{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Zawsze skromny i uśmiechnięty. Sebastian Mila kończy karierę

Mecz Lechii Gdańsk z Sandecją Nowy Sącz będzie ostatnim, w którym zagra Sebastian Mila. 38-krotny reprezentant Polski kończy sportową karierę. Przez kibiców zapamiętany zostanie jako wiecznie uśmiechnięty i skromny chłopak, który na boisku był w stanie grać świetną piłkę w kluczowych momentach.
Probierz: wielu liczyło, że nie przetrwam
Nastolatek z wielkimi marzeniami
W piłkę grał od najmłodszych lat. Urodzony w Koszalinie zawodnik już w wieku 10 lat zaczął trenować w tamtejszym Bałtyku. Przez jakiś czas grał również w juniorskich drużynach Gwardii Koszalin oraz Lechii Gdańsk.
Wkrótce 19-letniego wówczas piłkarza wypatrzyli działacze Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. To właśnie w tej drużynie rozpoczął swoją seniorską karierę, debiutując w I lidze (ówcześnie najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce) w pierwszym meczu sezonu 2002/2003. Jego drużyna zremisowała z Legią Warszawa 3:3.
Na pierwszą bramkę Mila nie musiał długo czekać. Trener dawał mu rozgrywać pełne spotkania, a w trzecim z nich strzelił gola, dzięki któremu Dyskobolia zremisowała z Górnikiem Zabrze (2:2). W swoim debiutanckim sezonie zdobywał jeszcze bramki z Zagłębiem Lubin i Lechem Poznań, a na koniec mógł cieszyć się wraz z kolegami z wywalczenia wicemistrzostwa kraju.
Reprezentacja i podbój Europy
Niezła gra w klubie spowodowała, że zauważył go także selekcjoner Paweł Janas, który powołał Milę na mecz towarzyski z Macedonią. 20-letni piłkarz zagrał w tym spotkaniu przez 45 minut.
Niedługo po reprezentacyjnym debiucie, Mila pojechał też na międzynarodowe podboje wraz ze swoim klubem. Jako wicemistrzowie Polski, piłkarze Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski wzięli udział w eliminacjach Pucharu UEFA. W pierwszej rundzie niespodziewanie wygrali z Herthą Berlin, a w drugiej, po dwóch remisach, zdołali wyeliminować Manchester City. Decydującą bramkę na wyjeździe zdobył wówczas właśnie Mila. Także on jako jedyny ze swojej drużyny strzelił w kolejnym meczu z Bordeaux. Wówczas jednak rywale nie dali Dyskobolii szans, eliminując ją pewnymi zwycięstwami 1:0 i 4:1.

Zagraniczne wojaże
Coraz skuteczniejsza gra w klubie (8 bramek i 14 asyst w sezonie 2003/2004) i częsta gra w reprezentacji Polski, nie tylko w meczach towarzyskich, ale także podczas eliminacji Euro 2004 i eliminacji MŚ 2006, sprawiły że zawodnikiem zainteresowały się zagraniczne kluby.
Na początku 2005 roku został wypożyczony do Austrii Wiedeń. Tamtejszej Bundesligi jednak nie podbił. W 51 rozegranych spotkaniach zdobył jedynie pięć bramek i zanotował sześć asyst.
Sezon 2004/2005 mógł jednak zaliczyć do udanych. Został w nim podwójnym zdobywcą krajowego pucharu – otrzymał medal za zdobyty przez Dyskobolię Puchar Polski, a także wywalczył Puchar Austrii. W finale przeciwko Rapidowi strzelił nawet jednego z trzech goli.
Rok 2005 zakończył wywalczeniem z reprezentacją awansu na mundial. Później nadszedł jednak bardziej przeciętny sezon. W nim, choć zdobył z klubem mistrzostwo Austrii, grywał rzadko. Nie zagrał też ani minuty w finałach mistrzostw świata, choć znalazł się w 23-osobowej kadrze powołanej przez Janasa.
Mila został wkrótce sprzedany do Valerenga Oslo. Nawet w lidze norweskiej nie zdołał się jednak odbudować. Brak regularnej gry w klubie sprawił, że nie znalazł uznania w oczach Leo Beenhakkera i na kilka lat wypadł ze składu reprezentacji.
Powrót i... derby Łodzi
Zagraniczne wojaże Mili zakończyły się w momencie, gdy z norweskiej ekstraklasy został wypożyczony na pół sezonu do ŁKS-u. Tam zaczął się odradzać – w 12 rozegranych spotkaniach zanotował cztery asysty. W tym dwie, najważniejsze, w spotkaniu derbowym z Widzewem.
Dobra postawa na ligowych boiskach zaowocowała kolejnym transferem. Przed sezonem 2008/2009 przeniósł się do Śląska Wrocław, gdzie na dobre odzyskał formę i stał się kluczowym zawodnikiem drużyny.
Legenda i mistrz
To właśnie w Śląsku Wrocław zagościł na dłużej. Od początku spisywał się dobrze, by wkrótce stać się jednym z najważniejszych punktów drużyny. Ważną rolę odegrał także w pamiętnym sezonie 2011/2012. Śląsk Wrocław po raz pierwszy od 35 lat zdobył mistrzostwo kraju, a Mila czterokrotnie wpisał się na listę strzelców i dołożył do tego 14 asyst. Ponadto w trzech spotkaniach wystąpił jako kapitan.
Po sezonie mistrzowskim na dobre przejął opaskę kapitańską na kolejne półtora roku. Grał niezwykle regularnie – strzelał i asystował, prowadząc swoją drużynę do finału Pucharu Polski i rozgrywając dobre mecze w eliminacjach Ligi Europejskiej. Taka gra sprawiła, że piłkarz powrócił do łask selekcjonera kadry narodowej.
Złota era u Nawałki
Do reprezentacji wrócił na początku eliminacji Euro 2016. Adam Nawałka dał mu szansę w spotkaniu z Niemcami. Pojawił się na boisku w momencie, gdy Polacy prowadzili 1:0, a 13 minut wystarczyło, aby przypieczętował triumf biało-czerwonych.
– Często wracam wspomnieniami do tego meczu. Lubię tak wracać, bo to bardzo miłe – wielu ludzi cieszyło się wtedy, że udało nam się odnieść zwycięstwo, a ja mogłem do tego dorzucić małą cegiełkę. Za ten moment, w którym moja córka mogła się ze mną cieszyć, za ten piękny wieczór, mogę dziękować każdemu chłopakowi z drużyny, trenerowi i przede wszystkim Lewemu. Zrobiliśmy tę bramkę "z niczego". Był aut – ćwiczony aut, bo był wyblok, podanie. I na koniec zachowanie Lewego. Pewnie mógł strzelać, albo podprowadzić, kombinować... – wspomina sytuację Mila. Lewandowski wówczas podał mu piłkę, a on zdobył historyczną bramkę.
Chociaż ostatecznie nie pojechał na Euro 2016, okres gry w reprezentacji Nawałki była dla niego wyjątkowy. Większość czasu podczas meczów eliminacyjnych spędził co prawda na ławce rezerwowych, ale stał się symbolem dobrych wyników tej drużyny.
Chłopak z Pomorza
Wiecznie uśmiechnięty i skromny, zawsze podkreślał swoje przywiązanie do regionu, z którego pochodził. – Dla mnie to miejsce zawsze będzie wyjątkowe. Zawsze tu przyjeżdżam, jak tylko czas pozwala – powtarzał. Na Pomorzu pojawiał się, kiedy tylko się dało, często uczestnicząc w turniejach piłki halowej (Amber Cup) w przerwach zimowych.
Wiosną 2015 Mila wrócił na Pomorze, przechodząc ze Śląska Wrocław do zaprzyjaźnionej Lechii Gdańsk. Po udanych dwóch sezonach pojawiły się problemy zdrowotne i spadek formy, w wyniku czego coraz rzadziej pojawiał się na boisku.
Podczas trwającego sezonu wszedł tylko raz – na ostatnie dwie minuty spotkania z Górnikiem Zabrze. Teraz powiedział: "dość". W wieku 35 lat Mila kończy piłkarską karierę i ligowy mecz z Sandecją Nowy Sącz będzie jego ostatnim.
Nadszedł ten dzień, w którym po raz ostatni zakładam buty piłkarskie na nogi...I powiem Wam szczerze, dzisiaj przed oczami mam tylko obraz siebie, jako małego dzieciaka z ogromnym marzeniem.. Z ogromnym bólem serca żegnam się z boiskiem i kibicami. Dziękuję za wszystko. pic.twitter.com/wsJG1qwKUl
— Sebastian Mila (@SebastianMila11) 18 maja 2018