Gdy stawiał pierwsze kroki w NBA, towarzyszył mu krajobraz "wieżowców", przepełnionych "trumien" i prymatu siły nad techniką. Teraz, niemal dekadę od debiutu, wszystko zmieniło się nie do poznania. Zastał ligę murowaną, ale sprawił, że z powrotem stała się otwarta. Nie LeBron James, nie Kobe Bryant, lecz właśnie Stephen Curry wywarł na koszykówkę największy wpływ w XXI wieku.