Joanna Jędrzejczyk powróciła na zwycięską ścieżkę podczas gali UFC w Calgary, pokonując jednogłośną decyzją sędziów Tecię Torres. Polka sukces świętowała symbolicznie, bowiem na horyzoncie jest jasny cel – odzyskanie mistrzowskiego pasa. – To ja jestem królową. Wiem, jak potężne jest moje dziedzictwo – mówiła na konferencji prasowej.
Po dwóch porażkach z rzędu Jędrzejczyk rywalizowała w Calgary o wszystko, margines błędu został wyczerpany. Egzamin zdała, punktując Torres na dystansie trzech rund. Sędziowie jednogłośnie punktowali 30:27 dla zawodniczki z Olsztyna.
Dwukrotnie sposób na "JJ" znalazła Rose Namajunas podczas gal UFC 217 i UFC 223, aktualna czempionka. Polka jest na szczycie rankingu i zamierza odzyskać to, co do niej należało.
– To ja jestem królową, osiągnięcia Namajunas nie mogą się równać z moimi. Rose, powinnaś się ukłonić. Wiem, kim jestem i jak potężne jest moje dziedzictwo. Jestem najlepsza na świecie i udowodniłam to. Owszem, przegrałam dwukrotnie, ale lista moich sukcesów jest potężna – mówiła na konferencji prasowej po pojedynku. Obecnie legitymuje się bilansem 15. zwycięstw i dwóch porażek. W Ultimate Fighting Championship rywalizuje od 2014 roku.
Świętowanie było... kaloryczne. Pączek, lampka szampana i niebawem powrót do Polski. W poniedziałek wyląduje na Okęciu.