Przesądni brazylijscy kibice apelowali w mediach społecznościowych, aby nie grał przeciwko Belgii. Bo cztery lata temu wystąpił w słynnym 1:7 z Brazylią. Bo na plecach nosi numer... "17". Czarne wizje ziściły się w piątek w Kazaniu. Fernandinho strzelił samobójczego gola, który zaczął wszystko co złe w starciu z Czerwonymi Diabłami.
Mundial 2014. Wielka trauma w historii Brazylii. Fernandinho był jednym z głównych winnych upokorzenia w półfinale. Trener zmienił go w przerwie, przy stanie 0:5. Defensywny pomocnik zupełnie nie radził sobie z Niemcami w środku pola. Popełnił też między innymi prosty błąd, po którym padła bramka na 0:3. Gol odbierający chyba ostatnie nadzieje Canarinhos na odwrócenie losów spotkania. Potem było już tylko dobijanie przeciwnika.
Cztery lata później zespół Tite ma zmazać plamę z turnieju na własnych boiskach. Fernandinho długo jest głównie rezerwowym, ale wobec pauzy Casemiro za żółte kartki, wychodzi na boisko przeciwko Belgii. Jest jednym z dwóch Canarinhos na placu, którzy pamiętają niemieckie upokorzenie. Drugi to Marcelo.
Brazylijskie media chętnie cytują rodaków z mediów społecznościowych, a ci nie zostawiają na zawodniku Manchesteru City suchej nitki. "Fernandinho 7:1. Znów nas zatopił. Nie zostałeś stworzony dla Selecao. Tym razem nie ma Davida Luiza, z którym mógłbyś podzielić się winą" – zauważa jeden z internautów.
Krytykują jednak także dziennikarze. "Dopadło go przeznaczenie" – przekonuje Arturo Leon z "El Comercio", a następnie uzasadnia: "zawieszony był Casemiro. Mistrz środka pola, mający dar przewidywania. Casemiro jest najlepszy. Dał niezwykłą solidność Realowi Zidane'a, a także Brazylii. Bez niego Brazylii pozostał tylko "17". To jedyny zawodnik, który ma cechy, aby go zastąpić. W rzeczywistości ma wszystko, aby to zrobić. W Manchesterze City Guardioli ma szybkość, podanie, siłę, zdobywa bramki. Dlaczego teraz mu się nie udało? To przeznaczenie. To nie jest przecież zły gracz".
Występ Fernandinho przywołuje jednak nie tylko wspomnienia sprzed czterech, ale i ośmiu lat. "Wtedy Felipe Melo, grał na tej samej pozycji i zobaczył czerwoną kartkę, a wcześniej sprowokował fatalny błąd po którym padła pierwsza bramka dla Holandii" – dodaje Leon w swoim felietonie. Lista klęsk Brazylii znów się wydłuża. Canarinhos od 2006 roku opuszczają mundial rozczarowani. Eliminowali ich kolejno: Francuzi (ćwierćfinał 2006, 0:1), Holandia (ćwierćfinał 2010, 1:2), Niemcy (półfinał 2014, 1:7) i Belgia (ćwierćfinał 2018, 1:2).
Fernandinho stał się symbolem dwóch ostatnich klęsk. Z Belgią nie tylko zaliczył trafienie samobójcze, ale nie popisał się też przy kontrze zakończonej gole Kevina De Bruyne. "Stanął ramię w ramię z czołgiem z Antwerpii. Mógł faulować, ale pozwolił Lukaku przebić się do przodu. Casemiro z pewnością wybrałby pojedynek, nawet ryzykując żółtą kartkę" – przekonuje Antoine Donnareix na Sofoot.com. "Oczywiście nie tylko Fernandinho jest winien porażki. Być może żaden Brazylijczyk nie dałby rady w obliczu takiej Belgii. W jego wypadku wracają jednak wspomnienia z półfinału mistrzostw świata 2014" – dodaje dziennikarz.
Pechowy piłkarz prawdopodobnie po raz ostatni zagrał na mundialu. "W trakcie turnieju w Katarze będzie miał 37 lat" – zauważa brazylijska prasa i czuć w tym zdaniu ulgę. Tylko, kto w tej sytuacji przywdzieje koszulkę z numerem 17?