Trener kobiecej sztafety 4x400 m i Justyny Święty-Ersetic Aleksander Matusiński przyznał, że w sobotę jego podopieczna zrobiła coś kosmicznego. Był dumny ze wszystkich dziewczyn, które zostały gwiazdami berlińskich mistrzostw Europy. Święty okrzyknięto królową czempionatu.
– Zawsze idę va banque i stawiam wysokie cele sobie oraz dziewczynom. Teraz mogę do tego wszystkiego dorabiać historię, ale w kuluarach mówiłem, że nasze dziewczyny mogą wywalczyć nawet dwa indywidualne medale. Rezultat wykręcony przez Igę (Baumgart-Witan) – 51,24 przeważnie dawał w przeszłości medal. W ogóle ona bardzo mi zaimponowała. Miała w Berlinie cztery biegi, w każdym kolejnym był szybsza, a po półtorej godziny od piątego miejsca w finale na 400 m pobiegła znakomicie w sztafecie – podkreślił szkoleniowiec.
Jego podopieczne wynikiem 3.26,59 zdobyły złoty medal lekkoatletycznych ME w Berlinie. Polki biegły w składzie: Małgorzata Hołub-Kowalik, Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz i Święty-Ersetic. Drugie miejsce zajęły Francuzki – 3.27,17, a trzecie Brytyjki – 3.27,40. Dodatkowo 98 minut wcześniej worek ze złotymi medalami dla Polski rozwiązała trenowana przez niego zawodniczka Święty-Ersetic. Jej rezultat 50,41 plasuje ją na drugim miejscu w historii polskiej lekkiej atletyki. Szybciej biegała tylko dama polskiego sportu, zmarła 29 czerwca Irena Szewińska.
– Poziom był tak wysoki, że Justyna musiała się wznieść na wyżyny swoich możliwości, żeby wygrać. Wiedziałem, że ona jest gotowa na 50,80. O 50,40 nawet nie marzyłem. Ten rezultat jest kosmiczny – podkreślił wyraźnie wzruszony opiekun specjalistek od biegu na dystansie jednego okrążenia. Dodał, że dziewczyny są bardzo świadome tego, co chcą osiągnąć i w jakim są miejscu kariery. – One przesuwają raz po raz kolejne granice – wskazał.
Zdaniem Matusińskiego każda setna urywana na tym poziomie jest czymś niesamowitym, a jeżeli zawodniczka bije na imprezie docelowej swój rekord życiowy o ponad 0,6 sekundy, to jest to skok w kosmos.
– Żeby biegać poniżej 50 sekund musi najpierw być stabilizacja na 50,5. Po biegu indywidualnym Justyna podeszła do mnie i powiedziała, że nie wie czy da radę. Zadbaliśmy jednak o wszystko. Organizatorzy na naszą prośbę podstawili melexa, który dziewczyny podjechały na stadion rozgrzewkowy. Przez godzinę leżały z nogami w górze i w ogóle się nie ruszały. Piły izotoniki oraz dostały żele energetyczne. Dopiero 10 minut przed zamknięciem call roomu zaczęły się ruszać i robić przebieżki. Już wtedy widziałem, że jest dobrze – relacjonował Matusiński.
Święty-Ersetic przyznała w sobotę wieczorem, że jeszcze ważniejsza od wytrzymałości fizycznej okazała się odporność psychiczna.
– Przed zawodami bardziej bałem się o Igę, a ona tak naprawdę lepiej zniosła finał 400 m. Justyna nieco trudniej dochodziła do siebie. Po finale indywidualnej rywalizacji próbowałem rozluźnić atmosferę. Chwilkę pogadałem nawet ze Święty-Ersetic, gdy podeszła do trybuny. Założyłem niedawno profile na Instagramie i Facebooku, ale nie umiem tego jeszcze obsługiwać. Dotychczas dziewczyny mi coś tam wrzucały, a dzisiaj zostałem z tym sam – dodał w sobotni wieczór Matusiński.
Trener polskich, "złotych" dziewczyn sam boryka się kontuzją biodra. – To nie ma znaczenia. Co ja mam powiedzieć Justynie o swoim bólu, gdy wymagam od niej przebiegnięcia i wygrania dwóch finałów ME w 1,5 godziny? – pytał retorycznie.
Matusiński zdradził, że na każdy sezon ma jeden zeszyt, w którym zapisuje treningi dzień po dniu oraz zawody. – Jest dość gruby – potwierdził trener. Przyznał, że na 99 procent był pewien składu, który wcześniej wybrał i nie planował zmian przed finałem.
– Dziewczyny zrealizowały przekazaną im przeze mnie taktykę perfekcyjnie. Jestem z nich dumny – zakończył Matusiński.
Polska przed ostatnim dniem zawodów prowadzi w klasyfikacji medalowej berlińskiego czempionatu mając na koncie dziewięć medali – sześć złotych i trzy srebrne.
Następne