03 lis 2018 | Piłka nożna

Porażka Widzewa, jak słynny mecz z Legią w 1997 [WIDEO]

Piłkarze Widzewa Łódź (fot. widzew.com/Marcin Olczyk)

Marcin Nowak

W 1997 roku Legia Warszawa prowadziła z Widzewem Łódź 2:0 do 88. minuty w meczu, który decydował o mistrzostwie Polski. Z boiska schodziła jednak pokonana 2:3. Spotkanie przeszło do historii polskiej piłki. Podobny cud znów zdarzył się w meczu Widzewa, choć tym razem to łodzianie musieli przełknąć gorzką pigułkę.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Problemy finansowe Legii. Klub pod nadzorem komisji

W spotkaniu 17. kolejki 2. ligi Widzew Łódź prowadził w Grudziądzu 2:0 do 89. minuty. Jednak po piorunującej końcówce miejscowej Olimpii, schodził z boiska pokonany 2:3. Zupełnie, jak Legia 21 lat temu.

W 33. minucie Daniel Mąka rozpoczął błyskawiczną kontrę Widzewa. Przebiegł pół boiska i dograł do Macieja Kazimierowicza, który z kilkunastu metrów pokonał Wojciecha Muzyka.

W 40. minucie znów w pole karne Olimpii wpadł Mąka, ale przepchnął go jeden z rywali. Bezpańską piłkę przechwycił jednak Mateusz Michalski i płaskim strzałem przy słupku podwyższył prowadzenie.

W końcówce spotkania zdarzył się jednak cud. Najpierw w 89. minucie po dośrodkowaniu Marcina Kaczmarka kontaktowego gola strzelił Konrad Handzlik.

Zanim widzewiacy otrząsnęli się po pierwszym ciosie – kilkadziesiąt sekund później wyrównał Przemysław Kita, który świetnie uderzył na bramkę gości.

W doliczonym czasie Olimpia poszła za ciosem. W polu karnym Widzewa został sfaulowany jeden z zawodników Olimpii i arbiter podyktował rzut karny. Uderzenie Roberta Ziętarskiego obronił jeszcze bramkarz, ale przy dobitce był już bez szans.

Takim wynikiem zakończyło się to niebywałe spotkanie. Była to dopiero druga porażka Widzewa w sezonie. Łodzianie nadal są liderem 2. ligi z 37. punktami. Olimpia Grudziądz po zwycięstwie zajmuje czwarte miejsce w tabeli z 28. "oczkami".

– Gratuluję gospodarzom determinacji i tego, że potrafili odwrócić losy meczu, bo mieliśmy go praktycznie pod kontrolą. Po strzeleniu dwóch bramek w pierwszej połowie nic nie zapowiadało, tego, że będziemy mieli kłopoty. Z minuty na minutę widać było jednak, że mamy problem w środku pola i tutaj na pewno tworzyła się przewaga rywala – powiedział po meczu trener Widzewa Radosław Mroczkowski.

Z kolei szkoleniowiec Olimpii Mariusz Pawlak dziękował za gratulacje i chwalił swoją drużynę za grę do końca. – Zagraliśmy dużo dobrych faz tego meczu na tle silnego przeciwnika, który wykorzystał swoje sytuacje przed przerwą. Widzew miał jeszcze jedną czy dwie okazje w drugiej połowie, ale na więcej nie pozwoliliśmy. Cieszymy się, że mimo swoich problemów wracamy do gry. Zespół pokazał charakter i myślę, że również umiejętności. Dziękuję moim zawodnikom – zaznaczył.