Jesienią 2004 roku drużyna nyskiej Stali miała problemy kadrowe. Kapitanem był wtedy doświadczony zawodnik, wielokrotny reprezentant Polski i dwukrotny uczestnik mistrzostw Europy, Adam Kurek. Wpadł na pomysł, by dołączyć do zespołu swojego syna, Bartosza. – W 2014 roku oczywiście cieszyłem się, że Polacy zdobyli mistrzostwo świata w Katowicach. Jednocześnie czułem żal, że nie było wtedy w składzie Bartka – przyznał.
Chłopak miał 16 lat. Był chudy jak zapałka, ale bardzo wysoki, mierzył prawie dwa metry. Trenerzy zajmujący się pracą z młodzieżą zwrócili uwagę na jego duży talent i ogromne możliwości. Bartek zadebiutował w ekstraklasie u boku ojca w meczu przeciwko Kędzierzynowi-Koźlu, bo jeden z kolegów z Nysy doznał kontuzji. Później pojawiał się na parkiecie coraz częściej, a jego grą zachwycał się ówczesny trener reprezentacji, Raul Lozano.
Adam Kurek zakończył karierę, natomiast jego syn ruszył na podbój Polski (grał w Kędzierzynie, Bełchatowie, Rzeszowie, a obecnie w Szczecinie) oraz Europy (Moskwa, Macerata i Ankara). W niedzielę został mistrzem świata i był uznany najlepszym zawodnikiem tego turnieju.
– Czekamy na Bartka w Nysie – mówi uradowany Adam Kurek. – Wiemy, że będzie miał teraz spotkania, różne oficjalne wizyty. Mistrzowie podzielą się wrażeniami z turnieju i wrócą do domów. Oczywiście to będzie chwilowe spotkanie, delikatne podziękowania. Nie planujemy "biby", bo nie ma na to czasu. Liczy się spotkanie z rodziną. Wyjechał z domu w wieku 16 lat. Wiemy, ile go kosztowało dotarcie do tego miejsca, w którym teraz jest. Niech się tym nacieszy. Chcemy tylko, żeby wiedział, jak jesteśmy z niego dumni.
Rafał Bała: – Czy już zdążyliście porozmawiać z synem po jego fantastycznym wyczynie?
Adam Kurek: – Tak, ale tylko chwilę. Bartek zadzwonił do nas właściwie prosto z boiska, zamieniliśmy kilka zdań.
– Bał się pan o niego? Nie wiadomo było, czy wytrzyma trudy całego turnieju. Tymczasem on z meczu na mecz prezentował wyższą formę.
– Powiem szczerze, że w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, czy z Brazylią nie stresowałem się tak mocno jak w trakcie starcia z Argentyną i Francją. To była wcześniejsza faza turnieju. Wiedziałem, że od starcia z Serbią zarówno Bartek jak i cała drużyna będą grali coraz lepiej. Czułem, że poniżej pewnego poziomu nie zejdą. Cieszę się bardzo, bo wiemy, jak Bartek przeżywał 2014 rok, kiedy nie mógł się cieszyć z kadrą ze zdobycia złota mistrzostw świata w Katowicach. Jak dużo zdrowia go to kosztowało. Zasłużył na tamto zwycięstwo. Od 2009 roku, poza tym 2014, był częścią wszystkich sukcesów tej drużyny. Teraz mu się ten triumf należał.
– Wspomniał pan o triumfie polskich siatkarzy sprzed czterech lat. Aż dziw bierze, że takiego zawodnika jak Kurek nie było wtedy w składzie.
– W 2014 roku oczywiście cieszyłem się, że Polacy zdobyli mistrzostwo świata w Katowicach. Jednocześnie czułem żal, że nie było wtedy w składzie Bartka. Teraz należy mu się wielki szacunek.
– Cztery lata temu o absencji pańskiego syna w składzie zdecydował trener Stephane Antiga, a w kuluarach pojawiały się informacje o konflikcie obu panów. Ostatnio o problemach z atmosferą w ekipie Francuza mówił też Fabian Drzyzga. Dziś ci dwaj zawodnicy są głównymi bohaterami złotej drużyny z Turynu.
– To były trudne chwile, ale trzeba powiedzieć, że dziś Bartek ma bardzo dobry kontakt z Antigą. Dzwonią do siebie, rozmawiają. Trzeba było czasu, żeby pewne rzeczy zrozumieć i wyjaśnić. W sporcie jest tak, że nie wszystko idzie z górki. Czasami sprawy przybierają nieoczekiwany obrót. Ale Bartek to wszystko przezwyciężył i chwała mu za to.
– Co było głównym źródłem motywacji dla pańskiego syna? Co sprawiło, że znów wzniósł się na wyżyny umiejętności?
– Kiedy reprezentacja Polski wygrywała jakieś turnieje, odnosiła sukcesy, to mówiono, że wygrywa drużyna. Kiedy przegrywała, pojawiały się głosy, że to Kurek przegrał. Do Bułgarii i Włoch pojechał jako szara myszka. Nie wiadomo było, kto będzie pierwszym atakującym. Widzieliśmy, że Heynen stawiał na niego, mimo że wiele osób wskazywało na innych zawodników na tej pozycji. Taka decyzja selekcjonera przyniosła skutek. Bartek odpłacił się dobra grą. Ale nie tylko on zdobył to złoto. Był świetny Michał Kubiak, Fabian Drzyzga powinien dostać nagrodę najlepszego rozgrywającego. Na pewno grał lepiej od Amerykanina Christensona. Ale widocznie organizatorzy nie chcieli dać wszystkich nagród Polakom. Mieliśmy też wspaniałych środkowych, libero. OK, może Bartek na tle całej drużyny się wyróżniał, ale nie można też ujmować zasług innym.
– Czy któreś zagranie Bartka w tym turnieju zrobiło na panu szczególne wrażenie?
– Chyba akcja z finału z Brazylijczykami, w której na dziewiątym metrze piłkę obronił Paweł Zatorski, Michał Kubiak wystawił do Bartka, a on w bardzo trudnej sytuacji zaatakował z całej siły przez potrójny blok rywali. To było symboliczne, pokazało w jakiej jest formie i jaką ma technikę.
– Kilka lat temu Bartek był młodziutki, jego gra wzbudzała euforię kibiców. Dziś prezentuje się nieco inaczej. Jest bardziej dojrzały, wyrachowany przy siatce. Też pan to zaobserwował?
– Dokładnie tak jest. Widać po zachowaniu mojego syna, że nie jest to już "jazda" na samym entuzjazmie. Potrafi oszczędzać siły, być spokojnym. Cieszę się, że akurat w mistrzostwach świata tak bardzo pomógł drużynie. Bolało mnie, kiedy mówiono, że od 2012 roku Bartek grał już słabo. Kto był najlepszym polskim siatkarzem w 2015 roku? A rok później, na igrzyskach? Tego już dziś nikt nie pamięta.
– Mówi pan o igrzyskach w Rio de Janeiro. Tam nasz zespół odpadł w ćwierćfinale po porażce z Amerykanami. A Bartek zapytany przez dziennikarzy o przyszłość odpowiedział, że zastanawia się co dalej. Zasugerował, że jego przygoda z kadrą może dobiec końca.
– Być może tak wtedy czuł. W sporcie nie wszystko zawsze się układa. Czasem przychodzą szare dni. Mam nadzieję, że to mistrzostwo świata z Turynu to nie ostatni sukces mojego syna w reprezentacji. Liczę na to, że – kiedy dojdą do zespołu: Leon, Mika, czy Kłos - ten zespół będzie jeszcze mocniejszy.
– Bartek ma 30 lat, za sobą wiele sukcesów i grę w klubach z różnych krajów. Myśli pan, że będzie jeszcze próbował sił zagranicą, czy zostanie w polskiej lidze?
– 30 lat to jak na siatkarza fantastyczny wiek. Wszystko jeszcze przed nim. Z drugiej strony, po co ma się ruszać gdzieś daleko. Jest zawodnikiem Stoczni Szczecin, obok takich graczy jak Matej Kazijski, Łukasz Żygadło, Simon van de Voorde. Poczekajmy co się wydarzy w Szczecinie. Choć oczywiście nie zamykam przed nim drogi do zagranicznych lig i spróbowania czegoś jeszcze.
– Niedawno miał okazję wyjechać do Japonii, tak jak Michał Kubiak. Ale wtedy, w dziwnych okolicznościach, zrezygnował. Mówiono, że coś się w nim wypaliło i że zachował się nie fair.
– Nie było tam żadnej kombinacji. Chodziło o inne problemy, nie związane ze sportem. I na tym chciałbym skończyć.
– Na boisku pański syn to wulkan energii. A jaki jest prywatnie?
– Bardzo spokojny, ułożony facet. Musi pracować i trenować, żeby osiągać sukces.
– Od kilku lat jest związany z siatkarką, byłą reprezentantką Polski, Anną Grejman. Widać, że ma w niej wsparcie, jest spokojniejszy i pewniejszy na boisku.
– Bartek bardzo dużo zawdzięcza Ani. Ona rozumie, że są lepsze i gorsze chwile, że można być zdenerwowanym. Ania jest jeszcze młoda, wiem, że ma siatkarskie plany. Oby się w tym kierunku rozwijała, bo ma papiery na granie. A na wnuki możemy jeszcze trochę poczekać...
– Kiedy 20 lat temu prowadził pan Bartka na pierwsze treningi, przyszła panu do głowy myśl, że to może być najlepszy siatkarz świata?
– Nie. Wiedziałem, że to będzie sportowiec, a konkretnie siatkarz. Ale to, czego dokonał przerosło najśmielsze marzenia moje i mojej żony. Ja też kiedyś reprezentowałem Polskę, jednak to, co osiągnął mój syn to najwyższy światowy poziom. Życzę innym rodzicom sportowców, żeby doświadczyli czegoś takiego i poczuli taką dumę jak ja.
Rozmawiał Rafał Bała
Polskie Radio
Następne
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna