Sprinter Karol Zalewski uważa, że jest w stanie poprawić rekord Polski na 400 metrów, który od 19 lat należy do Tomasza Czubaka (44,62). Podczas sierpniowych Mistrzostw Europy w Berlinie mistrz i rekordzista świata pod dachem na 4x400 metrów może być jednym z najbardziej zapracowanych polskich sportowców.
Zalewski (AZS AWF Katowice) ma minima uprawniające do startów w ME na 200 i 400 metrów. Głośno mówi się także, że w składzie reprezentacji widzieliby go również opiekunowie obu sztafet. Zawodnik najbliższe dni spędzi w Cetniewie, gdzie szlifuje formę przed najważniejszą imprezą sezonu.
– Teraz nie ma już czasu na dalekie wyjazdy. Przygotowujemy się w Polsce. W Berlinie mogę wystąpić na kilku dystansach, ale dla mnie priorytetem jest 400 metrów. Do tej konkurencji przygotowywałem się w tym roku indywidualnie. Jeżeli chodzi o sztafety, to trenerzy od długiej i krótkiej na pewno będą chcieli, żebym wspomógł drużynę. Te decyzje będą podejmowane zapewne na miejscu – powiedział Zalewski.
Program minutowy ME jest tak ustawiony w przypadku męskich 400 metrów oraz sztafet 4x400 i 4x100, że finały tych konkurencji nie będą rozegrane tego samego dnia.
– Wszystko da się pogodzić. Nie będę też tak bardzo zapracowany na 400 metrów, bo wystartuję od razu w półfinale, gdyż mój czas jest w dwunastce najlepszych w sezonie. Myślę o pobiciu rekordu Polski Tomasza Czubaka na jedno okrążenie. Moje parametry szybkościowe są lepsze niż jego. Mam lepsze "życiówki" na 100 i 200 metrów. Brakuje tylko odpowiedniego biegu, odpowiednich rywali, dyspozycji dnia i ewentualnie stadionu na wysokości oraz temperatury. Wszystko może złożyć się na to, że w przyszłości ten wynik będzie możliwy – ocenił biegacz.
Legitymujący się rekordem życiowym z tego sezonu na 400 metrów 45,15 Zalewski wskazał, że w jego treningu do startów na tym dystansie najważniejsze jest to, żeby nie stracić prędkości.
– Największym wyzwaniem dla mojego trenera jest podbudowanie wytrzymałości, ale nie kosztem szybkości. Błąd związany z brakiem skoncentrowania się na szybkości popełniają inni nasi 400-metrowcy. Bardzo ciężkim zadaniem jest pobiegnięcie ostatniej setki na poziomie 12-12,5 sekundy. Na mistrzostwach Polski w ubiegły weekend miałem najszybszą w moim życiu ostatnią "stówę" i ona wynosiła 12,80. Zapas więc jest – dodał lekkoatleta.
Przed ME najszybszy zawodnik w Polsce na jedno okrążenie nie skupia się na rywalach, bo uważa, że impreza docelowa rządzi się swoimi prawami i wielu zawodników nie potrafi podczas niej potwierdzić osiągnięć z sezonu.
– Postrzeganie mnie w środowisku lekkoatletycznym po mistrzostwie i rekordzie świata na 4x400 metrów w hali bardzo się zmieniło. Trenerzy i zawodnicy wiedzą, że gdyby nie moja szarża z bloków na HMŚ w Birmingham, to rekordu by nie było. Jeżeli chodzi o kibiców poznających mnie na zawodach i treningach, to jest ich dużo, dużo więcej niż wcześniej. Finansowo dla mnie ten sukces nie jest jednak w żaden sposób wymierny. Jedyną różnicą jest to, że po zmianie klubu mam kontrakt na 2,5 roku – do Igrzysk Olimpijskich w Tokio – i dostaję normalną wypłatę. Była jedna propozycja reklamowa, z której chłopaki skorzystali, a ja nie. Po prostu nie mogłem się zgodzić na tak małe pieniążki, które proponowano – podkreślił biegacz.
Dodał, że jego przygotowania także szczególnie się nie zmieniły i nadal wszystko jest tak, jak było wcześniej. W środowisku przez ostatnie lata mówiono głośno, że Zalewski ma problem ze zdecydowaniem się, na jakim dystansie chce docelowo startować.
– Nigdy nie byłem na rozdrożu. Zaplanowałem dawno, że na sprincie będą się skupiał przez pięć lat. Udało mi się zdobyć dziesięć medali – z czego tylko jeden był srebrny, a reszta złote. Po tym przyszedł czas na zmianę trenera i bieganie na 400 metrów. Ta decyzja zapadła 1,5 roku temu. Poprzedni sezon dokończyłem na 100 i 200 metrów, a od startów w hali w tym roku skupiam się na 400 metrach. Starty na 100 i 200 metrów podczas tegorocznych MP były tylko formą treningu – wyjaśnił zawodnik.
Zdaniem Zalewskiego nieco szkoda, że bardzo dobre wyniki indywidualne polskich czterystumetrowców z sezonu halowego – na poziomie 46-46,30 nie przełożyły się na osiągnięcia na powietrzu.
– Powinna być nas czwórka na poziomie 45.20 – 45,50, ale niestety tak nie jest. Oczekiwania wobec nas mogą być nie do spełnienia i może się okazać, że przy innym składzie nie będzie nas stać na spektakularny sukces. Jakub Krzewina najprawdopodobniej w ogóle do Berlina nie pojedzie, bo zmagając się z kontuzją nie zbudował odpowiedniej dyspozycji. Wierzę, że przez dwa tygodnie do najlepszego poziomu dojdzie Rafał Omelko. Trzeba czekać, a czas pokaże, co będzie. Krótką sztafetę stać moim zdaniem w tym sezonie na rekord Polski, a on wcale nie jest słaby (38,31). To może pozwolić nawet na walkę o medal – ocenił biegacz.
Sam, jako zawodnik mocno zapracowany podczas ME, widziałby siebie na ostatniej zmianie sztafety 4x400 metrów.
– Bieganie na ostatniej zmianie gwarantuje znacznie mniej stresu niż przy starcie z bloków i przekazywaniu pałeczki. Zadowolony po ME będę, jeżeli poprawię swój rekord życiowy na 400 m. Złamanie granicy 45 sekund dałoby mi sporą satysfakcją i pozwoliłoby zająć wysoką pozycję w finale – zakończył Zalewski.
Następne