Już po 25 minutach piątkowego meczu (tyle trwał pierwszy set tego spotkania), wiadomo było, że drugi z gospodarzy turnieju żegna się z mistrzostwami świata. Włosi pokonali Polaków 3:2, ale nie zdołali awansować do półfinału. Tymczasem biało-czerwony ekspres myśli już o kolejnym przystanku, czyli meczu o finał z Amerykanami. Znów świetnie zagrał Bartosz Kurek. Transmisja od 19:35 w TVP Sport, SPORT.TVP.PL i aplikacji mobilnej. Od 21:05 także w TVP1.
Aby znaleźć się w decydującej fazie zawodów, Włosi musieli zdeklasować zespół Vitala Heynena. Wchodząc na boisko dostali gromkie brawa od tysięcy kibiców, co – zamiast zmobilizować – jeszcze bardziej ich przestraszyło. Dzieła dokonali przede wszystkim Michał Kubiak i Bartosz Kurek. – Panowie "Ku", czyli Kubiak i Kurek to postacie, które były kluczowe w meczu z Serbią i w pierwszej części starcia z Włochami – mówi Radosław Panas, 52-krotny reprezentant Polski, który jako trener w 2013 roku poprowadził kadrę B do srebra Uniwersjady. – Na tym polega dzisiejsza siatkówka, że musisz mieć kogoś mocnego zarówno na lewym skrzydle jak i na prawym. Oczywiście, trzeba też pochwalić Artura Szalpuka za dojrzałość i umiejętność kończenia trudnych piłek. Po tym się poznaje klasowego siatkarza. Bardzo dobry turniej rozgrywa Fabian Drzyzga, Paweł Zatorski wykonuje "czarną robotę" w przyjęciu i obronie. W przekroju całej drużyny zachowany jest balans. Naszą siła jest też ławka, każda zmiana coś wnosi – podkreśla ekspert TVP Sport.
Również doświadczony szkoleniowiec Andrzej Warych, asystent Huberta Wagnera z 1974 roku, kiedy biało-czerwoni zostali mistrzami świata, zwraca uwagę na rolę, jaką w polskiej ekipie odgrywa Kurek. – Żeby osiągnąć sukces musimy mieć w składzie Bartka w bardzo dobrej dyspozycji. To podstawowy warunek. Jego sytuacja osobista nieco się zmieniła. Kiedyś sporo rzeczy na boisku mu nie wychodziło, do tego czytał różne niepochlebne komentarze. To go strasznie przygniotło. Ale wiara trenera Heynena w jego możliwości spowodowała, że dziś ten zawodnik w dużej mierze spełnia oczekiwania. Może będzie grał jak za swoich najlepszych lat. Tylko ta głowa musi rzeczywiście wrócić spod pachy na swoje miejsce...
Skąd tak zdecydowane zwycięstwo Polaków w pierwszej partii piątkowego meczu? Mistrz świata z 1974 roku i mistrz olimpijski z 1976 roku, Edward Skorek, nie ma wątpliwości: – Nasi pokazali, że są bardzo zmotywowani, nie przestraszyła ich ani publiczność, ani presja wyniku. Bardziej ten strach widać było po Włochach, którzy byli kompletnie rozbici. Popełniali bardzo dużo błędów, natomiast my graliśmy o wiele swobodniej, z większą radością – mówi, nazywany przed laty przez kolegów z drużyny "Szablą", wybitny siatkarz. – Cała siła dzisiejszej polskiej drużyny tkwi w zespołowości. Zawodnicy uzupełniają się i wspomagają. Znają swoją wartość, ale jeden drugiemu pomaga w trudnych momentach. Bardzo dobrze prezentuje się Bartosz Kurek. Michał Kubiak skoncentrował się bardziej na grze niż na walce z przeciwnikami pod siatką. Bardzo pozytywną rolę odgrywa Artur Szalpuk. Oczywiście ma wsparcie kolegów, ale w trudnych momentach bierze ciężar gry na siebie, kończy trudne piłki. Dobrze sobie radzi również w przyjęciu. Jest przyszłością naszej drużyny.
A jeśli chodzi o przyszłość, na razie tę dalszą, wielkim optymistą jest Radosław Panas. – Patrząc na wszystkie zespoły z półfinałowej czwórki, trzeba przyznać, że mamy drużynę najbardziej "na dorobku". A za rok będziemy wzmocnieni znakomitym Wilfredo Leonem. Myślę, że w perspektywie igrzysk możemy być jednymi z faworytów – przewiduje szkoleniowiec Norwida Częstochowa.
Podczas ostatnich igrzysk właśnie Amerykanie okazali się dla biało-czerwonych przeszkodą nie do przejścia. W ćwierćfinale zdecydowanie, 3:0 pokonali prowadzony wówczas przez Stephana Antigę polski zespół. Po dwóch latach w ekipie ze Stanów Zjednoczonych w wyjściowej "siódemce" zaszła tylko jedna zmiana (nie ma już środkowego Davida Lee). Również większość polskich siatkarzy z obecnego składu doskonale pamięta tę dotkliwą porażkę (w mistrzostwach 2018 w czternastce pozostało ośmiu kadrowiczów z Rio). Amerykanie – do piątku – byli jedyną drużyną bez porażki we włosko-bułgarskim czempionacie globu. Dopiero w starciu z Brazylijczykami, rezerwy USA uległy ekipie z Ameryki Południowej 0:3.
Radosław Panas docenia klasę rywala, ale twierdzi, że biało-czerwoni nie są bez szans z wiceliderami rankingu FIVB. – Kluczową postacią w tym zespole jest bez wątpienia rozgrywający Micah Christenson. To mózg drużyny, chyba najlepszy rozgrywający mistrzostw – zachwyca się pochodzącym z Honolulu, a grającym w Modenie siatkarzem Radosław Panas. Z kolei najlepszym lewoskrzydłowym turnieju jest z pewnością rodak Christensona, Taylor Sander, który nie dość że znakomicie atakuje (2. miejsce w klasyfikacji), to jeszcze najlepiej przyjmuje ze wszystkich siatkarzy podczas tych zawodów. Do tego dochodzi wspaniała gra blokujących.
To akurat nic dziwnego, bo trener John Speraw był kiedyś specjalistą w tym elemencie gry, wygrywając jako zawodnik dwa tytuły mistrza NCAA z uniwersytetem UCLA. – Amerykanie zawsze słynęli z dobrej organizacji gry blok-obrona, znakomitej realizacji założeń taktycznych – dodaje Panas. – A siła rażenia: Anderson, Russell, Sanders, to światowy top skrzydłowych. jednak trzeba przyznać, że grają 6-7 osobami. I w tym możemy upatrywać szansy, bo wydaje mi się, że nasza ławka jest lepsza. Jeśli uda nam się przetrwać tę nawałnicę na początku meczu, może być dobrze. Im dłużej spotkanie będzie trwało, tym nasze szanse rosną. Poza tym, zagrywka typu float, którą mamy opanowaną do perfekcji. może sprawić Amerykanom sporo problemów.
Zespół Stanów Zjednoczonych to niewygodny rywal. Ostatnie mecze o stawkę wyraźnie z nim przegrywaliśmy (m.in. wspomniane 0:3 w ćwierćfinale igrzysk w Rio, czy 0:3 w turnieju finałowym Ligi Narodów w Lille). – Są najrówniej i najciekawiej grającym zespołem w całych mistrzostwach – twierdzi Andrzej Warych. – Rosjanie zawiedli, Francuzi rozczarowali. Chyba przecenialiśmy też możliwości Włochów. Brazylia ma braki, choć gra coraz lepiej. Serbów stać na wszystko, ale można ich wyłączyć z gry. Natomiast Amerykanie są znakomicie przygotowani. Oni najpierw ustawiają swoją grę, a nie dostosowują się do przeciwnika. Grają może mniej widowiskowo, lecz są bardzo skuteczni. Mają dobrych rozgrywających, a ich atutem jest gra środkowych, zwłaszcza w bloku. Ten element będzie nam bardzo trudno przezwyciężyć – przyznaje doświadczony szkoleniowiec. A Edward Skorek dodaje: – Amerykanie mają wybitne jednostki, które narzucają styl gry tej drużynie. Ich atutem jest ogromne doświadczenie. Sanders, Christenson, Anderson, środkowi. Idealnie ze sobą współdziałają, mają wspaniałą, regularną zagrywkę. Nie popełniają prostych błędów, a więc są wymagającym przeciwnikiem.
Reprezentacja Stanów Zjednoczonych tylko raz triumfowała w turnieju o mistrzostwo świata. W 1986 roku we Francji w finale pokonała ZSRR 3:1. Natomiast cztery lata temu podczas czempionatu w Polsce, Amerykanie byli jedynym zespołem, z którym biało-czerwoni – późniejsi złoci medaliści – przegrali (1:3).
Rafał Bała, Polskie Radio
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna