Marcin Lewandowski, który w piątek zajął drugie miejsce na 800 metrów w finałowym mityngu Diamentowej Ligi w Brukseli, uważa, że jego "długowieczność" bierze się z mądrego treningu. – Celem jest medal igrzysk w Tokio. Reszta to przystanki – powiedział.
Lewandowski przebiegł 800 metrów w 1.45,21. Przegrał tylko z Kenijczykiem Emmanuelem Korirem – 1.44,72.
– Jestem strasznie zadowolony, ale to nie było coś, czego bym się nie spodziewał – przyznał. –Dopełniłem formalności.
W Brukseli Polak pokazał, że może wybierać w dowolny sposób taktykę pod różne biegi i dystanse, bo w każdym wariancie czuje się świetnie.
– Bardzo doceniam drugie miejsce w Diamentowej Lidze – dodał. – Każdy z moich rywali może przecież śmiało walczyć o złoto mistrzostw świata. Mój trener Tomasz Lewandowski powtarza żartobliwie, że niedługo w ogóle nie będę potrzebował szkoleniowca. To oczywiście nieprawda, ale cieszę się, że wybierane przez nas założenia taktycznie się sprawdzają.
Średniodystansowiec, który od kilkunastu lat jest w światowej czołówce, uważa, że jest to zasługa mądrego treningu.
– Nie ma obecnie drugiego zawodnika na świecie, który tak długo byłby na topie w biegach średnich. To wynika z mądrości treningu. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w mistrzostwach świata w Katarze w przyszłym roku, które będą bardzo późno, a przygotowania do nich zapowiadają się jako niezwykle trudne. Dla nas to dobrze. Wierzę, że Tomek ma już plan, który przyniesie zadowalające efekty. Mój brat zawsze powtarzał mi, nawet gdy chciałem "podkręcić śrubę", że trzeba hamować. Nie można przeskakiwać o dwa stopnie wyżej, ale trzeba robić swoje – opowiada Lewandowski.
Dodał, że najważniejszym celem jest medal igrzysk olimpijskich w Tokio.
– Wszystko po drodze to przystanki. Fajnie, że z medalami, ale igrzyska są najważniejsze. Miałem nadzieję, że już w Rio zdobędę medal na 800 metrów. Nie udało się, ale był finał, czym zapisałem się w historii polskiej lekkoatletyki. Trenuję dalej i wierzę w sukces w Tokio – podsumował.
Następne