Mundial trwa, ale już teraz można stwierdzić, że z pewnością zostanie zapamiętany z dwóch rzeczy – goli samobójczych i licznych rzutów karnych. Jeśli chodzi o "jedenastki", to w niedzielnym spotkaniu Chorwacji z Danią padł rekord związany z bramkarskimi interwencjami. Dobra postawa Kaspera Schmeichela i Daniela Subasicia spowodowała jednak, że nie zaczęto wychwalać bramkarzy, a… zastanawiać się nad słusznością przepisów.
Rekord! Jeszcze nigdy w serii karnych na MŚ bramkarze nie obronili aż pięciu strzałów (plus szóstego w dogrywce). Dokładna analiza na Historii Mundiali: https://t.co/QRHPZGTJOR pic.twitter.com/RoayKWeY8j
— Leszek Jarosz (@leszekjarosz) 1 lipca 2018
Ekspertom jednak daleko do pochwał dla bohaterów meczu. Zarówno seria rzutów karnych ze starcia Chorwacja – Dania, jak i z Hiszpania – Rosja, skłoniła do dyskusji na temat przepisów, a konkretnie punktu, który mówi o tym, gdzie powinien być bramkarz w momencie oddawania strzału przez wykonującego "jedenastkę". – W sumie wykonano ich osiem – żadnej zgodnie z przepisami – powiedział Maciej Szczęsny w cyklu "Okiem Cenzora".
Myśl rozwinął jednak wcześniej – w gorącej dyskusji z Michałem Listkiewiczem po pierwszym niedzielnym spotkaniu 1/8 finału. – Nie zgodzę się, że sędziowie dobrze się spisali. Akinfiejew oba rzuty karne obronił, nie trzymając się reguł. Dla sędziów to nic prostszego, aby w serii karnych, gdzie nie ma dobitek, przypilnować, aby wszystko było zgodne z przepisami – powiedział. Mowa oczywiście o ruchu Rosjanina, który jeszcze przed uderzeniami Iago Aspasa i Koke wyszedł przed linię bramkowej, której według reguł powinien się trzymać.
Inne zdanie miał na ten temat Listkiewicz. – Zalecenia FIFA były takie, aby zarządzać powtórkę tylko wtedy, gdy zachowanie bramkarza ma wpływ na zachowanie strzelca. Tu było zero wpływu – stwierdził. – Gdyby nie miało wpływu, to bramkarz by tego nie robił – polemizował Szczęsny. – Kłania się tu geometria. Wyjście do przodu ma znaczenie – dodał.
Bez wątpienia rzut karny powinien być powtarzany w takich momentach, ponieważ o tym mówią przepisy. Problem leży w tym, że jest to przepis, którego od dawna trzymają się nieliczni sędziowie, a mimo to wciąż widnieje w oficjalnych materiałach FIFA. Podobnie jak ten, że przed momentem oddawania strzału przez wykonującego żaden inny zawodnik nie może wbiegać w pole karne.
Jak się jednak okazuje, są sędziowie, którzy traktują wszystkie reguły poważnie i za ich niestosowanie stosują odpowiednie kary. Mogliśmy się o tym przekonać w maju, w ćwierćfinale mistrzostw Europy do lat 17, w którym zmierzyli się Irlandczycy z Holendrami. W serii rzutów karnych przy wyniku 4-4 decydujący strzał oddawali reprezentanci Oranje.
James Corcoran zdołał obronić uderzenie Holendra, ale czeski arbiter Zbynek Proske słusznie uznał, że bramkarz zbyt szybko opuścił linię bramkową. Za to pokazał mu żółtą kartkę – drugi raz w tym meczu, co skutkowało tym, że do powtórki musiał stanąć zawodnik z pola. Jemu już tak dobrze nie poszło. Holendrzy nie zmarnowali drugiej szansy i awansowali do półfinału.
Oburzony decyzją był m.in. selekcjoner seniorskiej reprezentacji Irlandii, Martin O’Neil, który oglądał wszystko z trybun i po spotkaniu rozmawiał z arbitrem. Zwracał uwagę nie tylko na, jego zdaniem, niesłuszną decyzję, ale także brak konsekwencji, ponieważ podobnie zachowywał się wcześniej holenderski bramkarz.
To nie pierwsza sytuacja, gdy sędziowie ukarali piłkarza za złamanie tej reguły. W listopadzie 2017 roku bramkarz reprezentacji Kataru do lat 19 – Shehab Mamdouh – zakończył mecz dokładnie w taki sam sposób jak Corcoran, ale kartkę dostał za protestowanie. W tym wypadku jednak jego zastępca – kapitan Nasser Abdulsalam – zdołał obronić powtórzona próbę.
Niezależnie od reguł, ostatecznie i tak bramkarz ma szansę na udaną interwencję tylko przy źle wykonanym uderzeniu– Według mnie nie ma dobrze obronionych karnych. Są tylko źle strzelone. Hiszpanie są sami sobie winni – podsumował Jan Tomaszewski.