Broniący mistrzowskiego tytułu piłkarze Paris Saint-Germain pokonali pewnie u siebie Caen 3:0 w niedzielnym meczu 1. kolejki Ligue 1. Jednego z goli strzelił Timothy Weah – syn byłej gwiazdy paryskiego klubu – George'a Weah.
Timothy Weah idzie śladami ojca, który po transferze do ligi francuskiej – najpierw strzelał jak na zawołanie w AS Monaco, a następnie – właśnie w PSG.
Kariera George'a Weah może być podstawą filmowego scenariusza. Urodzony w stolicy Liberii na początku lat 80. ubiegłego wieku błąkał się po ligach afrykańskich – w ojczyźnie, Wybrzeżu Kości Słoniowej i Kamerunie. Szybko bramkostrzelnego napastnika dostrzegli wysłannicy Monaco i sprowadzili w 1988 roku.
W pierwszym sezonie 23-letni wówczas Weah strzelił 14 goli i został wybrany najlepszym piłkarzem Afryki. Nagrodę odbierał jeszcze dwukrotnie – w 1994 i 1995 roku, gdy był już zawodnikiem PSG. W 1995 roku dostał też najważniejsze indywidualne wyróżnienie - Złotą Piłkę, po tym jak został królem strzelców Ligi Mistrzów (PSG dotarło do półfinału rozgrywek).
Napastnik nowej generacji
Statystyki Weah w paryskim klubie były imponujące. 55 goli w trzy sezony przyczyniły się do zdobycia mistrzostwa Francji, dwóch krajowych pucharów i Pucharu Ligi Francuskiej. Nic dziwnego, że zainteresował się nim Milan, prowadzony przez Fabio Capello.
George Weah miał na San Siro zastąpić klubową legendę – Marco van Bastena, który z powodu kontuzji zakończył przedwcześnie karierę. Włosi liczyli, że z Liberyjczykiem wrócą do wygrywania najważniejszych trofeów. W drużynie mieli takich wirtuozów jak Roberto Baggio, Dejan Savicević i Marco Simone. Szybko okazało się, że Weah był strzałem w "10" – Milan zdobył mistrzostwo Włoch, a Weah trafił w debiutanckim sezonie 15 razy.
Zespół nie nawiązał co prawda do wielkich sukcesów z czasów van Bastena, ale eksperci doceniali klasę Liberyjczyka. Razem z Ronaldo i Romario określany był jako napastnik nowej generacji. Nie tylko świetny technicznie i bramkostrzelny, ale też potrafiący grać poza polem karnym rywali i stwarzać okazje kolegom. W cztery i pół sezonu zdobył 58 bramek dla Milanu i postanowił spróbować sił w Anglii (odszedł do Chelsea).
Marzenia o rządzeniu krajem
W 2003 - po zakończeniu piłkarskiej kariery w wieku 37 lat – postanowił zrealizować polityczne plany. Jako członek partii Kongres Na Rzecz Demokratycznych Zmian kandydował w wyborach prezydenckich w Liberii w 2005 roku. W drugiej turze wyborów przegrał z ekonomistką Ellen Johnson-Sirleaf – pierwszą kobietą wybraną na urząd prezydenta w Afryce.
Poważnym problemem Weah był brak edukacji, co często podnoszono w kampanii wyborczej. Postanowił więc poświęcić się nauce. Zdał maturę i skończył studia biznesowe na uczelni w Miami. To przyniosło efekt w wyborach w 2017 roku, bo były napastnik uzyskał 61,5 proc. głosów i w styczniu 2018 roku został zaprzysiężony jako 25. prezydent Liberii.
Imponująca kariera z pewnością miała wpływ na dzieci. Dwóch synów – George Weah Jr i urodzony w Nowym Jorku – Timothy postanowiło spróbować sił w piłce. George Junior w wieku 30 lat nie ma specjalnych sukcesów. Choć zaczynał w szkółce Milanu, a potem trafił do PSG – ani razu nie przebił się do pierwszego składu. Inaczej ma się sprawa z 18-letnim Timothym.
Jaki ojciec, taki syn
Timothy po grze w młodzieżowych zespołach w USA trafił również na Parc des Princes. W ubiegłym sezonie dostał się do pierwszej drużyny. Świetnie zaczął obecne rozgrywki Ligue 1. W 82. minucie meczu z Caen wszedł na boisko za Neymara. Siedem minut później tak nacisnął na bramkarza gości, że ten popełnił błąd i Timothy Weah mógł się cieszyć z pierwszego gola ligowego dla PSG. Młody napastnik jest też nadzieją reprezentacji Stanów Zjednoczonych. W pierwszej drużynie zadebiutował w tym roku i po trzech występach ma już jedno trafienie.
Timothy Weah jest więc na bardzo dobrej drodze, by nawet przyćmić sukcesy ojca. W jego wieku George dopiero przebijał się do składu liberyjskiego Mighty Barrolle, a o występach w Paryżu mógł jedynie pomarzyć.
Następne