi, a na to był przygotowany Tomasz Loska.
24’ – tym razem strzał z dystansu został zablokowany przez obrońcę Górnika.
27’ – dokładna centra wprost na głowę Tymoteusza Klupsia, ale ten strzelił głową obok bramki zabrzan.
41’ – niezbyt mocny, ale precyzyjny strzał Jóźwiaka blisko dalszego słupka obronił z pewnością Loska.
NIEDOBITY RYWAL… DO CZASU
W drugiej połowie Górnik nie zamierzał się ograniczać do bronienia. Odważnie atakował i wyglądał zdecydowanie lepiej niż przed przerwą. Doskonałe okazje na dobicie przeciwnika miał Kądzior. Najpierw popisał się mocnym uderzeniem z dystansu, po którym piłka trafiła w boczną siatkę.
Później miał jednak okazję sam na sam z Putnockim, ale nie wykorzystał jej, próbując minąć jeszcze dwóch rywali w polu karnym zamiast oddawać strzał. Zdołał się jednak zrehabilitować, gdy trafił na 4:0. Wcześniej trzeciego gola dla Górnika strzelił Matuszek.
BŁYSK MAKUSZEWSKIEGO
Reprezentant Polski pojawił się pierwszy raz po kontuzji w osiemnastce meczowej i otrzymał kilkanaście minut od trenera Nenada Bjelicy. Nie zmarnował ich. Mimo fatalnego wyniku zaprezentował się ze znakomitej strony, asystując przy pierwszej bramce dla Lecha.
Co ciekawe, zdobył ją Chobłenko, który także wszedł na boisko, lecz tuż po przerwie, zmieniając Tymoteusza Klupsia. Bjelica trafił ze zmianami, ale jego plan na mecz, o ile był, nie wypalił. Oceny nie zmienia także piękny drugi gol w doliczonym czasie.
LIDER W WARSZAWIE
Porażka Lecha oznacza, że przynajmniej do jutra na czele tabeli pozostanie Legia. Do mistrzów Polski Kolejorz traci dwa punkty. Obie drużyny może w niedzielę wyprzedzić Jagiellonia, która na własnym stadionie zagra z Wisłą Kraków.
Górnik z kolei zrównał się z Wisłą Płock i do ostatniej kolejki będzie bił się z nią o czwarte miejsce, które przy triumfie Legii w Pucharze Polski da miejsce w kwalifikacjach Ligi Europejskiej w przyszłym sezonie.