Problemy Realu Madryt ogniskują się w kilku punktach. Jednym z nich jest pozycja defensywnego pomocnika, gdzie Królewscy mogą liczyć tylko na Casemiro. Według "Marki" działacze w poszukiwaniu wzmocnień obrali kurs na Amerykę Południową, gdzie wypatrzyli Wilmara Barriosa – Kolumbijczyka, który ciekawi nie tylko sportowo...
Barrios mimo ledwie dwudziestu pięciu lat na karku życiowym doświadczeniem przerasta większość piłkarzy biegających po europejskich boiskach. Jak to często bywa w Kolumbii dorastał wśród nędzy, w Candelarii – biednej dzielnicy Cartageny. Z trudnymi warunkami przyszło mu się mierzyć bez ojca i matki, która w poszukiwaniu szczęścia wyemigrowała do Wenezueli, zostawiając rodzinę.
Opiekowała się nim babcia, która nie była jednak w stanie zasłonić Barriosowi widoku tego, co opanowało Kolumbię na przełomie XX i XXI wieku. Narkotyki i przemoc były tuż za rogiem, za każdym winklem Candelarii, ich zapach było czuć w powietrzu.
Wilmar wolał iść pod prąd, nie przystając do kolegów, którzy dali się zalać fali kolumbijskiej przemocy. Wziął przykład z ciężko pracującej babci i postanowił zmienić swe życie. Unikał więc pokus i skupił na rozwoju sportowym. I to wymagało poświęceń...
Aby absolutnie oderwać się od pokus złego środowiska, trafił do Comfenalco – placówki społecznej, która pomagała chłopcom podobnym do niego, wychowanym w trudnych warunkach. Boiska, na których grali tam młodzi, były jednak oddalone od mieszkania Barriosa, a babci nie było stać na przewożenie tam Wilmara.
Z drugiej strony zdawano sobie sprawę, że to jedyny sposób na odciągnięcie Wilmara od zagrożeń związanych z życiem w Candelarii. Pieniądze ostatecznie zdobywał więc sam chłopiec, sprzedając coś, co w Kolumbii jest niezbędne do życia – zimną wodę i lód. Z polskiej perspektywy może wydawać się to trywialne, ale temperatura w ojczyźnie Barriosa nie spada poniżej 27 czy 28 stopni Celsjusza, a w szczytowych momentach potrafi sięgać 42. I tak przez cały rok...
W ten sposób dotrwał do czasów, w których zainteresowali się nim skauci z Cali ze szkółki Ciclones. Adaptacja w tym miejscu była dla niego trudna, męcząca, głównie z powodu odległości od domu. Dlatego wrócił do swojej kwatery w Kartagenie. Wkrótce miał się opamiętać za sprawę Humberto Ortiza – byłego selekcjonera reprezentacji Kolumbii zwanego "El Tucho".
Ortiz zrezygnował z trenerskiej kariery na wyższym poziomie, aby zająć się szukaniem talentów kolumbijskiej piłki w całym kraju. Gdy zobaczył, jak gra Barrios, uznał go za godnego uwagi i pomógł w przenosinach do Deportes Tolima. Wtedy defensywny pomocnik miał tylko szesnaście lat.
Dzięki ciężkiej pracy na boisku, podobnie jak w Boca, stawał się zawodnikiem absolutnie kluczowym dla kolejnych trenerów. W 2014 roku wraz z Tolimą był bliski wygrania Pucharu Kolumbii. To zaowocowało powołaniem do kadry narodowej do lat 23 i występami na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku.
Po wszystkim trafił do Boca Juniors, gdzie grał w środku pola z Fernando Gago, który występował jednak odrobinę wyżej. Kolumbijczyk spisywał się na tyle dobrze, że wreszcie stał się ważnym ogniwem seniorskiej reprezentacji narodowej, z którą pojechał na mundial do Rosji w 2018 roku (zagrał również w meczu z Polską).
Teraz będzie walczyć z Boca o największy i prawdopodobnie ostatni w najbliższych latach sukces w piłce klubowej w Ameryce Łacińskiej – o zwycięstwo w Copa Libertadores. Najpierw jego zespół musi jednak pokonać brazylijskie Palmeiras w półfinale rozgrywek.
"Panita", jak zwą go argentyńscy dziennikarze i koledzy z zespołu Boca, wiedzą, że wygranie rozgrywek byłoby spełnieniem jego marzeń. Później musiałby realizować się w Europie, według "Marki" bardzo możliwe, że właśnie w Realu Madryt.
O zespole z Hiszpanii sporo może mu zresztą powiedzieć Gago, który w 2007 roku trafił do Realu jako wielki argentyński talent, defensywny pomocnik kreowany na nowego Fernando Redondo. Kariery nie zrobił, przede wszystkim z powodu licznych kontuzji.
Real do takiego transferu może również zachęcać przykład... Barcelony. W ostatnim zimowym okienku transferowym Katalończycy pozyskali z Gremio, które wygrało Copa Libertadores w zeszłej edycji, Arthura Melo. Ruch okazał się być strzałem w dziesiątkę, a na Camp Nou czują, że wreszcie znaleźli prawdziwego następcę Xaviego Hernandeza. Królewscy w ten sam sposób mają poszuka prawdziwego rywala dla Casemiro za niezbyt wygórowaną jak na dzisiejsze warunki kwotę – jego klauzula wykupu wynosi 24 miliony dolarów.