Z wyglądu niepozorny. Niski, drobny, przeciętnie zbudowany. Wydawałoby się, że w lidze angielskiej, w gąszczu łokci, kopnięć i poobijanych piszczeli, przy akompaniamencie trzeszczących kości, nie ma miejsca dla takich zawodników. N’Golo Kante odnalazł się jednak nie tylko w lidze, ale i na jej piedestale – obok najwybitniejszych dryblerów, skutecznych napastników oraz błyskotliwych rozgrywających. A ponadto nie może obejść się bez niego drużyna narodowa, bo chyba żaden z ekspertów nie ma wątpliwości, że 27-letni pomocnik jest jednym z architektów jej sukcesów.
– Widzę go teraz na boiskach ligi angielskiej i mam przed oczami tego samego chłopaka, z którym dzieliłem szatnię kilkanaście lat temu. Wiecznie uśmiechniętego, cierpliwego, skromnego, a przy tym wykonującego tytaniczną pracę – podsumował go Eric Vandenbeele, który grał razem z Kante w US Boulogne jeszcze w 2013 roku. Bo właśnie tam zaczynał seniorską karierę pomocnik, który dziś decyduje o sile wicemistrzów Europy.
Cierpliwość i skromność to zresztą słowa, które były mu bliskie od najmłodszych lat. Jako syn malijskiej pary imigrantów wychowywał się w dzielnicy Rueil-Malmaison na przedmieściach Paryża. A wraz z nim – czterech braci i cztery siostry. Jak nietrudno się zatem domyślić, dorastał więc w co najwyżej przyzwoitych warunkach. Nigdy jednak nie narzekał i wciąż marzył o tym, by zostać kiedyś piłkarzem. Nawet mimo kiepskich warunków fizycznych, nawet mimo niepowodzeń, który napotykały go w kolejnych latach, gdy podczas testów odbijał się od ściany w Rennes, Sochaux, Amiens, Lorient, a nawet Clairefontaine.
– Grając w Boulogne siedzieliśmy pewnego razu u mnie w mieszkaniu i oglądaliśmy mecz Ligi Europejskiej. Powiedziałem mu wtedy, że widzę go za kilka lat na tym samym poziomie. W swoim stylu roześmiał się i zmienił temat, ale ja dobrze wiem, że zawsze w to wierzył – przyznał Vandenbeele.
Przez długi czas los nie dawał mu jednak powodów do optymizmu. Mając 20 lat Kante trafił do rezerw Boulogne i zaczął grę na… szóstym poziomie rozgrywkowym. – Odejście z Suresnes było dla mnie bardzo trudne, bałem się o to, czy zniosę proces aklimatyzacji. Z nowym zespołem zdołałem jednak awansować ligę wyżej i… zacząłem wierzyć, że mogę kiedykolwiek osiągnąć sukces – wspominał sam piłkarz.
Mecze i zwycięstwa go napędzały. Wkrótce trafił do SC Caen, a przejmujący go trenerzy dotarli nawet do jego drużyn juniorskich, by poznać opinię o mikrym pomocniku. – Kiedy miał 12 lat, grał z 14-latkami, którzy bez trudu nosili go na rękach jak małe dziecko. Był jednak potwornie szybki, silny i inteligentny. Poza tym nie spotkaliśmy się jeszcze z zawodnikiem, który byłby tak…. grzeczny – wspominali go w Suresnes.
To jednak nie zmieniło się przez lata, bowiem w podobnym tonie opowiadał o nim Vandanebeele. – Uwielbiał spokój i unikał imprez oraz spotkań towarzyskich. Dorastał w skromnej rodzinie i to zostało mu w kolejnych latach. Potrafił odwieść mnie z treningu i przez całą drogą nie odezwać się słowem, by na koniec powiedzieć tylko "cześć".
Jak więc spędzał czas, skoro nie wychodził ze znajomymi na miasto? Z nosem w książkach. Przytomnie uznał, że stawianie na piłkę jest niezwykle ryzykowne, więc warto mieć jakąś alternatywę.
Tę stanowiła edukacja. W Boulogne uzyskał dyplom z rachunkowości, jednocześnie grając na amatorskim kontrakcie w klubie. Książki pomagały mu się wyciszyć, znaleźć ukojenie po wyjściu z gwarnej szatni. – Nie spotkałem chyba tak spokojnego człowieka, który na nic nie narzekał. Ilekroć pytałem go o samopoczucie, zawsze odpowiadał, że wszystko jest w porządku. To świetny facet – mówił zaś o nim inny kolega z boiska, Cedric Fabien.
Wielokrotnie zaciskał zęby i bez względu na okoliczności pracował najlepiej, jak potrafił. W Boulogne trafił na Pierre Ville, który dostrzegał w nim ogromny potencjał i zachęcał do testów w różnorakich miejscach. – Gdy mieliśmy problem z którymś z młodych zawodników, wzywaliśmy na rozmowę jego rodziców. Z Kante nigdy nie doświadczyliśmy takiej sytuacji, on chciał po prostu grać w piłkę i nie psocić. Pewnego razu jechaliśmy pociągiem na testy do Amiens, około 75 mil na północ od Paryża. Czuł się bardzo źle, ponieważ zmagał się z chorobą lokomocyjną. Poza tym tamtego dnia padał deszcz, a on grał w o dwa numery za dużych butach. Jak zwykle był najniższy na boisku, ale miał niesamowity gaz. Wyglądał zabawnie, gdy mijał rywali, a jego wzrok skierowany był na… ich łokcie. Jak zwykle jednak uznano, że w trakcie rozgrywek warunki fizyczne okażą się nie do przeskoczenia – opowiadał po latach.
Co jeszcze świadczy o jego skromności? Choćby to, że gdy koledzy w Boulogne prześcigali się w tym, kto będzie docierał na treningi lepszym autem, on, jak gdyby nigdy nic, jeździł skuterem. Nie miał zamiaru zmieniać tego środka lokomocji, bo twierdził że tak jest mu po prostu najwygodniej.
– To człowiek, który potrafi cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Mając 10 lat grał na boiskach z gliny, potem, już w klubie, przeniósł się na trawę. I to wystarczyło, by chodził od rana do wieczora uśmiechnięty – opowiadali jego trenerzy z najmłodszych lat.
Poza tym wielką rolę w jego życiu odgrywa religia. – Jest bardzo religijnym muzułmaninem. Skrupulatnie się modli i zachowuje się jak człowiek, który przede wszystkim nie chce skrzywdzić bliźniego. Bywało jednak trudno, gdy ramadan pokrywał się z obozem przygotowawczym, więc wysyłaliśmy go na ten okres do domu – wyjawił kiedyś Vandanebeele.
W Caen był kluczowym piłkarzem zespołu. Czasem ustawiano go wyżej, czasem niżej, lecz zawsze dominował w środku pola. Przełomowy dla jego losów był jednak rozgrywany 27 lutego 2015 roku mecz z Olympique Marsylia. Kante był tak wszędobylski, że piłkarze Marcelo Bielsy zupełnie nie potrafili sobie z nim poradzić. Odbierał piłki, rozgrywał, kiwał i w dużym stopniu przyczynił się do sensacyjnego zwycięstwa 3:2. Bielsa był zauroczony. Po meczu nie namyślał się długo – udał się do gabinetu działaczy i poprosił o transfer drobnego Francuza.
Olympique zaoferował za zawodnika pięć milionów euro, co w Caen uznano za ponury dowcip. Do walki włączył się w międzyczasie Leicester City, gotowy zapłacić blisko dwa razy więcej. Samego zawodnika długo trzeba było namawiać na ten ruch – nie miał przekonania, wątpił czy Anglia to dobre miejsce dla niego i przede wszystkim, czy jest gotów opuścić ojczyznę.
– Taki transfer był kwestią czasu, bowiem Kante ma inteligencję Andresa Iniesty. Fantastycznie czyta grę i przewiduje wydarzenia boiskowe – mówił o nim wspomniany Fabien. Dziennik "L’Equipe" podsumował go natomiast jednym słowem: potwór.
Przenosiny na Wyspy były wielką chwilą nie tylko dla samego zawodnika, ale i dla jego pierwszego klubu. Za blisko ćwierć miliona euro, które wpłynęło na konto, ulepszono infrastrukturę i kupiono dwa busy przeznaczone dla piłkarzy. Zostało jeszcze dość środków, by funkcjonować swobodnie przez kolejne pięć lat bez konieczności podnoszenia wysokości opłat członkowskich.
Dalszy ciąg historii jest już doskonale znany. Kante został niespodziewanie mistrzem Anglii w barwach Lisów, trafił do Chelsea, zadebiutował w reprezentacji, stał się jej kluczowym elementem i we wtorkowy wieczór będzie walczył o awans do finału mistrzostw świata. Jeśli Trójkolorowi wygrają najbliższe dwa spotkania, zawodnik The Blues napisze wręcz filmową historię. Na początku tej dekady wyśmiewano jego wzrost w każdym klubie. Sześć lat temu grał w szóstoligowych rezerwach dojeżdżając na treningi skuterem. Trzy lata temu był piłkarzem prowincjonalnego SC Caen. A teraz będzie mógł wznieść puchar za mistrzostwo świata.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.