Ikona albo legenda piłki ręcznej. To określenia idealnie pasują do Karola Bieleckiego, który w niedzielę ogłosił zakończenie kariery po trwającym sezonie. On sam odcina się od takich porównań i zapewnia, że mimo sukcesów jest tym samym Karolem Bieleckim, jak wtedy, gdy dopiero zaczynał przygodę z piłką ręczną. Zanim zostanie trenerem i będzie szkolił następców, ma szansę zdobyć z PGE VIVE kolejne mistrzostwo Polski. Duże wyzwanie także przed działaczami ZPRP, aby uroczyście podziękować mu za 15 lat gry w drużynie narodowej...
Bielecki zakończy po sezonie karierę, ale nie porzuci piłki ręcznej. W Kielcach zostanie ambasadorem klubu i trenerem grup młodzieżowych. Do tej drugiej roli przygotowywał się już wcześniej, choćby w ramach projektu "Kuźnia Charakterów". Wspólnie ze Sławomirem Szmalem prowadził w ubiegłym roku zajęcia dla dzieci podczas obozu w Oławie koło Wrocławia.
– Pamiętam czasy, gdy to ja zaczynałem przygodę z piłką ręczną i miałem swojego pierwszego trenera – mówił Bielecki. – Bardzo chętnie wracam do tamtego okresu. Podobnie widzę swoją rolę. Chciałbym być dla moich zawodników wsparciem. Trochę takim drugim rodzicem.
Zdziwienia nie budzi też pierwsza funkcja – ambasadora. Z PGE VIVE wygrał w 2016 roku Ligę Mistrzów, do tego m.in. sześć mistrzowskich tytułów, a może dołożyć jeszcze siódmy po finałowym dwumeczu z Orlenem Wisłą Płock. W pierwszej reprezentacji grał przez 15 lat, zostawił na boisku serce i zdrowie. Zdobył trzy medale mistrzostw świata (srebro – 2007, brąz – 2009, 2015), dwukrotnie wystąpił na igrzyskach olimpijskich (2008, 2016). W Rio de Janeiro, w wieku 34 lat, osiągnął życiową formę. Został najskuteczniejszym zawodnikiem, a reprezentacji zabrakło niewiele do medalu. Z uśmiechem słuchał historii o "klątwie chorążego", bo to on niósł polską flagę podczas ceremonii otwarcia.
– Klątwa? Nie, na pewno nie. Grało mi się przecież znakomicie. Może gdyby nie kontuzja Michała Jureckiego, może gdybyśmy mieli tego jednego człowieka więcej... Teraz można gdybać. Przyznam się, że nigdy nie wracam pamięcią do meczów, w których grałem. To już historia. Oczywiście włożyliśmy w ten turniej mnóstwo pracy, zaangażowania, serca i bardzo chcieliśmy wrócić z medalem. Nie udało się i to nas bardzo bolało. Nie ma jednak sensu rozpamiętywać, trzeba żyć tym, co tu i teraz.
Chociaż kibice traktują Bieleckiego jako ikonę dyscypliny, to on sam ucieka od takich porównań. – Pozostałem zwykłym chłopakiem, czyli Karolem Bieleckim– zapewnił. – Miałem to szczęście, że mogłem grać w piłkę ręczną i dzięki niej ułożyć sobie życie. Znalazłem się w grupie ludzi, którzy zdobywali medale mistrzostw świata. Cieszę się, że ludzie o tym pamiętają i to doceniają.
W podobny sposób reaguje na pytania, czy czuje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy ręcznych w Polsce. – Nie – odpowiadał poważnie, aby po chwili dodać już z uśmiechem: – Z drugiej strony trudno znaleźć drugiego takiego zawodnika, czyli dwumetrowego, rudego chłopaka, uprawiającego sport. Chociaż jest jeszcze Paweł Zagumny, więc jest nas dwóch.
Uśmiech i skłonność do żartów to coś, z czym raczej nie kojarzymy Karola Bieleckiego. Niesłusznie. W rozmowach z dziennikarzami widzimy innego Karola Bieleckiego niż podczas codziennego życia drużyny. O tym wiedzą jednak tylko jego koledzy z zespołu. Grzegorz Tkaczyk w autobiografii "Niedokończona gra" zapewnia, że tego usposobienia nie zmienił nawet uraz oka, który mógł zakończyć jego karierę w wieku 28 lat. Krzysztof Ignaczak, były siatkarz, był podobno bardzo zdziwiony, jaki dystans ma do siebie Bielecki. W jednej z gier komputerowych wybrał on nazwę... "Jednooki strzelec".
O kontuzji oka i wydarzeniach z czerwca 2010 roku powiedziano i napisano już chyba wszystko. Wtedy dotarło do wszystkich, że polska piłka ręczna będzie musiała sobie poradzić bez Bieleckiego, który był jej podporą przez osiem ostatnich lat. Jednak niewiele osób pamięta, że to nie był wcale pierwszy poważny zakręt w jego karierze i pierwszy raz, gdy reprezentacja mogła go stracić.
Blisko dwa lata wcześniej zaskoczył samego Bogdana Wentę, gdy nie przyjechał na zgrupowanie kadry do Bydgoszczy przed eliminacjami ME. Nieobecność tłumaczył problemami w klubie – Rhein-Neckar Loewen. – Mogę tylko powiedzieć, że w tej sprawie zostało wysłane pismo z mojego klubu do polskiego związku. Na razie nie chcę komentować tej sprawy – tłumaczył na łamach kieleckiego "Echa Dnia". Władze ZPRP rozważały nawet wniosek do EHF o zawieszenie zawodnika.
Kilka dni później, w rozmowie z Wojciechem Osińskim z "Przeglądu Sportowego", powiedział już więcej i wytłumaczył, dlaczego zrezygnował z gry w kadrze: – Jestem cieniem samego siebie. Nie jestem w stanie pomóc reprezentacji. Mam siłę na trzy, cztery minuty, a potem mnie zatyka. Wcześniej trafiałem z 12 metrów, a teraz nie potrafię dorzucić do bramki z dziewiątego metra. Mam dość, jestem zmęczony, zajechany i nie mogę już patrzeć na piłkę ręczną.
A jeszcze rok wcześniej, jako zawodnik Magdeburga, potrafił rzucać takie bramki (zobacz tutaj) i to w decydujących momentach finału Pucharu EHF. Tyle, że od tamtego momentu sporo się zmieniło. Trafił do klubu, w którym oczekiwania były jeszcze większe, zagrał na igrzyskach olimpijskich w Pekinie i w mistrzostwach Europy w Norwegii. Jak sam przyznał, miał zaledwie kilka dni urlopu...
Wyjaśnienie Bieleckiego, niezależnie od własnej oceny, można streścić jednym słowem: "ambicja". Sprawiała, że czuł się sfrustrowany, gdy trafiał się dołek formy i nie mógł dać drużynie tyle, ile chciał i tyle, ile od niego oczekiwano. Z drugiej strony, właśnie dzięki niej wrócił do piłki ręcznej i gry w kadrze po urazie oka w 2010 roku. I to dzięki niej, jako nastolatek, nie porzucił szczypiorniaka.
Legendą obrosły choćby jego nieudane testy w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku.
Trener Jan Prześlakiewicz, który wspólnie z Wojciechem Nowińskim zdobył z kadrą młodzieżową złoty medal ME 2002, wspomina o tym po latach: – Do tej pory mam o to do siebie pretensje. Został przez nas odrzucony, obraził się i wrócił do domu. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że nie zapomnieliśmy o nim. Był cały czas obecny w kadrach młodzieżowych. Na szczęście nie obraził się na piłkę ręczną i szybko pokazał trenerom z Gdańska jak bardzo się mylili.
Po raz ostatni w reprezentacji zagrał w eliminacjach ME – 7 maja 2017 roku w Płocku zremisowaliśmy z Białorusią 27:27 i praktycznie straciliśmy szansę na awans. Z kadrą pożegnał się wówczas trener Tałant Dujszebajew, a kilku zawodników – w tym Bielecki – postanowiło zakończyć reprezentacyjne kariery. Wprawdzie Piotr Przybecki, nowy selekcjoner, próbował go jeszcze namówić do zmiany decyzji, ale bez efektu.
– Na takim zawodniku jak ja nie można budować przyszłości reprezentacji – tłumaczył. – Jeszcze kilka lat temu na pewno nie odmówiłbym Piotrkowi, którego podziwiałem jako zawodnika i na którym się kiedyś wzorowałem. Nadszedł jednak czas młodszych chłopaków, jak Tomek Gębala. Życzę mu jak najlepiej i mam nadzieję, że będzie robił postępy. Mam swoje obowiązki domowe, małą córeczkę i temu chcę się poświęcić.
I chociaż na ten moment powinniśmy być przygotowani, to mimo wszystko trudno wyobrazić sobie polską piłkę ręczną bez Bieleckiego-zawodnika. Nawet jeśli w reprezentacji nie gra już przeszło rok, a ostatnio w klubie, PGE VIVE Kielce, praktycznie ograniczał się do wykonywania rzutów karnych. Trudno też sobie wyobrazić, żeby jego pożegnanie z boiskiem ograniczyło się do jednej konferencji prasowej i uroczystości zorganizowanej przez VIVE po ostatnim meczu sezonu w Superlidze. Teraz ruch po stronie władz związku. Tacy zawodnicy jak Bielecki czy Sławomir Szmal, który ostatnio także zapowiedział koniec kariery, zasługują, aby ich rozstanie z boiskiem miało szczególną oprawę...
33 - 31
GOG
35 - 28
Fenix Toulouse
36 - 29
Limoges Handball
29 - 26
MT Melsungen
19 - 25
Zepter KPR Legionowo
31 - 28
Hazena Kynżwart
25 - 23
Valur
34 - 27
Sośnica Gliwice
25 - 28
HC Blomberg-Lippe
31 - 27
HSG Bensheim/Auerbach
32 - 30
HC Dunarea Braila
31 - 31
HC Alkaloid
37 - 31
Runar Sandefjord
22 - 33
KGHM MKS Zagłębie Lubin
20 - 33
Odense Haandbold
31 - 21
Krim Mercator Lublana
24 - 24
Młyny Stoisław Koszalin
27 - 22
RK Partizan AdmiralBet
30 - 27
HC Izvidac
24 - 34
CSM Bukareszt
27 - 26
Brest Bretagne HB
29 - 21
MKS PR URBIS Gniezno
35 - 29
SCM Ramnicu Valcea
17:45
SC Magdeburg
19:30
Energa Start Elbląg
15:00
JDA Bourgogne Dijon
17:00
Ikast Haandbold
15:00
CS Rapid Bukareszt
17:00
HC Podravka Vegeta
15:00
Consevas Orbe Zendal BM Porrino
17:00
Energa Szczypiorno Kalisz
17:00
KPR Ruch Chorzów
17:00
PGE MKS FunFloor Lublin
17:00
MKS PR URBIS Gniezno
19:00
Haukar
12:00
Thueringer HC
14:00
Super Amara Bera Bera
12:00
HB Ludwigsburg
14:00
Storhamar Handball Elite
15:00
Olympiacos SFP
16:00
AEK Ateny
17:00
CS Minaur Baia Mare
17:30
MSK IUVENTA Michalovce