| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
– Kary za czyny, które noszą znamiona przestępstwa, jak wystrzeliwanie rac, przerywanie meczów czy bójki, powinny być drakońskie – uważa właściciel i prezes piłkarskiego mistrza Polski Legii Warszawa Dariusz Mioduski.
– Za race nie należy karać klubów, bowiem to nic nie daje. Te osoby zwykle mają gdzieś to, że klub dostanie karę. To one muszą ponieść konsekwencje. Kara musi być nieuchronna i egzekwowana. Z tym mamy problem w Polsce – stwierdził Mioduski w piątkowej rozmowie w Radiu ZET.
Jego zdaniem, kary powinny być surowsze, nie tylko finansowo, ale też potencjalnie nieść konsekwencje karne.
– Należy zrobić gradację kar. Kary za czyny, które noszą znamiona przestępstwa, jak wystrzeliwanie rac w kierunku piłkarzy czy kibiców przeciwnej drużyny, przerywanie meczów, bójki - powinny być drakońskie – podkreślił prezes Legii, nawiązując do niedawnych wydarzeń w krajowym futbolu ligowym.
Jak przyznał, panuje małe zrozumienie, jak ciężko wyeliminować coś, co ogólnie jest nazywane problemem rac.
– Często są to bardzo małe rzeczy przynoszone w taki sposób, że musielibyśmy rozbierać kibiców, aby próbować je wyeliminować, a sądzę, że nawet wtedy nie do końca by się udało. Widzimy, że to nie jest problem w Polsce, tylko w całej Europie – powiedział.
Podczas meczu ostatniej kolejki – Lecha z Legią w Poznaniu – z sektora kibiców gospodarzy poleciały na murawę race, a następnie niektórzy fani wbiegli na boisko. Spotkanie zostało przerwane w końcówce przy stanie 2:0 dla gości, Legii przyznano walkower i warszawski klub wywalczył tytuł po raz trzeci z rzędu.
Mioduski zwrócił uwagę, że wszelkie incydenty na polskich stadionach osłabiają kluby i powodują, że wartość produktu medialnego i możliwości sprzedaży praw maleją. Przekłada się to na poziom sportowy.
– Jeżeli chcemy mieć silną piłkę – a jak popatrzymy, to wszystkie silne państwa mają mocne ligi i reprezentacje – to musimy coś zrobić z wizerunkiem polskiej piłki, bo to osłabia kluby. Jeśli chodzi o współpracę z kibicami, kluby postępują na takiej samej zasadzie, jak np. kina współpracują z klientami czy centra handlowe, które też chcą przyciągać klientów. Wątpię, żeby kluby współpracowały z tymi, którzy doprowadzają do burd – dodał.
Szef Legii zaznaczył, że nie jest zwolennikiem obecności policji podczas meczów.
– Wydaje mi się, że trzeba inaczej spojrzeć na problem, który się pojawił. Nie wyobrażam sobie, aby bojówki policyjne, które wchodzą w swym rynsztunku na stadion i stoją pomiędzy kibicami dodawały coś pozytywnego i do wizerunku, i do bezpieczeństwa tak szeroko postrzeganego i żeby rzeczywiście rozwiązały jakiś problem – podsumował.