Kończący się poniedziałkowym meczem barażowym sezon Bundesligi był umiarkowanie dobry dla Polaków. O regularnej w grze w dużym wymiarze czasowym marzyć mogło tylko dwóch z siedmiu biało-czerwonych.
Wizytówką Polaków w Niemczech jest bezsprzecznie Robert Lewandowski. 29-latek ma za sobą kapitalny sezon okraszony zdobyciem 29 bramek w 30 meczach ligowych. Tym samym po raz kolejny został królem strzelców, a od drugiego Nilsa Petersena okazał się lepszy aż o 14 trafień.
Jeszcze w sierpniu, przed startem ligi, "Lewy" był dopiero 10. strzelcem w historii Bayernu. Teraz jest już piąty, a w trakcie tych kilku miesięcy wyprzedził Claudio Pizarro, Arjena Robbena, Giovane Elbera, Dietera Hoenessa oraz Rainera Ohlhausera. Polak zanotował również skok w klasyfikacji strzelców Bundesligi. Aktualnie, ze 180 bramkami w dorobku, jest siódmy (przed sezonem był 16.).
Nie wiadomo jednak, czy Lewandowski wciąż będzie występował na niemieckich boiskach. Wiosną sporo mówiło się bowiem o rzekomej chęci odejścia zawodnika do innego klubu, lecz na razie nie wiadomo, co z tego wyniknie.
Bardzo nierówny sezon ma za sobą Łukasz Piszczek. Zdarzały mu się, zwłaszcza jesienią, mecze fantastyczne. Kibice całkiem słusznie wpadali w zachwyt, gdy Polak nie tylko znakomicie spisywał się w ataku, ale i doświadczeniem oraz umiejętnością ustawiania się błyszczał w tyłach. Co więcej – gdy Piszczek grał od pierwszej do siódmej kolejki, Borussia zwyciężała. Gdy później złapał kontuzję i przez 11 meczów nie mógł występować – dortmundczycy wygrali tylko dwa z nich.
Wiosną jednak 32-latek wtopił się w tłum i popadł w marazm. Grał słabo, mylił się, nie pomagał drużynie w takim stopniu, jak wcześniej. Być może to chwilowa zapaść formy, być może swoje zrobił wiek.
Łącznie w tym sezonie 32-latek rozegrał 24 mecze. Nie strzelił gola, ale zanotował cztery asysty.
Praktycznie stracony rok ma za sobą Jakub Błaszczykowski. Doświadczony piłkarz w tym sezonie spędził na boisku tylko 520 minut, a większą część sezonu spędził w gabinetach fizjoterapeutów. Narzekał na chroniczny ból pleców i koniec końców pauzował od listopada do... końca kwietnia.
Grał rzadko, ale nawet gdy już trener na niego stawiał, bo był zdrowy, nie prezentował się dobrze. Strzelił co prawda jednego gola, ale wydaje się że jego przyszłość w klubie jest bardzo niepewna. W poniedziałkowy wieczór Wolfsburg rozegra mecz rewanżowy w ramach baraży o utrzymanie (w pierwszym spotkaniu 3:1 dla Wilków), ale niemieckie gazety spekulują, że Błaszczykowski, jeden z najlepiej zarabiających piłkarzy w zespole, pożegna się z klubem.
Niepewna jest także sytuacja Marcina Kamińskiego. Jeszcze jesienią był etatowym zawodnikiem wyjściowej jedenastki – od pierwszej do siódmej kolejki nie opuścił ani minuty, choć zdarzały mu się błędy. Gdy jednak wiosną stanowisko szkoleniowca objął Tayfun Korkut, "Kamyk" stał się rezerwowym, a na boisku pojawiał się epizodycznie.
14 meczów, 0 w wyjściowym składzie. Łącznie: 150 minut. Ponadto działacze Stuttgartu ogłosili już, że latem do zespołu trafi z Freiburga Marc-Oliver Kempf, czyli piłkarz identyczny pod względem pozycji, jak Kamiński. Z tym że młodszy i Niemiec, co dla Polaka może mieć konsekwencje w postaci permanentnego zajmowania miejsca na ławce.
W jeszcze gorszym położeniu jest Paweł Olkowski. Zagrał w tylko pięciu meczach ligowych (choć w każdym w pełnym wymiarze czasowym), a jego zespół spadł do drugiej ligi. W niemieckich mediach sporo mówi się o tym, że odejdzie z klubu.
Rafał Gikiewicz natomiast rozpoczynał sezon z pełną świadomością swojej roli. W trakcie sezonu kontuzji doznał Alexander Schwolow, dzięki czemu "Giki" zagrał w dwóch meczach – z RB Lipsk i Borussią Dortmund. Dał się pokonać łącznie trzy razy, ale i tak zebrał wiele pochwał. Latem prawdopodobnie jednak odejdzie z klubu, a jego miejsce na ławce zajmie zakontraktowany już Mark Flekken z Duisburga.
Bardzo dziwny okres ma za sobą Bartosz Kapustka. Gdy latem przenosił się z Leicester do Freiburga, wydawało się że to dla niego idealny kierunek. Klub z południa Niemiec lubi stawiać na młodzież, a wskutek letnich przetasowań na skrzydłach potrzeba było znaczących wzmocnień i piłkarzy potrafiących stworzyć przewagę.
Początkowo Polak nie mieścił się w składzie, co zrzucano na karb problemów z aklimatyzacją. W listopadzie zagrał jednak w trzech spotkaniach z rzędu (choć już we wrześniu dostał kilka minut przeciwko Bayerowi) i spisał się bardzo dobrze. Przeciwko Schalke był najlepszy na placu, Wolfsburgowi strzelił gola. Potem jednak wrócił na ławkę i... do końca sezonu spędził na boisku raptem 55 minut.
Szkoleniowiec SCF, Christian Streich, narzekał że Kapustka nie przykładał się do gry w defensywie, a podejmowane przez niego decyzje były nieodpowiedzialne. Podkreślał również kiepskie przygotowanie fizyczne zawodnika. Wygląda więc na to, że Freiburg niemal na pewno nie wykupi go z angielskiego klubu.