25 sie 2018 | Piłka nożna / Hiszpania

Barcelona bez kluczowego transferu? Kto będzie strzelać na Camp Nou

Czy Luis Suarez wróci do formy? (Fot. Getty)

MŻ

Od dawna nie było w Barcelonie tak udanego okienka transferowego. Skład został uzupełniony na większości pozycji, choć na zakupy nie wydano wiele. O ile można w ten sposób nazwać ponad 125 milionów euro. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że w zeszłym sezonie za samego Philippe Coutinho zapłacono więcej, tegoroczne transfery w Katalonii wyglądają na promocje. Czy jednak podczas transferowej ofensywy nie zapomniano o zabezpieczeniu kluczowej pozycji?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Barcelona zagra w USA? Piłkarze zaskoczeni i oburzeni!

Podczas inauguracyjnego sezon meczu z Deportivo Alaves zawodnicy, którzy znaleźli się na ławce Barcelony byli warci ponad 300 milionów euro. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę kwoty transferowe, za jakie klub z Katalonii ich pozyskał. W rezerwie był m.in. Coutinho. Ławkę uzupełniał zaledwie jeden wychowanek Barcy – Rafinha.

Tego lata klub z Camp Nou sprowadził czterech zawodników. Dołączyli Arthur (31 mln), Malcom (41 mln), Clement Lenglet (35,9 mln) oraz Arturo Vidal (18 mln).

W ten sposób uzupełniona została każda z linii. Nowi piłkarze mają zastąpić tych, którzy odeszli. Andres Iniesta pozostawił po sobie wolne miejsce w środku pola, które może przejąć Arthur. Jeśli wszystko pójdzie po myśli klubu z Katalonii będzie on rozwiązaniem na lata.

Odejście Javiera Mascherano jeszcze w zimowym okienku transferowym osłabiło środek obrony. Yerry Mina, mający być zastępcą Argentyńczyka, nie przekonał trenera. Wzmocnienia poszukano w Sevilli. Na Camp Nou przybył Clement Lenglet. Arturo Vidal ma przynieść charakterystykę jakiej dotąd w Barcelonie brakowało – pomocnika "box-to-box". Malcom powinien nawiązać z Ousmane Dembele walkę o miejsce w pierwszej jedenastce.

Czy przy tak kompleksowych wzmocnieniach kadra Barcelony ma jakieś słabości? Być może tak. Nie pozyskano nikogo, kto w wypadku problemów zapewni to, co w piłce nożnej najważniejsze – bramki.

Forma Luisa Suareza na początku sezonu nie wróży dobrze. W tym momencie nie ma bezpośredniego zmiennika dla Urugwajczyka, który umożliwiłby trenerowi rotacje. Jest oczywiście Paco Alcacer, jednak byłem graczowi Valencii bliżej do odejścia z klubu, niż wzmocnienia swojej roli.

Początki Suareza w Barcelonie nie były łatwe. Gdy trafił do klubu z Katalonii nie mógł od razu podjąć rywalizacji na boisku – był wówczas zawieszony. Włączono go do gry dopiero po kilku miesiącach i nie od razu potrafił przekonać do siebie kibiców.

Aklimatyzacja przebiegła jednak pomyślnie i Suarez został "dziewiątką", jakiej Barcelona do dawna poszukiwała. W 147 meczach zdobył aż 121 bramek.

Od kilku miesięcy notuje jednak znaczący regres. Jego forma fizyczna jest daleka od oczekiwań. To samo dotyczy skuteczności. W zeszłym sezonie zdołał zdobyć 31 trafień w klubie, jednak w Lidze Mistrzów miał fatalną statystykę. Strzelił tylko jednego gola.

Pojawiające się w mediach pytania o to, co dzieje się z Suarezem, Ernesto Valverde tłumaczy udziałem Mundialem. Według niego napastnik cały czas dochodzi do formy po turnieju i przerwie przed sezonem. Szybkość i precyzja mają wrócić z czasem.

Jeżeli trener się myli i 31-latek nie odzyska dawnej dyspozycji Barcelona może znaleźć się pod ścianą. Nawet najsolidniejsza linia pomocy będzie mieć trudność z "nadrobieniem" obowiązków napastnika. Do końca okienka transferowego w Hiszpanii pozostało jeszcze kilka dni. Doniesień o potencjalnym zainteresowaniu sprowadzeniem atakującego próżno jednak szukać.

Kibice Barcelony mogą pocieszyć się myślą, iż nie jest to pierwszy przypadek, gdy Urugwajczyk wydaje się nieuchronnie zmierzać ku sportowemu upadkowi. W poprzednich sezonach także można było zobaczyć Suareza, który po wakacyjnej przerwie wracał do klubu z nadwagą. Jak dotąd zawsze udawało mu się powrócić do optymalnej dyspozycji. Jednak jeśli czarny scenariusz się potwierdzi odpowiedzialność za zdobywanie bramek może w całości przypaść Leo Messiemu.