W ostatnich dniach szczególnie gorące jest nazwisko Arturo Vidala. Gracza, który miał trafić do Interu, ale jest już praktycznie zawodnikiem Barcelony. To piłkarz wyjątkowy nie tylko z powodów sportowych. Dlaczego? Oto historia jednego z najbardziej zadziornych pomocników na świecie.
Słynie z gorącego temperamentu i wielkich umiejętności. Ostatnia dekada w chilijskim futbolu to dwaj flagowi zawodnicy, znaki firmowe tamtejszego szkolenia – Alexisa Sancheza i właśnie Arturo Vidala. Pierwszy ma już za sobą etap w Barcelonie, drugiego czeka już niedługo.
Ma zastąpić Paulinho. Brazylijczyk po zaledwie sezonie w Katalonii postanowił wrócić do Chin. Klub sprowadza w jego miejsce kogoś, kto przewyższa go umiejętnościami, dłużej utrzymuje się w europejskiej czołówce, ale jest przede wszystkim niezwykle doświadczony życiowo.
Dziecko głowa rodziny
Na świat przyszedł w 1987 roku w San Joaquin, proletariackiej dzielnicy Santiago de Chile. Środowisko, w którym się wychowywał nie należało do przyjaznych. Otaczała go bieda, przestępczość, poczucie beznadziei. Nim doszedł na szczyt, musiał przejść bardzo wyboistą drogę, a pierwsze kłody pod nogi spadły mu, gdy miał kilka lat.
Był jednym z piątki rodzeństwa, najstarszym synem Jacqueline Pardo i Erasmo Vidala. W domostwie zamieszkiwali też inni członkowie rodziny. Ojciec pomocnika sprzedawał warzywa na targu, a familia ledwo wiązała koniec z końcem, problemem był bowiem nałóg "głowy rodziny" – alkoholizm. Młody Arturo musiał stać się mężczyzną wcześnie.
Gdy miał pięć lat było blisko tragedii. Ojciec wrócił pijany, podpalił łóżko, na którym spała żona. Wtedy Jacqueline powiedziała "pas", a Erasmo został wyrzucony z mieszkania. W kolejnych latach Arturo musiał wychowywać się bez ojca, a że był najstarszym synem, to przypadła mu zaszczytna rola "głowy rodziny". Mama utrzymywała dzieci, pracując jako sprzątaczka.
– Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl, kiedy wspominam tamten czas, jest moja mama i to, jak walczyła, poświęcała się, aby coś nam dać, nie mając nic – opowiadał po latach pomocnik. – Musieliśmy radzić sobie z zimnem, z głodem. Dlatego zawsze myślę przede wszystkim o rodzinie i przyjaciołach – tłumaczył.
Mamie zawdzięczał wszystko, dlatego jako piętnastolatek obiecał, że uczyni ją "swą królową" i nigdy więcej nie będzie musiała pracować jako sprzątaczka. Słowa dotrzymał, kupując jej mieszkanie i dając szansę na skończenie przerwanych niegdyś studiów.
– Mama pracowała bardzo ciężko. Starałem się pomagać, jak mogłem. Czułem się odpowiedzialny za młodszych braci, odgrywałem rolę rodzica. Jestem dla nich jak ojciec, wzór – tłumaczył Arturo. – Naprawdę to lubię – dodawał.
Podobnym uczuciem jak mamę nie darzy rzecz jasna ojca, którego życie jest równią pochyłą. W 2008 roku miał próbę samobójczą, wlał w siebie całą butelkę chilijskiego brandy Pisco. Trzy lata później został aresztowany, kiedy złapano go na sprzedaży kokainy i zarzucono handel narkotykami. Rodzina ojca nie była przykładna – w sprzedaży kokainy pomagała mu siostra, a stryj Arturo, również alkoholik, zmarł w 2013 roku w wyniku wyziębienia organizmu.
Końskie marzenia
W Chile piłka nożna jest najpopularniejszą dyscypliną sportową, ale sporym zainteresowaniem cieszą się także tenis i wyścigi konne. Właśnie te drugie pokochał i kocha do dziś Arturo. Za młodu wiązał nadzieje raczej z nimi niż futbolem.
W szkole podstawowej często opuszczał lekcje, aby móc być blisko koni. Wsiadał na rower, a potem przemierzał kilometry w kierunku toru wyścigowego w Santiago, żeby karmić wierzchowce, przy okazji sprzątał stajnie, by dorobić i marzył... o zostaniu dżokejem.
Miał jednak zbyt długie nogi, aby odnieść sukces w tym fachu. Fortunę na wyścigach mógłby zbić jedynie na zakładach. Pozostawała też możliwość utrzymywania się z opieki nad końmi. Potrzebował impulsu. Ten wysłał szef Enrique Carreno, który powiedział wprost: – To nie dla ciebie, dzieciaku. Twoja przyszłość jest związana z piłką nożną.
Mimo braku szans na bycie dżokejem, pasja do koni nie osłabła. Jest dziś właścicielem ponad pięćdziesięciu wierzchowców, a niektóre z nich osiągały sukcesy. Dwójka nazwana Il Campione i Sono Bianco Nero (na cześć Juventusu), wygrywała zawody krajowe w Chile. Pierwszy z nich nie należy już do piłkarza, bo w 2015 roku został sprzedany za dwa miliony dolarów do stajni w Stanach Zjednoczonych.
"Glebogryzak"
Początkowo wyścigi konne pociągały go bardziej niż piłka nożna, ale priorytety się odwróciły. Był skazany na futbol z powodu miejsca zamieszkania. Naprzeciw rodzinnego domu, po drugiej stronie ulicy, było piaskowe boisko klubu Rodelindo. Zaczął na nim grywać, gdy liczył sześć lat.
– Zawsze towarzyszyła mu piłka, bardzo to lubił – wspominał w wywiadzie dla "Sportsmail" wujek gracza Victor. – Spał i budził się z nią, grał przed szkołą, gdy wracał na obiad, a także po zajęciach – dodawał. Z czasem Arturo zyskał sobie przydomek "Cometierra", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "ktoś, kto gryzie glebę". Miało to oddawać jego styl gry, który nie zmienił się do dziś – jest zaciekły, agresywny, nieustępliwy.
Sporo zawdzięczał Rodelindo. Po latach odnowiono za jego pieniądze boisko. Dziś obok nowoczesnego obiektu treningowego jest tabliczka z napisem: "Dla Rodelindo. Klubu, który kocham i który widział, jak dorastałem". – Wiedzieliśmy, że będzie bardzo dobrym piłkarzem, dlatego go wspieraliśmy. Zawsze mówił: "będę zawodowcem" – wspominał po latach przyjaciel rodziny i były prezes klubu Ramon Henriquez.
Często mierzył się ze starszymi. Na jednym zdjęciu jest z zawodnikami, od których na pierwszy rzut oka był młodszy o dwadzieścia lat. – Grywał ze starszymi, bo był lepszy od wszystkich rówieśników – dodawał Henriquez.
Nic dziwnego, że szybko zainteresowało się nim Colo-Colo, największa drużyna w Chile. Trafił tam przez przypadek, dzięki wujkowi, który znał jednego z byłych graczy klubu. Skąd? Bo był jego mechanikiem. – Przyszedł tutaj, zapytał wujka Arturo, kim jest ten gracz, a potem powiedział, żeby zabrać go do Colo-Colo – wspominał Henriquez.
Nawet na testy w nowym klubie dostał się w pokrętny sposób. Nie było go stać na autobus do bazy treningowej, więc przebiegł około dziesięciu kilometrów, a potem zrobił na działaczach na tyle dobre wrażenie, że zaoferowano mu kontrakt.
Trudne początki
W 2007 roku trafił do Bayeru Leverkusen jako najdroższy Chilijczyk w historii – Niemcy zapłacili za niego jedenaście milionów dolarów. Na początku sobie nie radził. Uważano, że jest zbyt chudy i nakazano codzienne treningi, jeśli chciał pozostać w klubie.
W drugim roku gry w Colo-Colo zwrócił na siebie uwagę trenera Hugo Gonzaleza, którego dziś uważa za przybranego ojca. To on zaproponował mu specjalny reżim treningowy i dietę, która sprawiła, że zaczął przypominać fizycznie gracza, jakim jest dziś. Nie obyłoby się bez etyki pracy, z tej słynie do teraz.
Był tak gorliwy, że łamał nawet prawo, ale tylko sportowe regulaminy. Po dołączeniu do Colo-Colo zabroniono mu gry w starym klubie, mimo to zjawiał się na meczach Rodelindo i dawał z siebie wszystko. – Gdy zespół przegrywał, wchodził w przerwie i zawsze wygrywaliśmy – zdradzał Henriquez.
Stale pomagał mamie. Początkowo oddawał jej połowę wypłacanych przez klub pieniędzy. Gdy dostał pierwszą podwyżkę zabrał ją do supermarketu, aby mogli kupić wszystko, na co nie było ich dotąd stać – mleko, płatki, owoce… Z punktu widzenia wielu produkty prozaiczne, jednak nie dla biednej rodziny Vidalów.
Kontrowersje, kontrowersje
Pozostaje specyficzny, bardzo ekstrawertyczny. Przejawia to i na boisku, i w wypowiedziach, i zachowaniach poza. W Chile jest osobistością... jego prywatny ochroniarz to człowiek, który pracował dla Hugo Chaveza.
Najwięcej plotek wywołała historia w 2015 roku. Rozbił czerwone ferrari – tego samego dnia przyjechał spóźniony na trening reprezentacji. Zarzucono mu, że prowadził pod wpływem alkoholu. Skończyło się procesem sądowym i zakazie prowadzenia pojazdów przez dwa lata. Co ciekawe, orzeczenie wydano w czasie Copa America, mimo to mógł pozostać w turnieju.
Nigdy nie bał się mówić tego, co myśli. Po potyczkach z Realem Madryt w Lidze Mistrzów w 2017 roku wypowiadał się na temat "kradzieży", do jakiej miało dojść w ćwierćfinale rozgrywek. W niedawno zakończonym sezonie mówił podobnie. Wszystko wskazuje, że teraz będzie mógł rywalizować z Królewskimi częściej. Być może dlatego oddaliła się wizja przenosin do mediolańskiego Interu...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.