Wciąż nie potrafię wyjaśnić, jak to się stało – tymi słowami Robert Lewandowski najczęściej wraca do meczu z VfL Wolfsburg w sezonie 2015/16 w którym zdobył pięć bramek w dziewięć minut. 22 września 2024 roku mija dokładnie dziewięć lat od tego historycznego wydarzenia.
– Przyznaję, że często wspominam ten dzień, bo był naprawdę fantastyczny. Jednak wciąż nie potrafię wyjaśnić, jak to się stało. To było niesamowite dziewięć minut i myślę, że nikt tego wyczynu szybko nie powtórzy – powiedział kiedyś Lewandowski w wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej Bayernu Monachium.
Po pierwszej połowie Bawarczycy, prowadzeni wówczas przed Pepa Guardiolę, przegrywali 0:1. Polski snajper mecz rozpoczął na ławce rezerwowych i na boisko wszedł po przerwie. Swój koncert rozpoczął w 51. minucie, a pięć goli na koncie miał dokładnie 539 sekund później.
– W trakcie meczu nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje. Byłem jak w transie, skupiony jedynie na grze. W tym okresie mieliśmy mnóstwo meczów i tak naprawdę potrzebowałem trzech miesięcy, aby dotarły do mnie wydarzenia z tego wieczoru. Dopiero w czasie przerwy świątecznej mogłem się tym naprawdę cieszyć – przyznał bohater wieczoru.
Lewandowski w niespełna dziewięć minut ustanowił cztery rekordy Guinnessa. Słynna organizacja wpisała do swojej księgi Polaka pod hasłami: najszybszy hat-trick (3:22), najszybsze cztery gole (5:42), najszybsze pięć goli (8:59) i najwięcej bramek zdobytych przez zmiennika w jednym meczu Bundesligi.
Jeśli chodzi o hat-tricki, tylko Sadio Mane zrobił to szybciej na takim poziomie. Senegalczyk dokonał tego w meczu Premier League między Southampton i Aston Villa w ciągu 2 minut i 56 sekund. Takiej "czwórki", a już tym bardziej "piątki", nie wykręcił nikt. Choć Lewandowski ustanowił wiele rekordów, to jednak właśnie ten najbardziej zelektryzował kibiców.