Dwa dotychczasowe starty w mistrzostwach Europy Karolina Kołeczek kończyła na półfinałach. W Berlinie chciałaby przełamać złą passę i przy okazji pobić rekord życiowy w biegu na 100 metrów przez płotki. – Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale będę walczyć do końca – przyznała w rozmowie ze SPORT.TVP.PL. Transmisje z ME od 6 do 12 sierpnia w Telewizji Polskiej.
Mateusz Górecki, SPORT.TVP.PL: – Ten sezon już teraz jest przełomowy. Po dwóch latach wróciłaś do biegania poniżej trzynastu sekund.
Karolina Kołeczek: – W tym roku regularnie łamię tę barierę. Forma jest stabilna, a to bardzo mnie cieszy. Poprzednie sezony były nieco słabsze, ale cieszę się, że wróciłam. Mam nadzieję, że te wyniki będą jeszcze lepsze i będę miała powody do radości. Chciałabym wreszcie poprawić rekord życiowy, który aktualnie wynosi 12,91. Może w Berlinie uda się osiągnąć nieco lepszy rezultat. Już teraz jestem jednak bardzo zadowolona.
– Brak kwalifikacji na ubiegłoroczne mistrzostwa świata wpłynął chyba na ciebie mobilizująco?
– W zeszłym roku nie pojechałam do Londynu, więc oczywiście było to dla mnie dodatkową motywacją, żeby ciężko pracować i na mistrzostwach Europy pokazać się z jak najlepszej strony. To dla mnie najważniejsze zawody w tym sezonie. Wiadomo, że poprzedni rok był dla mnie bardzo trudny. Zmieniłam szkoleniowca i plany treningowe. Cieszę się, że teraz ta praca "oddaje" i mam nadzieję, że w Berlinie będzie bardzo dobre bieganie. Liczę też na dobre wyniki w przyszłym sezonie, w który mamy przecież mistrzostwa świata, a coraz bliżej są igrzyska olimpijskie w Tokio.
– Mistrzostwa Europy dwukrotnie (2014, 2016) kończyłaś na półfinale. Przyszedł czas na awans do czołowej "ósemki"?
– To jest mój główny cel, o którym myślałam jeszcze przed startem sezonu. Dwa razy byłam półfinalistką, więc teraz naturalnie marzy mi się finał. Stawka jest naprawdę mocna, dziewczyny prezentują wysoki poziom. W tym roku wyniki zdecydowanie poszły do przodu. Najszybsza w Europie jest Białorusinka Alina Tałaj, która biegała już 12,41. Na pozostałych miejscach te rezultaty są już bardziej zbliżone. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale będę walczyć do końca i moim celem jest odpowiednio zaprezentować się we wszystkich biegach. Pozostaje mieć nadzieję, że to da miejsce w rywalizacji o medale. Sama jestem ciekawa co z tego wyniknie.
– Patrząc na listy europejskie finał powinien dać wynik poniżej 12,80. Stać cię na tak szybkie bieganie?
– Trudno mi powiedzieć. Na pewno dam z siebie wszystko, a co to da, to dopiero zobaczymy. Do tej pory wyniki w granicy 12,96-12,94 pozwalały wystartować w finale. W tym roku poziom jest wysoki, ale to są specyficzne zawody i odpowiednia dyspozycja musi przyjść w odpowiednim czasie. Trzeba mieć po prostu "swój dzień".
– Z czego wynika to dobre bieganie w tym roku?
– Przede wszystkim wyciągnęliśmy wnioski z trenerem z poprzednich sezonów. Rozpoczęłam też pracę z Piotrem Maruszewskim, trenerem przygotowania motorycznego i wszystko razem dało odpowiedni efekt. Myślę, że stąd wynika moje regularne bieganie poniżej trzynastu sekund. Mam nadzieję, że ta optymalna forma przyjdzie na Berlin i uda mi się pobiec w granicach 12,80-12,75.
– Po igrzyskach w Rio de Janeiro wyjechałaś do Wielkiej Brytanii.
– Głównym powodem było to, że sezon olimpijski nie do końca poszedł po mojej myśli. Rok wcześniej biegałam dużo szybciej, regularnie poniżej trzynastu sekund. Mogło się wydawać, że w Rio de Janeiro będzie bardzo dobrze, a tymczasem miałam duży problem, żeby w ogóle uzyskać minimum na te zawody. W poprzedniej grupie nie miałam też z kim trenować. Na zajęciach i zgrupowaniach byłam sama. Stwierdziłam, że potrzebuję zespołu, nowych bodźców i trenera. Jednym słowem – zmian. Kiedy człowiek trenuje dziesięć lat, robiąc codziennie podobne rzeczy, to w końcu przychodzi moment, że chce się czegoś innego. Ja podjęłam decyzję o wyjeździe i oczywiście jestem z niej zadowolona. Pierwszy rok nie był do końca udany, ale byłam przygotowana na to, że może być różnie.
– Za tym wyjazdem idzie także zmiana w technice biegania?
– Cały czas pracujemy nad tym elementem. Bieg na 100 metrów przez płotki to trudna konkurencja techniczna. Wiadomo, że decyduje też szybkość, dynamika, ale ciągle trzeba uczyć się techniki. Nie jest tak, że po wyjeździe do Londynu zmieniłam w tej kwestii wszystko. Trzeba było poprawić kilka detali, zmienić szczegóły i nad nimi pracować. Zawsze pojawiają się jakieś błędy. Coś się naprawi, coś się zepsuje i tak cały czas.
– Widzisz różnice między szkoleniem w Polsce i Wielkiej Brytanii?
– To zupełnie inny system. Nie chcę powiedzieć czy jest lepszy czy gorszy. W Polsce mamy świetne warunki do uprawiania lekkoatletyki, dobry system treningowy. Potwierdzeniem są znakomite wyniki naszych reprezentantów. W Wielkiej Brytanii to działa trochę inaczej, może bardziej stawiają na jakość, mniej na ilość treningu. Zawodnicy w kadrze mają też dużą opiekę trenerów i lekarzy.
– Treningów nie zakłóca tęsknota za domem i rodziną?
– Dosyć często wracam do kraju, staram się być w Polsce przynajmniej raz w miesiącu i spędzać czas z rodziną. Wielka Brytania nie jest w końcu tak daleko, około 2,5 godziny samolotem. Moi bliscy przyjeżdżają też od czasu do czasu do mnie w odwiedziny. To wszystko da się jakoś pogodzić. Dużo czasu spędzam zresztą na zgrupowaniach, cykl startowy jest intensywny, więc to nie jest tak, że ciągle jestem w Wielkiej Brytanii. Są takie miesiące, że więcej czasu spędzam w Polsce niż w Londynie.
– W międzyczasie w kraju wyrosła godna rywalka. Klaudia Siciarz w tym sezonie prezentuje się znakomicie.
– Bardzo się cieszę, że pojawił się w Polsce ktoś taki jak Klaudia Siciarz. Przyznam szczerze, że od kilku lat nie miałam z kim rywalizować na mistrzostwach Polski. Teraz w Lublinie ostro walczyłyśmy o złoty medal, ostatecznie to Klaudia wygrała. Stworzyłyśmy bardzo fajną atmosferę zawodów, rywalizacja pomiędzy nami była ciekawa i nikt do końca nie wiedział kto okaże się lepszy. Był lekki dreszczyk emocji. Mam nadzieję, że w kraju pojawi się więcej dziewczyn na wysokim poziomie. Mamy sporo talentów, więc pozostaje mieć nadzieję, że więcej zawodniczek będzie biegało poniżej 13 sekund, a może nawet szybciej.
– Któraś z nich będzie w stanie pobić rekord Polski (12,36) z 1980 roku?
– Pani Grażyna Rabsztyn postawiła nam poprzeczkę niezwykle wysoko, bo to był kiedyś rekord świata. Oczywiście jest szansa, żeby poprawić ten rezultat, ale nie wiem kiedy mogło by do tego dojść. Trudno nawet powiedzieć, czy ktokolwiek jest aktualnie w stanie to zrobić. Pewnie kiedyś ktoś taki się znajdzie.
– Wchodzisz w optymalny wiek dla zawodniczki biegającej na przeszkodach.
– Płotkarki swoje najlepsze wyniki uzyskują właśnie w wieku 25, nawet 30 lat. Świetnym przykładem na to, że można długo prezentować dobrą formę jest Australijka Sally Pearson, która jako 32-latka osiąga wspaniałe wyniki i jest aktualną mistrzynią świata. Nie jest zatem powiedziane, że im starszy zawodnik tym gorszy.
– Jako młodsza zawodniczka osiągałaś dobre wyniki na 300 metrów przez płotki. Myślisz o startach w innej konkurencji w przyszłości?
– Mam takie plany, żeby po IO w Tokio przejść na dłuższy dystans. Zobaczymy jak to będzie. Jeżeli będę biegać w okolicach 12,70 to pewnie szkoda byłoby zostawiać "setkę". Ale jeśli nie uda mi się osiągać takich wyników, to pewnie spróbuję swoich sił w innej konkurencji.
Następne