Srebrny, złoty i ponownie, najcenniejszy. Trzy medale na czterech ostatnich mistrzostwach świata zdobyli siatkarze reprezentacji Polski. Jako obrońcy tytułu, w Turynie znów zostali mistrzami, dopisując kolejną piękną stronę w historii dyscypliny. Jak to się właściwie stało? Odpowiedzi jest kilka, a ich mianownikiem jest obecność naszej reprezentacji na podium włosko-bułgarskiej imprezy.
W 16 dni rozegrano 94 mecze. Maraton, który od A do Z przebiegła drużyna Vitala Heynena. Bez kombinowania ze skrótami (czyt. drabinka włoska), lepszego czy gorszego obuwia (czyt. bułgarskie taksówki), a nawet przekręcania osiągniętego czasu (czyt. "losowanie" III fazy grupowej). Wyjechali z Polski jako mistrzowie i… takimi będą, po powrocie. Swoją grą zapewnili dużej części sportowej Polski, powody do dumy.
Kreska pod numerem
Michał Kubiak. To jego twarz ma reprezentacja Polski siatkarzy. Szczery do bólu, nawet wtedy, kiedy innym może się to – delikatnie mówiąc – niezbyt podobać. – Analizując kilka wywiadów kapitana reprezentacji, nie miałem wrażenia, że był kontrowersyjny na siłę. Po prostu szczerze odpowiadał na pytania. Kubiak wydaje się być człowiekiem, który chce wyrazić zdanie i robi to – analizował wypowiedzi kapitana reprezentacji na łamach SPORT.TVP.PL Radosław Wyrzykowski, trener przygotowania mentalnego. Kubiak przyjechał na MŚ po złoty medal, co podkreślał wielokrotnie.
Miejsce w finale, to też było za mało. Pociąganie za sznurki na boisku, spoglądanie głęboko w oczy najbardziej krewkim przeciwnikom. Świętowanie z rodziną sukcesu, pokazując, że choć życie prywatne, na co dzień zamknięte na cztery spusty dla mediów, jest normalne. Tak jak on jest normalnym facetem, który chce dzielić się radością z tymi, na których zależy mu najbardziej.
Po turnieju można przyznać – to był kawał dobrej, siatkarskiej roboty Kubiaka. Zrobił to, czego od niego wymagano. Wymagał też sam, dając sobie minimalny margines błędu. Dodatkowo w trakcie MŚ walczył z chorobą, a jego kaszel stał się częścią przebitek telewizyjnych. Siatkówka nie jest sportem dla mięczaków. Jeśli ktoś ma wątpliwości, warto popatrzeć na Kubiaka. On jest tego najlepszym dowodem. Kreska pod numerem 13 wywołuje skrajne emocje. Nie wszyscy Kubiaka kochają, ale nawet przeciwnicy, choć się do tego nie przyznają – wiedzą, jak jest cenny dla zespołu.
Jordan z Wałbrzycha
17, 14, 10, 21, 8, 7, 21, 15, 5, 29. Nie bawimy się w typowanie wyników
losowania jednej z gier z pobliskiej kolektury. To osiągnięcia punktowe,
które do niedzielnego finału miał Bartosz Kurek. Atakujący nie
zagrał tylko w meczu z Portoryko, a jednocyfrowe liczby – to dwie
porażki Polaków – z Argentyną i Francją. W drugim z wymienionych spotkań
Kurek wszedł w trakcie, natomiast najgorsza indywidualnie – piątka – to
inny przypadek. Mecz z Italią, w którym Polacy wygrali pierwszego
seta, tyle ile wystarczało do awansu do półfinału, po czym Kurek i reszta z
pierwszego garnituru zajęła miejsca w kwadracie.
Nie byłoby tego medalu bez Bartosza Kurka. Zdanie, które jeszcze miesiąc
temu brzmiało niedorzecznie, znalazło odzwierciedlenie w
rzeczywistości. A kojarzony był głównie z niepowodzeniami
reprezentacji w ostatnich latach. Czasy, kiedy był w światowej czołówce,
wydawały się być zamrożonym na kość, ckliwym wspomnieniem. A jak go
zabrakło, to zdobyliśmy złoty medal mistrzostw świata w 2014 roku. Czyli
chłop niepotrzebny. Tzw. wieczny student, który zmienia kierunki,
ale niedługo kończy się jego ostatnia dziekanka i trzeba będzie wreszcie zacząć
coś studiować.
Komentarze większości ekspertów również nie dawały nadziei na zmianę. –
Bartek ma za sobą bardzo słaby sezon ligowy i dajmy się mu pozbierać
psychicznie i fizycznie. Uważam, że na teraz nie zasługuje, żeby grać w
reprezentacji. W Lidze Narodów bardzo słaby początek, później kapitalny
mecz z Rosjanami, ale jeden mecz nie może decydować o wartości dla kadry. Z Kurkiem w składzie w ostatnich latach nic nie
osiągnęliśmy – grzmiał Ireneusz Kłos, wielokrotny reprezentant Polski. Wierzył jednak w Kurka Vital Heynen. A zaufanie, jakim obdarzył tego
atakującego, zostało spłacone z góry. Przez siatkarza,
bezgotówkowo. Z meczu na mecz udowadniał, że potrafi wziąć los
reprezentacji w swoje ręce. Tak jak robił to prawie przed laty,
zdobywając złoto podczas mistrzostw Europy (2009) lub wygrywając
turniej finałowy Ligi Światowej (2012).
Popisem były zwłaszcza mecze, w których po prostu musieliśmy wygrać. Odrzucenie
kolejnego argumentu, który podważał jego zdolności Kurka do wytrzymania
presji. Na dobre otwarcie turnieju zdobył 17 punktów
przeciwko Kubańczykom. Jeśli to nie brzmi wystarczająco przekonująco,
Kurek dołożył jeden w meczu z Bułgarami w Warnie. Ogranie gospodarza
turnieju na jego terenie to już był wyższy stopień trudności. Mało? Mając
nóż na gardle i rezerwację na powrót do domu,
Kurek zdobył 21 punktów w meczu z Serbią. Tym samym zapewnił miejsce
kolegom w najlepszej szóstce turnieju. Teorie o odpuszczeniu meczu przez
Serbów miały w sobie procent prawdy, ale Kurek i na te głosy dał
odpowiedź na boisku. Ponownie z Serbami, już "o coś", 15 punktów, jako
najlepiej punktujący na boisku – i po raz drugi zwycięstwo nad tym
przeciwnikiem bez straty seta.
A jeśli takie osiągnięcia dalej nie przekonywały malkontentów, to wątpliwości rozwiała gorączka sobotniej nocy. Tuż przed północą polskiego czasu niektórzy nadal nie mogli uwierzyć, że Polacy awansowali do finału MŚ. A tak się stało! Ogranie 3:2 USA i Kurek, który zagrał kosmiczny mecz. Nasz Michael Jordan urodzony w Wałbrzychu zdobył 29 punktów, nie tylko skutecznie kończąc akcje przy potrójnym, wysokim bloku rywala. Grał świetnie w obronie, a w momentach trudnych, motywował każdego z kolegów. Robiąc to, czego brakło mu w ostatnich latach. Wsparcia, na które – jak widać – po prostu zabrakło wystarczającej odwagi. Zarówno selekcjonerom, dziennikarzom, ale i zwykłym kibicom. Żaden to wstyd, przyznać się do błędu i zwyczajnie, przeprosić.
Tercet egzotyczny i spółka
Tak samo jak w Kurka, Heynen wierzył w Artura Szalpuka. Porównania do Michała Winiarskiego to nadal przesada. Przesadą są również serwisy Srecko Lisinaca. Artur potrafił przyjąć te piłki, podobnie jak sprostać kilku innym wyzwaniom w trakcie turnieju. Szalpuk najzwyczajniej dojrzał razem z zespołem. To kolejny z dowodów, jak przemyślana była droga obrana przez trenera. Z jednej strony grając, a nie ustalając pierwszego, wyjściowego ustawienia. Druga strona to plan, który zakładał różne warianty. Te, z jakimi spotkała się drużyna podczas mistrzostw świata. Samoasekuracja Belga, typowo siatkarski element, przełożony na pozaboiskową codzienność.
– Ktoś mówił o tym, że bodajże rok czy dwa lata temu Rosjanie zaczynali Ligę Światową młodym zespołem, a teraz widzimy jak ci zawodnicy dorośli - to świetna generacja m.in. Wołkow, Kliuka - myślę, że my robimy to samo, może na ciut innym poziomie, ale zobaczycie tego owoce. To co zrobiliśmy zostanie wynagrodzone – efekty zobaczymy w polskiej lidze, w reprezentacji w kolejnych latach, może nawet w mistrzostwach świata chociaż na to jest wciąż trochę za wcześnie, bo nie możemy zrezygnować ze starszych, ale jestem pewien, że grając dwa-trzy lata z młodymi w Lidze Narodów doczekamy się pozytywnych efektów – mówił po Final Six trener Polaków.
Zabrakło Michała Kubiaka? Pojawił się problem, który drużyna rozwiązała, bo punkt w meczu z Argentyną dał możliwość dalszego kalkulowania. Zespół w bólach obronił później to, co wywalczył w I rundzie turnieju. Kiedy Szalpuk potrzebował oddechu, nie radząc sobie z zagrywką Amerykanów, z pomocą przyszedł mu Aleksander Śliwka. Zmiana na środku, gdzie Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski stworzyli tercet egzotyczny. Była potrzeba – była zmiana. Nagle nikt nie kręcił nosem, szukając odpowiedzi na pytanie o czwartego środkowego w turniejowym składzie. Trzech było też atakujących. A skoro Bartosz Kurek i Damian Schulz mieli "moment" przestoju w półfinale, to Dawid Konarski dołożył 4 punkty.
Zespół rósł w siłę z meczu na mecz. Problemy z awansem z drugiej do trzeciej rundy fazy grupowej spoiły ich na dobre. Łącząc rzeczywistość z marzeniami, które stały się nagle realnymi. Obrona mistrzowskiego tytułu była czymś, w co trudno było uwierzyć. Volleyland mógł się zdarzyć tylko raz, przecież gospodarzom najczęściej pomagają ściany, dlatego było nam łatwiej 4 lata temu. W Bułgarii i Włoszech działo się jednak inaczej.
Pasta la vista, FIVB!
To miał być turniej gospodarzy. Bułgaria odrodzona, z szansami na
coś więcej, niż druga runda. Jeszcze nie zaczęli grać, a
już zdążyli narobić problemów i tyle było dobrego. O ile
zespół trenera Plamena Konstantinowa nie będzie długo rozpamiętywał
niepowodzenia, to mocny cios w twarz dostał drugi z gospodarzy.
Włosi kombinowali na wszelkie sposoby, żeby wejść do strefy medalowej.
Od zmiany drabinki, poprzez kabaretowe losowanie i pilnowanie
tego, by zagrać z Polakami. Bo przecież to lepszy scenariusz niż gra
przeciwko Rosji, Brazylii, czy USA. Italia swego dopięła, zagrali z
drużyną Heynena i na oczach kibiców w szczelnie wypełnionej hali
Pala Alpitour wygrali, po tie-breaku. Włosi nie mogli jednak stracić
choćby seta. A tego Polacy wzięli w ekspresowym tempie, wygrywając
partię otwarcia 25:14. Rodowity turyńczyk Gianlorenzo Blengini, trener
włoskiej reprezentacji, mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce.
Satysfakcję z wyeliminowania kombinujących gospodarzy warto mieć, ale
problem w tym, że siatkówka – jako dyscyplina – po raz kolejny więcej
straciła, niż zyskała. Nikt nie powinien poważnie traktować
turnieju, w trakcie którego zmieniane są zasady. Poza terminarzem i
losowaniem, nazwanym przez Vitala Heynena – przydzieleniem do
grup – za dużo było meczów, gdzie nie było gry o stawkę. Trudno w to
uwierzyć, zwłaszcza mając przed oczami nazwę MŚ, ale rzeczywiście, tak
było.
Serbowie "podłożyli się" w drugiej rundzie Polakom. Brazylijczycy i
Amerykanie zrobili sobie mecz rezerwowych, na dzień przez półfinałami.
Polacy po wygranym secie z gospodarzem turnieju, zapewnili sobie awans i...
właściwie spotkanie mogłoby się skończyć. A było pięć setów, podczas
których kibice może i dobrze się bawili, ale to głównie zasługa dobrze
zorientowanego w animacji tego typu wydarzeń konferansjera.
Była też zmiana interpretacji przepisów dotyczących gry. To
dotyczyło ataku po bloku. Okazało się, że siatkarze nie mogą kręcić
nadgarstkiem w lewo lub w prawo, pchając piłkę po rękach rywali. Wersja
dopuszczalna to pchnięcie piłki wyłącznie do przodu. Dla przeciętnego
obserwatora siatkówki, interpretacja nie do zrozumienia. Siatkarze,
zwłaszcza ci bazujący na wyszkoleniu technicznym, musieli to
przekalibrować. Trochę tak, jakby podczas piłkarskiego mundialu –
zakazać strzałów bezpośrednio z rzutu wolnego. Czy to takie trudne do
zrozumienia, droga międzynarodówko z FIVB?
Belgijsko-polska świadomość
Wilfredo Leon, choć nieobecny na MŚ, zagościł w większości domów
polskich kibiców. Kampania reklamowa z udziałem przyszłorocznego
reprezentanta Polski (koniec karencji wymuszonej przez FIVB) była równie
śmieszna, co występ kadry w meczu z Argentyną. Zabieg i pomysł może i
miał pewien sens, ale realizacja okazała się być co najmniej
zadziwiająca. "Serwis - a serwus" i inne "zabawne" historie, umówmy się,
dalekie były od kabaretu, na którego występy sprzedaje się komplet
wejściówek.
"Polski Kubańczyk" to jednak przyszłość, na którą można spoglądać ze
sporymi oczekiwaniami. Do rzeczywistości z Leonem wchodzimy bowiem z
podniesioną głową. Było sporo obaw, czy na koniec karencji gwiazdy
światowej siatkówki, nie przyjdzie czekać, jak na zbawienie. Turniej w
Bułgarii i Włoszech pokazał, że reprezentacja zyska świetnego siatkarza,
ale ma też wartość, która ustawia nas w szeregu z najlepszymi. A w to
jeszcze do niedawna można było powątpiewać. Leon w polskim zespole nie
brzmi za wesoło dla przeciwników.
Poza siatkarzami, największym wygranym MŚ wydaje się być Vital
Heynen. Belg, uważany przez niektórych za dziwaka, szaleńca, a przez
sędziów traktowany jak ospa wietrzna – byle jak najdalej – kupił
zespół. Szczerością, nawet do bólu, o której w "Prawdzie siatki" wspominał Michał Kubiak. Warsztatem, co widać było m.in. przy grze
Polaków przy współpracy blok-obrona. Wreszcie, pomysłem. Wskrzeszeniem
tego, co po sukcesie w 2014 roku, zostało odłożone na półkę.
Świadomością, że może nie mamy zespołu, który daje nam
prawo do patrzenia na resztę z góry, ale też nie powinniśmy czuć się gorsi.
Statystyka jest prosta: w czterech ostatnich MŚ, Polacy trzykrotnie
meldowali się w wielkim finale. Co więcej, za każdym podejściem
graliśmy z Brazylią.
Dlatego mieszanka belgijsko-polska może być tym, czego potrzeba do
spełnienia kolejnych marzeń. Do igrzysk w Tokio pozostały jeszcze 2
lata. Chytry plan Heynena, który był jednym z trendów na portalach
społecznościowych, może mieć kolejną
odsłonę. Oby tylko Belg nie został sam z zawodnikami w sposobie
myślenia i podejściu do obowiązków. Nie tylko ryba psuje się bowiem od głowy.
Polska reprezentacja na MŚ 2018
Rozgrywający: Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz. Atakujący: Bartosz Kurek, Dawid Konarski, Damian Schulz. Środkowi: Piotr Nowakowski, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek. Przyjmujący: Michał Kubiak (kapitan), Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka, Bartosz Kwolek. Libero: Paweł Zatorski, Damian Wojtaszek.
Sztab trenerski i medyczny*: Vital Heynen (trener), Michał
Mieszko Gogol, Sebastian Pawlik (asystenci trenera), Jakub Gniado, Fons
Vranken (trenerzy przygotowania motorycznego), Jan Sokal (lekarz
prowadzący), Krzysztof Zając, Wiesław Maroń (lekarze), Tomasz Pieczko i
Mateusz Kowalik (fizjoterapeuci), Robert Kaźmierczak (statystyk),
Andrzej Wołkowycki (kierownik zaopatrzenia), Mariusz Szyszko (dyrektor
reprezentacji/rzecznik), Hubert Tomaszewski (menadżer).
* Pełny skład sztabu pracujący z kadrą w sezonie reprezentacyjnym.
Następne
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.