Transfer do piątej drużyny ligi belgijskiej? Nie brzmi to specjalnie efektownie. Jednak Genk, w meczu z Lechem Poznań, udowodnił, że jest drużyną, która o kilka klas przewyższa polskie kluby. To właśnie tam talent ma rozwinąć Jakub Piotrowski. – Wypuścili w świat wielu świetnych zawodników: Kevina de Bruyne, Thibaut Courtois, Christiana Benteke. Bardzo dużo inwestują w szkolenie młodzieży, w wyszukiwanie ciekawych zawodników. Jestem przekonany, że zobaczyli w Polaku coś wyjątkowego – powiedział nam Marnik Geukens, dziennikarz największej lokalnej gazety w Genk, "Het Belang Vam Limburg".
W dwumeczu z Lechem Poznań Piotrowski nie był kluczową postacią. W środkowej strefie boiska życie zawodnikom "Kolejorza" utrudniali przede wszystkim Rusłan Malinowski i Alejandro Pozuelo. Ten pierwszy ma fenomenalnie ułożoną lewą nogę, kapitalnie kopie ze stałych fragmentów gry. Jeżeli nadal będzie się rozwijał, to dołączy do imponującego grona zawodników, którzy występowali w Genk, a obecnie są już zawodnikami klubów z czołowych europejskich lig.
Ukrainiec na razie nigdzie się jednak nie wybiera. Kilka dni przed rewanżem z Lechem Poznań podpisał nowy kontrakt. Czy to zła wiadomość dla Piotrowskiego? – Moim zdaniem wcale nie. W wywiadzie, którego udzielił mi Piotrowski stwierdził, iż cieszy się, że Rusłan zostanie w drużynie. To pozwoli mu na spokojną aklimatyzację i dostosowanie się do wymagań, jakie są w Genk. Polak trafił do Belgii z przeciętnego klubu Ekstraklasy, więc nikt nie spodziewa się, że od razu zacznie błyszczeć – zdradza Geukens.
W czym tkwi tajemnica sukcesów, jakie Genk ma w rozwijaniu piłkarzy? – Bardzo dużo inwestują w szkolenie młodzieży, w wyszukiwanie ciekawych zawodników. Warto pamiętać, że to nie jest klub, który ma bogatego właściciela. Jeżeli chcą wydać pieniądze, to najpierw muszą je zarobić. Nie ma na to lepszego sposobu niż rozwijanie piłkarzy i sprzedawanie ich ze sporym zyskiem – twierdzi Belg.
Jego zdaniem najlepszą wiadomością dla Piotrowskiego byłby awans Genk do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Wtedy znacznie wzrośnie liczba meczów, jakie Smerfy będą musiały rozegrać.
– Dwa sezony temu, gdy awansowali do ćwierćfinału Ligi Europejskiej, zagrali 65 meczów. Oprócz zysków finansowych europejskie puchary są one świetną okazją, by pokazać się potencjalnym kupcom. Klubowi bardzo zależy budowaniu tzw. success story. Po pierwsze chcą pokazać piłkarzom, że przechodząc do Genk mogą osiągnąć sukces, a po drugie uwodnić potencjalnym nabywcom, iż zawodnicy gwarantują wysoki poziom – analizuje David Van Den Broek z portalu Niuwsblad.be.
Co prawda mówimy o piątej drużynie ubiegłego sezonu ligi belgijskiej, ale zdaniem Geukensa przed Piotrowskim stoi naprawdę trudne zadanie. Przede wszystkim ze względu na styl, jaki prezentuje Genk. – Grają w bardzo specyficzny sposób. Stawiają przede wszystkim na szybkość. Na szczęście już po pierwszych obserwacjach można stwierdzić, że Polak nie ma z tym problemu. Moim zdaniem to zawodnik z potencjałem na Bundesligę. Potrafi zarówno bronić, jak i atakować, a to jest rzadko spotykane – zaznacza.
Zdaniem Belga od kilku lat wszyscy zawodnicy, których pozyskuje klub są starannie i długo obserwowani. O przypadku nie może być mowy. – Oglądaliśmy Piotrowskiego w meczach Ekstraklasy i doszliśmy do wniosku, że jest w stanie grać na poziomie Malinowskiego i Pozuelo. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego jak wszedł do zespołu. Będzie dostawał swoje szanse, będziemy pracować nad jego rozwojem – powiedział Philippe Clement, trener Genk.
Najczęściej odmienianym słowem w kontekście Piotrowskiego jest "spokój". – Nikt na Piotrowskim nie wywiera presji. Jestem przekonany, że wszyscy w klubie będą wobec niego bardzo cierpliwi. Wiem też, że zrobił świetne pierwsze wrażenie. Bardzo dobrze zna angielski, od razu złapał dobry kontakt z drużyną. Jest lubiany, a na treningach pokazał spore umiejętności. Oczekiwania wobec niego są duże, ale cierpliwości nie zabraknie – twierdzi Geukens.
By mieć świadomość, z kim mierzył się Kolejorz i gdzie trafił były zawodnik Pogoni Szczecin, warto sięgnąć po historię z letniego okna transferowego. – Sevilla oferowała za Sandera Berge 15 milionów euro, ale w klubie mieli świadomość, że lepiej jeszcze poczekać. Sukces w Europie sprawi, że Genk będzie inaczej postrzegane, a wartość Norwega jeszcze wzrośnie. Tu wszystko jest przemyślane i poukładane – kończy Geukens.
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba