Przejdź do pełnej wersji artykułu

Mundial 2018. Rafał Rostkowski: drugiego gola dla Senegalu strzelił PZPN

Jan Bednarek oraz Wojciech Szczęsny (fot. Piotr Kucza/400mm.pl) Jan Bednarek oraz Wojciech Szczęsny (fot. Piotr Kucza/400mm.pl)

Drugi gol dla Senegalu nie jest winą piłkarzy reprezentacji Polski, ani trenera czy sędziego. Winny jest wyłącznie PZPN, a konkretnie to ktoś, kto nie dopilnował, żeby piłkarze lepiej poznali przepisy i wiedzieli, kiedy w czasie gry zawodnik może wrócić na boisko.

BONIEK: NIE PRZEGRALIŚMY JESZCZE WOJNY

Od dawna przy różnych okazjach powtarzam, że jeśli piłkarze nie chcą odpadać z wielkich turniejów w takich okolicznościach, jak choćby reprezentacja Polski w latach 1982, 1986 czy 2008, to powinni dobrze znać "Przepisy gry". Nie będę tutaj powtarzał, jak bardzo zaniedbania lub zaniechania PZPN zaszkodziły reprezentacji w czasie mundialów w Hiszpanii i Meksyku oraz Euro w Austrii, bo opowiedziałem o tym dosyć szczegółowo w mundialowym studio TVP Sport i w wywiadzie pt. "Gdyby Boniek wiedział", który dzisiaj opublikowała "Rzeczpospolita".

Poza tym polscy kibice pamiętają albo przynajmniej wiedzą o żółtej kartce dla Zbigniewa Bońka, przez którą nie zagrał w półfinale mistrzostw świata, o dwóch rzutach karnych dla Brazylii czy słynnym karnym dla Austrii. Wszystkie te sytuacje były zawinione przez PZPN, który niestety nadal nie wyciąga odpowiednich wniosków ze swojej smutnej historii sędziowskiej.


Tak jak choćby 10 lat temu winę za karnego dla Austrii, po którym praktycznie straciliśmy szanse na awans z grupy, próbowano przerzucić na sędziego Howarda Webba z Anglii, tak po meczu z Senegalem winę za drugiego gola niektórzy próbowali po meczu zwalić na sędziego Nawafa Shukrallę z Bahrajnu. Ale prawda znowu jest taka sama. Webb podjął słuszną decyzję, bo UEFA uznała wtedy ciągnięcie, pchanie czy trzymanie rywala w polu karnym za patologię gry w piłkę nożną i nakazała sędziom takie zachowania zwalczać stanowczo, o czym uprzedziła wszystkich uczestników Euro 2008.

Tylko Polacy zapomnieli obejrzeć przekazaną im płytę DVD z materiałem szkoleniowym. Podobnie jak Webb, słuszną i całkowicie zgodną z przepisami decyzję podjął arbiter Shukralla uznając drugiego gola dla Senegalu. Oczywiście można mówić w tej sytuacji o pechu, ale nie doszłoby do tego zdarzenia, gdyby nieznajomością przepisów gry znowu nie wykazała się reprezentacja Polski.

W 60. minucie przy piłce byli Polacy. Tuż po zagraniu głową Michała Pazdana, gdy piłka leciała do góry, sędzia dał ręką znać, że Mbaye Niang może wrócić na boisko. Po tym geście zgodę na wejście przekazał Senegalczykowi również sędzia asystent. Kiedy piłka zaczęła spadać na głowę jednego z Senegalczyków, około 27 metrów od ich bramki, Niang już był na boisku.

Po chwili piłka trafiła do Grzegorza Krychowiaka, który w promieniu kilku metrów nie miał żadnego z rywali, a mimo to kopnął piłkę nie po ziemi do będącego na pozycji ostatniego obrońcy Jana Bednarka, lecz nad nim lobem w kierunku bramkarza Wojciecha Szczęsnego. I dopiero tuż po zagraniu Krychowiaka Niang sprintem ruszył za piłką i strzelił gola, którego arbiter uznał.

Sędzia nie mógł postąpić inaczej, ponieważ musi opierać się na obowiązujących przepisach. Jeśli zawodnik jest gotowy do powrotu i chce wejść na boisko, a nie ma ku temu żadnych obiektywnych przeszkód, sędzia powinien zgodzić się na wejście. Bo niby dlaczego nie, skoro Senegal nie był przy piłce? Dopiero nieszczęśliwe zagrania Polaków sprawiły, że Niang zaczął biec i znalazł się w sytuacji bramkowej. Sytuacja byłaby inna, gdy Senegal atakował i wpuszczenie zawodnika mogłoby stworzyć nagłą przewagę w ataku. W takim przypadku sędzia nakazałby wstrzymanie powrotu napastnika.

Tak więc drugi gol dla Senegalu padł zgodnie z przepisami i nie można winy zrzucać na sędziego. Zawiódł brak odpowiedniego przeszkolenia polskich piłkarzy z przepisów gry. Najwyraźniej nie wiedzieli, że przeciwnika, który zszedł z boiska tylko na chwilę, trzeba nadal mieć na oku.

Być może ta sytuacja sprawi, że władze PZPN zrozumieją wreszcie jak bardzo od lat zaniedbywane są w Polsce sprawy związane z sędziowaniem i przepisami gry. Zamiast wymyślać i ogłaszać kolejne absurdalne i obowiązujące tylko w Polsce dziwne interpretacje przepisów, PZPN powinien regularnie szkolić piłkarzy, trenerów i sędziów z prawdziwych przepisów – tylko tych, które ustala IFAB.

Wszystkie nowe przepisy, nowe interpretacje, płyty szkoleniowe DVD czy jakiekolwiek oficjalne sędziowskie wytyczne z IFAB, FIFA czy UEFA przekazywałbym natychmiast nie tylko sędziom i sędziowskim obserwatorom, ale również dziennikarzom, piłkarzom i trenerom, zwłaszcza trenerom reprezentacji Polski. Na dodatek, dla dobra polskiej piłki nożnej, czyli również samego PZPN, należałoby dopilnować, aby reprezentacje narodowe miały regularne szkolenia z przepisów i oficjalnych interpretacji, żeby ich piłkarze nie popełniali już więcej głupich błędów w meczach międzynarodowych.

Jeśli piłkarze i trenerzy nie będą dobrze znali reguł sportu, który uprawiają zawodowo, sytuacje jak z głupią kartką w 1982 roku, niepotrzebnymi rzutami karnymi w 1986 i 2008 czy przegapieniem powrotu napastnika drużyny przeciwnej w meczu z Senegalem – będą się powtarzać.

W ostatnich dwóch latach w "Przepisach gry" pojawiło się sporo zmian. Władze IFAB (The International Football Association Board) twierdzą nawet, że przepisy przeszły największą rewolucję w historii. Nie tylko dzięki wprowadzeniu systemu VAR. Ostatnie zmiany IFAB ogłosił w marcu, ale Kolegium Sędziów PZPN nie uznało za stosowne zorganizować odpowiednich szkoleń dla reprezentantów z udziałem sędziowskiego instruktora z FIFA, UEFA czy choćby z PZPN, który fachowo i systematycznie przygotowałby reprezentację na różne nowe czy nietypowe sytuacje, albo nawet doradził pewne nowinki taktyczne.

Zamiast tego w bardzo sympatycznej, ale też niezręcznej roli "korepetytora last minute" został postawiony sędzia Szymon Marciniak. Następny mecz Polska gra z Kolumbią. Gra i taktyka tego zespołu prezentowana w tym roku, podobnie jak gra Kolumbijczyków w czasie mundialu w Brazylii, również wymagałyby uwzględnienia kwestii sędziowskich w przygotowaniu polskiego zespołu. Jednak to już jest osobna historia.

Rafał Rostkowski – były sędzia główny i sędzia asystent, sędziował m.in. w Ekstraklasie w latach 1991-2017, UEFA 1997-2017, FIFA 2001-2017.
Rafał Rostkowski na Facebooku

Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także