Startowaliśmy w finałach MŚ pierwszy raz po II wojnie światowej. Nie było kontuzjowanego Włodzimierza Lubańskiego i prawie nikt nie dawał nam szans, bo w grupie obok słabego Haiti byli też wicemistrzowie poprzednich mistrzostw Włosi i żądni najwyższych zaszczytów Argentyńczycy. Właśnie z tymi ostatnimi zespół Kazimierza Górskiego rozpoczynał grę w Niemczech Zachodnich, w Stuttgarcie.
Szok to mało powiedziane, po zaledwie 9 minutach było już 2:0 dla Polski! Najpierw gola strzelił Grzegorz Lato po błędzie bramkarza Carnevaliego, a chwilę potem Andrzej Szarmach. Ofensywny futbol Polski wzbudzał aplauz. Gdy w drugiej połowie Heredia pokonał Tomaszewskiego, natychmiast znowu odpowiedział Lato. I choć Babington strzelił kolejnego gola dla Argentyny, to Polska wygrała 3:2. Nagle i niespodziewanie nasza drużyna stała się objawieniem mistrzostw. Grała porywająco, a trener Górski w swoim stylu powiedział: "Stać nas na jeszcze więcej". Tak rozpoczęły się najwspanialsze tygodnie w historii polskiej piłki, zakończone trzecim miejscem na świecie.
Ciekawostką jest fakt, że nasi piłkarze grali z dziwnymi numerami na koszulkach i spodenkach. Tzn. z innymi niż chcieli występować i wybrali przed mistrzostwami. Np. Deyna miał grać z "9", ale miał "12", a "9" nosił Żmuda, środkowy obrońca. PZPN wysłał listę do FIFA, ale tam numery porządkowe z tej listy odczytano jako te, z którymi mają grać zawodnicy.
15 czerwca 1974
Neckarstadion (Stuttgart, RFN), widzów 33 tys.
sędzia: Thomas (Walia)
faza grupowa
Polska-Argentyna 3:2 (2:0)
Gole: 1:0 Lato 7, 2:0 Szarmach 9, 2:1 Heredia 61, 3:1 Lato 63, 3:2 Babington 67.
POL: Tomaszewski –Szymanowski, Gorgoń, Żmuda, Musiał - Kasperczak, Deyna (k), Maszczyk - Lato, Szarmach (72’ Domarski), Gadocha (84’ Ćmikiewicz).
ARG: Carnevali – Wolff, Perfumo (k), Heredia, Sá - Brindisi (46’ Houseman), Bargas (69’ Telch), Babington – Balbuena, Ayala, Kempes.
Leszek Jarosz jest autorem profilu twitterowego Historia Mundiali.
Follow @HistoMundiali