Zagłębie – Lech 2:1: Miedziowi dołączyli do najlepszych

Joao Amaral (L, Lech Poznań) i Maciej Dąbrowski (P, Zagłębie Lubin) w meczu 6. kolejki LOTTO Ekstraklasy (Fot. Getty)

MŻ

Zagłębie Lubin okazało się lepsze od Lecha Poznań w meczu 6. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Piłkarze Ivana Djurdjevicia nie wykorzystali szansy na zagoszczenie na szczycie tabeli. Zagłębie z kolei dogoniło ich, dołączając do grona czterech drużyn, które tracą jedynie dwa punkty do lidera (Lech, Jagiellonia, Piast i Zagłębie).

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Kolejny blamaż. Legia ośmieszona przez Wisłę

Trener Lecha Ivan Djurdjević nie mógł skorzystać w Lubinie z ośmiu zawodników. Lech był słabszy od Zagłębia, które zagrało konsekwentnie, niemal bezbłędnie w defensywie i zasłużenie wygrało 2:1. Dla zespołu z Poznania to druga porażka z rzędu (2:5 z Wisłą Kraków), a dla lubinian druga z kolei wygrana (1:0 z Cracovią).

Już w trzeciej minucie Zagłębie miało doskonałą sytuację bramkową. Po dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego Patryk Tuszyński zamiast strzelać próbował przyjmować ale uczynił to fatalnie i piłka opuściła boisko.

Lubinianie, dobrze zorganizowani w defensywie, atakowali rzadziej, ale kiedy to czynili od razu w polu karnym Lecha robiło się groźnie. W 15. minucie Bartłomiej Pawłowski zagrał do Filipa Jagiełły, a ten fantastycznym podaniem wypuścił na wolne pole Łukasza Janoszkę. Skrzydłowy Zagłębia minął jeszcze bramkarza i posłał piłkę do pustej bramki.

Po bramce obraz gry nieoczekiwanie się zmienił. To nie Lech, który musiał odrabiać stratę, ale podopieczni Mariusza Lewandowskiego nacierali na bramkę. Poznanianie grali chaotycznie i mieli problemy z wyjściem z własnej połowy. Lubinianom brakowało natomiast ostatniego podania, albo byli łapani na spalonym.

Po kontrze gola dla Lecha mógł zdobyć Pedro Tiba, ale Lubomir Guldan zablokował jego strzał. Chwilę później Tomasz Cywka groźnie huknął zza pola karnego i było to pierwsze celne uderzenie przyjezdnych. Od tego momentu Lech ponownie przejął inicjatywę, Zagłębie kontratakowało, ale żadnej z ekip nie udało się wypracować sytuacji bramkowej przed przerwą.

Druga połowa zaczęła się dla Lecha najlepiej jak mogła. Już pierwsza akcja przyniosła wyrównującego gola. Christian Gytkjaer zagrał do Cywki, a ten uderzył od razu zza pola karnego i piłka przy słupku wpadła do siatki.

Goście nie cieszyli się z remisu długo, bo zaledwie 180 sekund. Zaczęło się od groźnego strzału głową Pawłowskiego, z którym Matus Putnocky jeszcze sobie poradził. Po rzucie rożnym i dośrodkowaniu Starzyńskiego najwyżej w polu karnym wyskoczył Patryk Tuszyński i uderzeniem głową ponownie wyprowadził Zagłębie na prowadzenie.

Później tempo gry spadło i ciekawie zrobiło się dopiero w ostatnich dziesięciu minutach. Lech, nie mając nic do stracenia, zaczął atakować większą liczbą zawodników i zepchnął Zagłębie do głębokiej defensywy. Przyjezdni nie potrafili jednak przedrzeć się przez pomarańczowy mur gospodarzy. Świetną okazję miało za to Zagłębie. Po kontrataku i sprytnym zagraniu Tuszyńskiego w idealnej sytuacji znalazł się Pawłowski, ale i on nie zdołał trafić.