Przemysław Babiarz podsumował bardzo udane dla polskich lekkoatletów mistrzostwa Europy. – Mieliśmy w garści kilka fenomenalnych konkurencji, triumfów, walki, minimalnych porażek. O to chodzi w sporcie. Nie można cały czas tylko wygrywać – stwierdził. Zaznaczył przy tym, że równie ważne są wrażenia i analizy.
O mistrzostwach Europy w Berlinie:
To były wspaniałe mistrzostwa. Po Amsterdamie, w którym było też dwanaście medali, trudno było przypuszczać, że to jeszcze raz może się udać. A jednak się udało – i to w korzystniejszym odcieniu. A to, że Brytyjczycy mają też siedem złotych medali, ale mieli więcej srebrnych? To jest gigantyczna potęga. Walczyliśmy z dwiema potęgami – Niemcami i Brytyjczykami. Szliśmy z nimi łeb w łeb. Jesteśmy między nimi. Brytyjczycy spuentowali to wspaniałą sztafetą 4x100 metrów. My akurat tak mocnej sztafety nie mamy.
O klasyfikacji medalowej:
To są liczby. Liczą się też wrażenia i analizy – to, co mamy w garści. A mieliśmy w garści kilka fenomenalnych konkurencji, triumfów, walki, minimalnych porażek. O to chodzi w sporcie. Nie można cały czas tylko wygrywać. Nie można też martwić się tym, że ktoś nas o „czubek nosa” wyprzedził. Tylko ten, kto patrzy w przyszłość z wiarą, potrafi wygrywać.
Cały czas wspominam postawę Marcina Lewandowskiego. Teoretycznie nie był tutaj wcale kandydatem do medalu, ale wierzył, że może to nawet wygrać. Ostatecznie zajął drugie miejsce ze stratą czterech setnych. Stworzył fenomenalny spektakl – właśnie o to chodzi, tak się walczy.
Wspaniała impreza, na wielkim stadionie, przy wielkiej widowni. To też się liczy – taki sportowy teatr, pięknie oświetlony, z żywo reagującą publicznością.
O przyszłości:
W przyszłym roku mamy mistrzostwa świata. Musimy być też trzeźwi i wiedzieć, że Europa i świat to też pewna różnica. Świat zdystansował Europę, szczególnie w konkurencjach biegowych – na długich dystansach Afryka, w sprintach Karaiby i Stany Zjednoczone. Temu nie da się zaprzeczyć. Ale nam pozostanie wciąż kilka atutów, piękne wspomnienia i cele. Będziemy walczyć na mistrzostwach świata głównie w konkurencjach rzutowych, ale myślę, że dołączą Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, a może także sztafeta. Bądźmy dobrej myśli. Przed nami jeszcze końcówka tego sezonu, potem zima – hala, znowu otwarty stadion. Lekkoatletyka żyje, to jest królowa sportu.
Następne