| Lekkoatletyka

Piotr Hercog. 240 mil, 60 godzin biegu, 60 minut snu i... sukces w ultramaratonie [wywiad]

Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)
Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)
Damian Pechman

Zaczął 13 października, a bieg ukończył... 2,5 dnia później. Piotr Hercog wystartował po raz pierwszy w życiu na dystansie 240 mil (około 380 km) i wygrał, czym zaskoczył nie tylko siebie, ale też organizatorów Moab Endurance Run oraz rywali. Opowiedział m.in. o tym, jak wpadł na pomysł startu w tym ultramaratonie, ile czasu poświęcił na sen i dlaczego na trasie jadł hamburgery. Zapewnia, że śmiech towarzyszył mu od startu do mety.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Damian Pechman, sport.tvp.pl – Zaledwie 10 dni po zwycięstwie w ultramaratonie zaplanował pan trening w Górach Świętokrzyskich. Nie było pokusy, żeby jeszcze poleniuchować?
Piotr Hercog: – Już mnie nosiło, żeby pobiegać. Wcześniej kilka dni spędziłem w podróży, akurat w czasie, gdy organizm potrzebował rekreacji i lekkiego rozruchu. Krótka przerwa była jednak planowana, żeby stawy, mięśnie i przyczepy mięśniowe zdążyły się zregenerować.

– Końcówka roku to tylko treningi, czy na horyzoncie są nowe wyzwania?
– Najpierw roztrenowanie, dopiero później zacznę budować formę. Następny start zaplanuję prawdopodobnie w okolicach lutego i marca przyszłego roku.

– W jaki sposób znalazł się pan w ogóle na starcie Moab Endurance Run?
– Zadecydował przypadek i Wojtek Grzesiok, który należy do mojego teamu. Najpierw znalazł tani bilet do Stanów Zjednoczonych, a później ten konkretny bieg. Tak naprawdę chciał mnie wmanewrować w Wielki Szlem, czyli trzy biegi na dystansie co najmniej 200 mil. Ten trzeci był najdłuższy, bo liczył 240 mil. Na początku odmówiłem, bo dystans wydawał mi się, nawet dla mnie, zbyt długi. Wszedłem jednak na stronę organizatorów, obejrzałem trasę, zdjęcia i… wciągnąłem się. Zwłaszcza, że Wojtek nie odpuszczał i usilnie mnie namawiał. Ostatecznie zdecydowałem się na ostatni i najdłuższy z trzech biegów. Lot miałem za pół roku…

– I tylko pół roku na przygotowania?!
– Ten bieg stał się moim głównym celem, więc musiałem trochę zmodyfikować plany treningowe – te dotyczące innych startów i wyjazdów w góry. Wszystko podporządkowałem wyzwaniu w Stanach Zjednoczonych.

Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)
Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)

– Zmiany były radykalne?
– Przygotowania nie odbiegały jakoś bardzo od tego, co robiłem wcześniej. Trudno zaplanować treningi na dystansie na przykład 150 kilometrów. Mógłbym zrujnować organizm. Poza klasycznymi treningami, raz na 2-3 tygodnie, wydłużyłem delikatnie dystanse. Delikatnie, bo zaledwie o 10-20 procent. I tak, zamiast 25 kilometrów, biegałem w górach 30. Staram się zresztą różnicować moje treningi. Nie zapominam też o szybkości.

– Przygotowywał się pan tylko w Kotlinie Kłodzkiej?
– W większości tak, ale odwiedzałem też Tatry. Dla ultrasów to idealny poligon, bo można się zmierzyć z dużymi przewyższeniami. Mieszkam blisko czeskiej granicy, więc korzystając z okazji wystartowałem w rajdzie przygodowym, gdzie oprócz biegu był też etap rowerowy czy elementy wspinaczkowe. Startuje się w parach, na długim dystansie – wspólnie z koleżanką mieliśmy do pokonania ponad 170 km, co zajęło nam 16 godzin. Była to dla mnie jedna z form przygotowań do Moab. Chciałem zobaczyć, jak będę się czuł przy braku snu i lekkim zmęczeniu.

– Nie było żadnych obaw? To był najdłuższy bieg w pana życiu, do tego doszły ogromne amplitudy temperatur i różnice wysokości…
– Największą obawą i jednocześnie największym wyzwaniem był dystans i brak snu. Temperatury i wysokość także, ale z tym miałem już do czynienia wcześniej. Startowałem w ultramaratonie w ciepłym klimacie – na Wyspach Kanaryjskich czy w biegach na Bajkale albo Elbrusie, gdzie musiałem walczyć z ekstremalnie niską temperaturą albo jednocześnie z wysokością i spadkiem temperatury. Chociaż… W trakcie Moab Endurance Race amplitudy trochę mnie jednak zaskoczyły. W ciągu dnia odczuwalna temperatura oscylowała wokół 40-50 stopni, mijało kilkanaście godzin i było to 20-30 stopni, ale… poniżej zera.

Pierwszy kryzys pojawił się na 70-80 kilometrze, gdy byłem już trochę zmęczony i zaczęło mnie boleć kolano. W dodatku zabrakło mi wody i mocno się wysuszyłem. Pomyślałem, że mam przed sobą jeszcze 300 km, a już jestem wyczerpany...

– Na mecie pojawił się pan po 60 godzinach. Ile z tego zajął sen?
– Wiedziałem, że wcześniej czy później pojawi się kryzys związany z brakiem snu. Miałem doświadczenie z rajdów przygodowych, więc wiedziałem, że spokojnie przetrwam pierwszą noc oraz kolejny dzień i dopiero drugiej nocy będę musiał zaplanować krótki sen. Wyszło inaczej, bo już po pierwszej nocy i 25 godzinach biegu, musiałem się położyć. Byłem mocno zmęczony i spałem równe 60 minut. Po godzinie poprosiłem mój team o pobudkę. W trakcie drugiej nocy chciałem się położyć profilaktycznie na 40 minut. Nie chciało mi się spać, ale chciałem wykorzystać komfortowe warunki. Wiedziałem, że czeka mnie nocne bieganie w wysokich górach, gdzie nie byłoby szans na sen. Położyłem się, ale nie mogłem zasnąć. Po 20 minutach wstałem i pobiegłem dalej.

– 60 godzin biegu i tylko 80 minut na regenerację?
– Dodałbym jeszcze po kilka minut na punktach kontrolnych, gdzie uzupełniałem jedzenie i picie.

– Prawidłowe odżywianie to "być albo nie być" w ultramaratonach. O tym, co i kiedy pan jadł decydował pewnie team?
– O ile mógł być obecny na punktach kontrolnych. Dla mnie najważniejsze, aby przyjmować jakiekolwiek pokarmy, które dostarczają dużo energii. Im dłużej trwa bieg, tym organizm bardziej się buntuje i zwyczajnie nie chce się jeść. O ile na początku korzystam z żeli, o tyle później na samą myśl o żelu robi się niedobrze… Na trasie Moab zaplanowano w sumie 15 bufetów. Niektóre były wysoko w górach, więc mógł tam dotrzeć tylko organizator. Do wyboru miałem wtedy żele, owoce, słodkie przekąski, a nawet kanapki, tortille i hamburgery.

– Hamburgery?
– Z reguły nie jem takich rzeczy, bo są mocno obciążające dla żołądka. Tutaj okazały się zbawieniem. Organizm był już tak wyssany z kalorii, że hamburger był dobrą alternatywą. Dawał zastrzyk energii na kolejne godziny biegu.

Nie dopuszczałem myśli, że mogę wygrać, bo nigdy nie startowałem na takim dystansie. Dla organizatorów moje zwycięstwo było dużym szokiem. Już na mecie dowiedziałem się, że we mnie nie wierzyli. Także rywale byli przekonani, że dopadnie mnie kryzys.

– Pamięta pan momenty, gdy miał ochotę zejść z trasy?
– Przeżyłem dwa poważne kryzysy. Pierwszy pojawił się na 70-80 kilometrze, gdy byłem już trochę zmęczony i zaczęło mnie boleć kolano. W dodatku zabrakło mi wody i mocno się odwodniłem. Pomyślałem, że mam przed sobą jeszcze 300 km, a już jestem wyczerpany. Zamiast myśleć o mecie, zastosowałem metodę małych kroków – skupiłem się na dotarciu do najbliższego bufetu. W takich sytuacjach zawsze zadaję sobie pytanie: czy jestem już w takim stanie, że nie mogę ruszyć do przodu? Za każdym razem odpowiadałem, że mogę biec dalej. Powoli, ale przed siebie.

– Od początku celem było zwycięstwo?
– Priorytetem było ukończenie biegu w przyzwoitym stylu. Oczywiście gdzieś z tyłu głowy tliła się myśl o dobrym wyniku. Przecież po to rywalizujemy, żeby walczyć o zwycięstwo. W pierwszej części biegu, co stanowi 30 godzin, chciałem się skupić na sobie, a nie rywalach – kontrolować tempo, tętno, dbać o ciało, przede wszystkim stopy, oraz prawidłowe odżywanie. Wiedziałem, że dopiero w drugiej części mogę pomyśleć o taktyce i jak najlepszym wyniku. A to, że prowadziłem już od początku? Tak wyszło, że po opuszczeniu miasta wyszedłem na prowadzenie i utrzymałem je do mety. Rywale mieli wolniejsze tempo na pierwszym podbiegu, co nie do końca mi odpowiadało, więc ruszyłem do przodu.

– Dla kogo ten sukces był większym szokiem: dla pana czy organizatorów?
– Dla mnie było to zaskoczeniem, chociaż w głębi duszy wierzyłem, że mogę powalczyć o dobry wynik, może nawet o podium. Nie dopuszczałem myśli, że mogę wygrać, bo nigdy w życiu nie startowałem na takim dystansie. Dla organizatorów to był rzeczywiście duży szok. Już na mecie dowiedziałem się, że we mnie nie wierzyli. Zwłaszcza, że po starcie wyrwałem do przodu. Także rywale byli przekonani, że dopadnie mnie kryzys. Pamiętam, że na mecie jeden z organizatorów, w obecności kamery, pytał mnie trzykrotnie, ile ukończyłem wcześniej biegów na dystansie 200 mil. Odpowiedziałem, że to mój pierwszy raz. Pytał mnie trzy razy, bo myślał, że albo nie zrozumiałem pytania, albo on nie zrozumiał mojej odpowiedzi.

– Wystartował pan z uśmiechem i na metę też wbiegł z uśmiechem. Tak jakby dystans blisko 400 kilometrów nie był katorgą…
– Jestem pogodną osobą. Cieszę się, gdy widzę kogoś na trasie. Tam nie było zbyt wielu kibiców, więc byłem szczęśliwy, gdy widziałem inne osoby na punktach kontrolnych czy już na mecie. Racja, nie było widać po mnie skrajnego zmęczenia. Nie dość, że na metę przybiegłem jako pierwszy, to w dodatku z uśmiechem. Dla organizatorów wyglądałem tak, jakbym dopiero wystartował…

– Pierwsza myśl na mecie?
– Wcale nie sen. Bardziej doskwierał mi głód i przenikliwe zimno. Na mecie czekał na mnie mój team, więc gdy usiedliśmy już w ciepłym pomieszczeniu, to marzyłem o posiłku. Zjadłem ciepłą kanapkę i wypiłem kilka kubków kakao. Największą przyjemnością było dla mnie to, że nie musiałem już biec i walczyć z bólem, ale mogłem spokojnie zjeść. Mimo deficytu snu, położyłem się dopiero po pięciu godzinach od ukończenia biegu.

– Zwracał pan w ogóle uwagę na piękne okoliczności przyrody?
– W 90 procentach byłem skupiony na biegu i tym, żeby się nie zgubić. Szukałem wskazówek w postaci wstążek, miałem też wgraną mapę i co jakiś czas sprawdzałem, czy podążam w dobrym kierunku. Nie oznacza to, że nie miałem sił i czasu podziwiać miejsc, które mijałem. Udało mi się nawet nagrać kilka filmików i zrobić zdjęcia.

– Lubi pan nowe miejsca i nowe wyzwania. Co teraz?
– Mam kilka pomysłów, ale bez konkretów. Wiele zależy od funduszy. Ostatni start w 100 procentach sfinansowałem z własnych środków. Jeśli nie uda mi się znaleźć dodatkowych funduszy, to trudno będzie myśleć o podobnych wyzwaniach.

Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)
Piotr Hercog (fot. facebook.com/piotrhercogsalomonsuuntoteam)

– Będzie pan teraz szukał bardziej ekstremalnych warunków czy sprawdzi się pan na jeszcze dłuższym dystansie?
– Nigdy nie mówię nigdy. Zwłaszcza, jeśli coś mnie zafascynuje. Nie wykluczam więc, że kiedyś wystartuję w biegu dłuższym niż 240 mil. Lubię jednak zróżnicowane wyzwania – wysokie góry, trudny technicznie teren czy warunki klimatyczne.

– Czyli nigdy nie zobaczymy pana na starcie biegu z Sydney do Melbourne, liczącego 870 kilometrów?
– Raczej nie, bo dystans nie jest dla mnie priorytetem. To musi iść w parze z trudnością trasy czy piękną okolicą. Dopiero takie połączenie sprawia, że bardzo chcę się z tym zmierzyć. W innym wypadku, moja głowa powie "stop".

– Czuje się pan najlepszym ultramaratończykiem w Polsce?
– Nie lubię takich określeń. Podobnie jak w lekkoatletyce, mamy tutaj różne dystansie i różne warunki. Są na przykład zawodnicy, którzy biegają ode mnie szybciej na 70-80 kilometrów. Na pewno należę do czołówki. Jestem jednym z wielu najlepszych, ale nie najlepszy.

– Ultrasi trzymają się razem?
– Od czasu do czasu startuję w Polsce, więc siłą rzeczy mam kontakt z innymi biegaczami. Niektórych znam lepiej i nawet się przyjaźnię. Ostatnio jeden z największych sukcesów w biegach górskich odniósł Bartek Przedwojewski, który wygrał finał cyklu Golden Trail Series w RPA. Startowała tam światowa elita, najlepsi z najlepszych. Bardzo go wspieram i mu kibicuję. Wielokrotnie razem trenowaliśmy i pewnie jeszcze nie jeden raz wspólnie pobiegamy.

– W ostatnich latach Polacy już nie tylko startują w ultramaratonach, ale też je wygrywają. Marcin Świerc zwyciężył w prestiżowym biegu wokół Mount Blanc, a Andrzej Radzikowski w Spartathlonie.
– Kilka osób zaczęło jeździć na imprezy międzynarodowe. Nie tylko jako uczestnicy, ale też osoby, które mogą wygrać. Trzeba jednak jasno powiedzieć: zarówno w Polsce, jak i na świecie poziom bardzo się podniósł. To, że Polacy potrafią wygrywać niektóre imprezy, nie oznacza, że jesteśmy już mistrzami świata. Owszem, staliśmy się bardziej rozpoznawalni, ale nie jesteśmy dominującą nacją. Bywają wciąż silnie obsadzone biegi, w których naszym sukcesem jest miejsce w czołowej "10".

W każdej pasji jest odrobina szaleństwa. Czy to będzie bieganie po górach czy kolekcjonowanie znaczków. Dobrze, jeśli ktoś w codziennym życiu może zająć głowę czymś innym niż praca. Cieszę się, gdy niektórzy nazywają mnie wariatem.

– Bieganie to wciąż pasja, czy już praca?
– Pasja. Oczywiście bieganie mocno przeplata się z moim życiem prywatnym. Organizuję choćby zawody, w sumie cztery imprezy biegowe w ciągu roku, z których największa przyciąga do Lądku Zdroju kilka tysięcy osób. To wielomiesięczny wysiłek, od marketingu, po sprawy techniczne. Same treningi i starty pozostają dla mnie jednak ciągle pasją i traktuję siebie jako zaawansowanego amatora.

– Gdzie kończy się pasja, a zaczyna szaleństwo?
– Szaleństwo zaczyna się już w domu, na etapie planowania. W każdej zaawansowanej pasji jest zresztą odrobina szaleństwa. Czy to będzie bieganie po górach czy kolekcjonowanie znaczków. Dobrze, jeśli ktoś w codziennym życiu ma odskocznię i może zająć głowę innymi sprawami niż praca. Cieszę się, gdy niektórzy nazywają mnie wariatem.

– Słynny ultramaratończyk Janis Kuros stwierdził, że szaleństwo zaczyna się w biegach powyżej 100 km. Na krótszych dystansach główne znaczenie ma trening, powyżej "setki" już tylko głowa.
– Według mnie o sukcesie w ultramaratonach decydują po równo trzy czynniki: przygotowanie fizyczne, dalej ogólnie pojęta logistyka i taktyka, a wszystko uzupełnia głowa, czyli nasze myśli i determinacja. Od tego wszystkiego zależy nie tylko końcowy wynik, ale w ogóle to, czy ukończymy bieg.

– Jest pan w najlepszym wieku dla ultramaratończyka…
– Chyba tak. Oczywiście, regeneracja nie postępuje u mnie tak szybko jak u 20-latka, ale mam większe doświadczenie, determinację i głowa pracuje w trakcie biegu znacznie lepiej. Patrząc na statystyki i wiek osób, które biegają i wygrywają ultramaratony, to dominują zawodnicy w przedziale 35-45 lat. To optymalny wiek dla takich wyzwań.

Zobacz też
HMŚ w lekkoatletyce: oglądaj pierwszą sesję wieczorną
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja wieczorna. Transmisja online na żywo w TVP Sport (21.03.2025)
trwa

HMŚ w lekkoatletyce: oglądaj pierwszą sesję wieczorną

| Lekkoatletyka 
Jak radzą sobie Polacy w HMŚ? Śledź wyniki! [NA ŻYWO]
Justyna Święty-Ersetic (fot. Getty)

Jak radzą sobie Polacy w HMŚ? Śledź wyniki! [NA ŻYWO]

| Lekkoatletyka 
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna [ZAPIS]
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna. Transmisja online na żywo w TVP Sport (21.03.2025)

Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna [ZAPIS]

| Lekkoatletyka 
Sieradzki: bieg w moim wykonaniu fatalny [WIDEO]
fot. TVP Sport

Sieradzki: bieg w moim wykonaniu fatalny [WIDEO]

| Lekkoatletyka 
Walka do samego końca. Sieradzki z awansem do półfinału [WIDEO]
fot. TVP Sport

Walka do samego końca. Sieradzki z awansem do półfinału [WIDEO]

| Lekkoatletyka 
wyniki
wyniki
09 marca 2025
Lekkoatletyka
4 X 400 Metres, finał

1

Holandia
Holandia

3:24.34

2

Great Britain & N.I.
Great Britain & N.I.

3:24.89

3

Czechy
Czechy

3:25.31

4

Hiszpania
Hiszpania

3:25.68

5

Francja
Francja

3:25.80

6

Irlandia
Irlandia

3:32.72

Rozwiń
60 Metres, finał

1

Zaynab Dosso
Zaynab Dosso

7.01

2

Mujinga Kambundji
Mujinga Kambundji

7.02

3

Patrizia van der Weken
Patrizia van der Weken

7.06

5

Rani Rosius
Rani Rosius

7.10

6

Amy Hunt
Amy Hunt

7.10

7

Boglarka Takacs
Boglarka Takacs

7.12

8

Karolina Manasova
Karolina Manasova

7.14

Rozwiń
Pentathlon - Overall, finał

1

Saga Vanninen
Saga Vanninen

4922

2

Sofie Dokter
Sofie Dokter

4826

3

Kate O'Connor
Kate O'Connor

4781

4

Jade O'Dowda
Jade O'Dowda

4751

6

Sveva Gerevini
Sveva Gerevini

4487

7

Sandrina Sprengel
Sandrina Sprengel

4455

8

Beatrice Juskeviciute
Beatrice Juskeviciute

4413

9

Emma Oosterwegel
Emma Oosterwegel

4400

10

Celia Perron
Celia Perron

4362

11

Lovisa Karlsson
Lovisa Karlsson

4357

12

Yuliya Loban
Yuliya Loban

4277

13

Marijke Esselink
Marijke Esselink

4181

-

Verena Mayr
Verena Mayr

 

Rozwiń
Shot Put, finał

1

Jessica Schilder
Jessica Schilder

20.69

2

Yemisi Ogunleye
Yemisi Ogunleye

19.56

3

Auriol Dongmo Mekemnan
Auriol Dongmo Mekemnan

19.26

4

Fanny Roos
Fanny Roos

19.11

5

Jessica Inchude
Jessica Inchude

18.91

6

Alina Kenzel
Alina Kenzel

18.89

7

Katharina Maisch
Katharina Maisch

18.67

8

Jorinde van Klinken
Jorinde van Klinken

18.41

Rozwiń
3000 Metres, finał

1

Sarah Healy
Sarah Healy

8:52.86

2

Melissa Courtney-Bryant
Melissa Courtney-Bryant

8:52.92

3

Salome Afonso
Salome Afonso

8:53.42

4

Marta Garcia
Marta Garcia

8:53.67

5

Sarah Madeleine
Sarah Madeleine

8:53.96

6

Hannah Nuttall
Hannah Nuttall

8:54.60

7

Lea Meyer
Lea Meyer

8:55.62

8

Innes FitzGerald
Innes FitzGerald

8:57.00

9

Lisa Rooms
Lisa Rooms

9:04.90

11

Ludovica Cavalli
Ludovica Cavalli

9:07.20

-

Maureen Koster
Maureen Koster

 

Rozwiń
High Jump, finał

1

Yaroslava Mahuchikh
Yaroslava Mahuchikh

1.99

2

Angelina Topic
Angelina Topic

1.95

3

Engla Nilsson
Engla Nilsson

1.92

4

Christina Honsel
Christina Honsel

1.92

5

Morgan Lake
Morgan Lake

1.92

6

Elisabeth Pihela
Elisabeth Pihela

1.89

6

Imke Onnen
Imke Onnen

1.89

8

Marija Vukovic
Marija Vukovic

1.85

9

Lilianna Batori
Lilianna Batori

1.80

Rozwiń
4 X 400 Metres, finał

1

Holandia
Holandia

3:04.95

2

Hiszpania
Hiszpania

3:05.18

3

Belgia
Belgia

3:05.18

4

Great Britain & N.I.
Great Britain & N.I.

3:05.49

5

Francja
Francja

3:05.83

6

Czechy
Czechy

3:08.28

Rozwiń
800 Metres, finał

1

Samuel Chapple
Samuel Chapple

1:44.88

2

Elliott Crestan
Elliott Crestan

1:44.92

3

Mark English
Mark English

1:45.46

4

Catalin Tecuceanu
Catalin Tecuceanu

1:45.57

5

Elvin Canales
Elvin Canales

1:45.88

6

Ryan Clarke
Ryan Clarke

1:46.47

Rozwiń
3000 Metres, finał

1

Jakob Ingebrigtsen
Jakob Ingebrigtsen

7:48.37

2

George Mills
George Mills

7:49.41

3

Azeddine Habz
Azeddine Habz

7:50.48

4

Andreas Almgren
Andreas Almgren

7:50.66

5

James West
James West

7:51.46

6

Andrew Coscoran
Andrew Coscoran

7:51.77

7

Florian Bremm
Florian Bremm

7:55.83

8

Stefan Nillessen
Stefan Nillessen

7:55.83

9

Maximilian Thorwirth
Maximilian Thorwirth

7:56.41

10

Romain Mornet
Romain Mornet

7:56.98

11

Niels Laros
Niels Laros

7:57.18

12

Miguel Moreira
Miguel Moreira

7:59.81

Rozwiń
Pentathlon - 800 Metres, 5. kolejka

1

Kate O'Connor
Kate O'Connor

2:11.42

2

Saga Vanninen
Saga Vanninen

2:12.20

4

Celia Perron
Celia Perron

2:12.65

5

Emma Oosterwegel
Emma Oosterwegel

2:14.24

6

Sofie Dokter
Sofie Dokter

2:14.53

7

Sveva Gerevini
Sveva Gerevini

2:14.58

8

Jade O'Dowda
Jade O'Dowda

2:15.91

9

Beatrice Juskeviciute
Beatrice Juskeviciute

2:16.10

10

Sandrina Sprengel
Sandrina Sprengel

2:17.83

11

Lovisa Karlsson
Lovisa Karlsson

2:19.29

12

Marijke Esselink
Marijke Esselink

2:22.28

13

Yuliya Loban
Yuliya Loban

2:23.00

-

Verena Mayr
Verena Mayr

 

Rozwiń
Najnowsze
Kielce nie zwalniają! Sprowadzą jeszcze jednego Polaka
tylko u nas
Kielce nie zwalniają! Sprowadzą jeszcze jednego Polaka
(fot. własne)
Maciej Wojs
| Piłka ręczna / ORLEN Superliga 
Zawodnicy Industrii Kielce (fot. ORLEN Superliga / Industria Kielce)
Z wicelidera Bundesligi do Kielc! Hitowy transfer Polaka!
Adam Morawski przeniesie się z niemieckiego Melsungen do Industrii Kielce (fot. Paweł Bejnarowicz / ZPRP)
nowe
Z wicelidera Bundesligi do Kielc! Hitowy transfer Polaka!
(fot. własne)
Maciej Wojs
Polka w półfinale. Wygrała wojnę nerwów
Maja Chwalińska (fot. Getty Images)
nowe
Polka w półfinale. Wygrała wojnę nerwów
| Tenis / WTA (kobiety) 
Nowy sędzia w zespole Szymona Marciniaka!
Paweł Pskit (fot. PAP)
pilne
Nowy sędzia w zespole Szymona Marciniaka!
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Nowy turniej w Pucharze Świata? Chcą ocalić mniejsze skocznie
Po raz ostatni zawody PŚ mężczyzn w Villach odbyły się w 2007 roku (fot. Getty)
nowe
Nowy turniej w Pucharze Świata? Chcą ocalić mniejsze skocznie
| Skoki narciarskie 
Czas na pierwszy mecz el. MŚ. O której oglądać dziś Polska – Litwa?
 Polska – Litwa: kiedy i o której mecz eliminacji mistrzostw świata 2026? (fot. Getty Images)
Czas na pierwszy mecz el. MŚ. O której oglądać dziś Polska – Litwa?
| Piłka nożna / Reprezentacja 
45 lat Ronaldinho. Nocna maskotka i radosny futbol
Ronaldinho (fot. Getty)
45 lat Ronaldinho. Nocna maskotka i radosny futbol
Bartłomiej Najtkowski - zdjęcie
Bartłomiej Najtkowski
Do góry