W lipcu 2017 roku zdobyła brązowy medal mistrzostw świata w rywalizacji drużynowej. W listopadzie stanęła na najniższym stopniu podium podczas Pucharu Świata w Suzhou, po czym... zniknęła ze światowych plansz. Szpadzistka Magdalena Piekarska wyznała, że w ostatnich miesiącach walczyła ze śmiertelną chorobą.
W szczycie formy była w latach 2009-2010. Została wicemistrzynią świata w turnieju drużynowym, a podczas mistrzostw Europy wywalczyła trzy medale – srebro indywidualnie oraz złoty i srebrny medal z koleżankami z reprezentacji. Długo była też liderką światowego rankingu. Na igrzyska olimpijskie w Londynie jechała jako jedna z kandydatek do medalu, ale odpadła już w pierwszej walce po porażce 14:15 ze Szwajcarką Tiffany Geroudet.
Sukces i diagnoza
Po kilku słabszych sezonach wróciły w ubiegłym roku dobre wyniki. W Lipsku wystąpiła z Ewą Nelip, Renatą Knapik-Miazgą i Barbarą Rutz w trzecim zespole globu. Kilka miesięcy później wróciła na podium Pucharu Świata. W chińskim Suzhou dzieliła najniższy stopień z Knapik-Miazgą.
Po tych sukcesach zniknęła ze światowych plansz, a kibice zastanawiali się co dzieje się z jedną z najlepszych szpadzistek. A ona zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, o których poinformowała na Facebooku.
"Usłyszałam diagnozę: chłoniak Hodgkina. Nie mówiłam o tym w trakcie leczenia, bo nie byłam na to gotowa. W mojej ponad dwudziestoletniej karierze wiele już razy miałam kontuzje i przerwy z nimi związane, ale nigdy nie sądziłam, że kolejną spowoduje walka o życie" – napisała.
Pojedynek z najgroźniejszym rywalem
Kluczowa była szybka diagnoza. Już po pierwszych objawach zdecydowała się na badania. "Miałam różne sygnały, część z nich odbierałam jedynie jako przetrenowanie.
W końcu jestem kobietą po trzydziestce, która trenuje sześć dni w tygodniu, w większości dwa razy dziennie. Gdy poczułam jakby coś utknęło mi w gardle, nie odpuściłam. Nie odłożyłam wizyty u lekarza na później. Zareagowałam dość szybko, a przy okazji zrobiłam też inne badania. Dowiedziałam się, że coś jest nie tak na usg piersi".
"Cel był prosty: WYGRAĆ WALKĘ, a biorąc pod uwagę poziom przeciwnika, to właściwe wydają mi się słowa WYGRAĆ MECZ. Tak. Przyjmijmy, że był to mecz do 45 trafień. Dziewięć walk, tych lepszych i gorszych, ale kto by pamiętał poszczególne trafienia, kiedy to ostateczny wynik jest przecież najważniejszy. No to Pieksa vs. Pan Chłoniak 45:10, bo czasem trafiał w moje słabe punkty"
Igrzyska na horyzoncie
Na szczęście udało się wygrać z chorobą. Ostatnio pochwaliła się na Instagramie zdjęciami z treningów szermierczych. "Wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Mocno w to wierzę, więc nie miałam żalu, ani pretensji do losu, czy Boga. Po prostu jak rasowa szpadzistka przyjęłam trafienie na klatę i działałam" – dodała.
Piekarska powinna być istotną zawodniczką w drużynie, która w przyszłym sezonie rozpocznie walkę o kwalifikację do igrzysk olimpijskich w Tokio. Bez niej w składzie zespół trenowany przez Bartłomieja Języka zdobył wicemistrzostwo Europy, ale w mistrzostwach świata był siódmy.