"Szybciej, wyżej, drożej". Superliga z piekła rodem

fot. Getty Images
fot. Getty Images

Kiedy baron Pierre de Coubertin uczynił dewizę "Citius, Altius, Fortius" – czyli "Szybciej, wyżej, mocniej" maksymą ruchu olimpijskiego w 1894 roku, świat wyglądał zgoła inaczej i nawet umysł oraz wyobraźnia Leonardo da Vinci, czy słowa Juliusza Verne’a nie były w stanie pomieścić wizji naszej rzeczywistości. Patrząc na ostatnie zmiany w piłce nożnej, która wybiła się na grę co najmniej równą potędze olimpizmu, trzeba by w odniesieniu do niej AD 2018 przenieść akcent i ostatnie słowo zamienić łacińskim "drożej" – "pretiosa".

Dzięki "Football Leaks" wiemy, że szarlatańskie pomysły utworzenia Superligi to nie mrzonki, a ponura rzeczywistość, której chcieliby najbogatsi. Nawet jeśli odsunięta w czasie, to nie można wykluczyć, że kiedyś okaże się realna.

Znajomy finansista od dawna wieszczy upadek futbolu. Nie gwałtowny, to ma być jego zdaniem proces. Zaczął się całkiem niedawno, gdy telewizje zaczęły transmitować tyle futbolu, że skonsumowanie go jest niemożliwe. Zwyczajnie nie da się śledzić wszystkich procesów zachodzących we wszystkich klubach, bo na upartego można oglądać nawet ligę w Indiach, Australii, czy Afryce Południowej.

Co dopiero mówić o Starym Kontynencie. Piłka – jego zdaniem – przez potężne zastrzyki z Chin oraz Zatoki Arabskiej uratowała pozorną krzywą wzrostu. Korekta kursu nieodzowna, pytanie tylko kiedy nastąpi.

Obcy element

W dobie coraz głośniejszych ruchów "against modern football" i tęsknoty za prostotą odbioru (nie konsumpcji) piłki nożnej coraz więcej będzie dyskusji o tym, dokąd zmierza ten ważny dla miliarda ludzi przemysł. Dopóki raz na jakiś czas przykładowe Leicester City zdobędzie tytuł mistrzowski (mając przecież potężne, ale mniejsze od innych zaplecze finansowe), dopóty wielu będzie się samouspokajało, że wszystko jest ok. Śmiem twierdzić, że sygnały temu przeczące nigdy nie były silniejsze. Jednym z nich jest wykluczający takie sytuacje projekt Superligi.

Nie ma co wracać do korzeni, do tego, że futbol w dzisiejszej postaci jest jak najdalszy od rozrywki dla robotników, którzy o 15 w sobotę kończyli pracę w angielskich fabrykach i mieli półtora dnia wolnego. Od tamtych chwil, gdy sekretarz klubu z kapeluszem chodził między kibicami zrzucającymi się na premię dla strzelca trzech goli (obowiązkowo w jednej połowie gry). Było i minęło.

Dziś kluby to ponadnarodowe marki, bliższe koncernom. Dbają oczywiście o swój twardy elektorat, ale procent kibiców przybywających np. na Old Trafford na jeden, dwa mecze w sezonie waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu podczas każdego spotkania. Kilka lat temu jeden z zagorzałych fanów United – barman tłumaczył mi w hotelu po meczu Ligi Mistrzów w Manchesterze, że "ci ludzie nie znają nawet naszych przyśpiewek, to całkowicie obcy element". No tak, ale ten element zostawia krocie w klubowym sklepie. Japończycy w Madrycie, których za każdym razem na Santiago Bernabeu widzę z torbami wypchanymi produktami, zostawiają przy każdej wizycie grube tysiące euro.

Przeciętni piłkarze zarabiają miliony, lepsi dziesiątki, najlepsi setki. Prawo rynku. Jednocześnie pęd ku skomercjalizowaniu i zarabianiu przybrał rozmiary monstrualne. Siłą futbolu było podobieństwo. Granie na polskim podwórku w latach 80-tych między trzepakami było bliskie nawet największym meczom, głównie rzecz jasna duchem rywalizacji. Dziś z VAR-em, piłkarzami-celebrytami, którzy nawet nie udają, że czasem im się zwyczajnie nie chce, itd. jest zupełnie inaczej.

To oczywiście generalizowanie, być może krzywdzące, ale nigdy nie zapomnę, gdy jeden ze zwycięzców Ligi Mistrzów (nie z Polski) tłumaczył mi kiedyś w prywatnej rozmowie, jak to w szatni wielkich drużyn prawdziwa mobilizacja rodzi się kilka razy do roku, a w wywiadach zwykle wciska się przysłowiowy kit, uzgodniony z klubowym rzecznikiem.

Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)

Cyrk obwoźny

O ile idea limitowania meczów towarzyskich reprezentacji przez powstanie Ligi Narodów ma sens, o tyle zamknięcie najbogatszych klubów w ich Superlidze niedostępnej dla "zwykłych" jest pomysłem z piekła rodem. Dobrze, że w ostatnich godzinach pojawia się coraz więcej sygnałów przeciw. Po trosze choćby UEFA nie ma innej możliwości – bo bije to w jej interesy, poza tym trzeba zapewniać kibiców, że "we care about football", skoro "Football Leaks" pokazują brudne oblicze piłki, która zamieniła się w najgorszą odmianę polityki, jeśli wierzyć przeciekom, które do nas docierają. Czy jednak, po aferach w FIFA z ostatnich lat, ludzie skłonni są uwierzyć, że specjalne traktowanie szejków lub innych inwestorów to mrzonka? Bogaty zawsze wiedział, że najdroższy z księgowych musi znaleźć lukę w prawie. Biedniejszy od zawsze płacił, bo nie miał innego wyjścia.

Być może za kilka(naście) lat dojdzie do rewolucji. Bayern, Real, czy Manchester United stanie się podobny do obwoźnego cyrku i owszem, raz na miesiąc zagra u siebie, ale co do zasady będzie grał z innymi bogatymi w opłaconej miliardami za prawa telewizyjne Superlidze, zabierając duży kawał tortu, którym dziś dzieli się z biedniejszymi. Zapewne także na innych kontynentach, wszak już teraz chciano zrobić ligowe El Clasico w USA. Świat dobrze zna arogancję (piłkarskiej) władzy, której twarz znamy z poprzednich skandali. Opinia publiczna Superligi jeszcze nie zaakceptowała, ale jeśli pozycja organizacji jak FIFA będzie coraz słabsza wobec kapitału, to co nas czeka? Jak wynika z "Football Leaks", w pewnym momencie ten przekaz zostanie właściwie opakowany i żadne protesty kibiców nie pomogą.

Potężne kluby udają, że nie potrzebują nikogo, poza sobą. I choć pycha kroczy przed upadkiem, zdają się o tym nie pamiętać. Zagraniczni i bajecznie bogaci właściciele nie muszą czuć związku ani z krajem, ani z miastem, z którego wywodzi się dany klub. Dla nich to międzynarodowe projekty. Jednak zastąpienie tradycji i tożsamości projektem "ponad" ma dla mnie taki sam sens, jak niesławne godło reprezentacji, które miało zastąpić Orzełka na koszulkach polskiej reprezentacji.

Esport czai się za rogiem

Nie ma się co dziwić temu, że w FIFA z niepokojem patrzy się na gwałtowny rozwój esportu. Oto gałąź rozrywki która nie jest regulowana przepisami i przez międzynarodową organizację, silnie wiąże emocjonalnie i pozwala spędzać wolny czas. Buduje kariery, które przemawiają do młodych ludzi, daje im marzenia. Angażuje. Skąd my to znamy?

Nie wolno odcinać się od korzeni. Chęć zysku nie usprawiedliwia wszystkiego. Nawet w biznesie, którym stał się futbol.

Okiem redakcji: Klopp, Guardiola, Ferguson. Jak zastąpić wielkich trenerów?
fot. Getty Images
Okiem redakcji: Klopp, Guardiola, Ferguson. Jak zastąpić wielkich trenerów?

Najnowsze
Puchar Sześciu Narodów. Francja zdobyła trofeum
Puchar Sześciu Narodów. Francja zdobyła trofeum
| Inne / Rugby 
Francja pokonała Szkocję i zdobyła Pucharu Sześciu Narodów (fot. Getty Images)
Podolski wprost po meczu z Motorem. "Za to nam płacą"
Lukas Podolski (fot. PAP)
Podolski wprost po meczu z Motorem. "Za to nam płacą"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Sportowy wieczór (15.03.2025). Powrót po 21 latach
Sportowy wieczór
transmisja
Sportowy wieczór (15.03.2025). Powrót po 21 latach
| Sportowy wieczór 
Polska Liga Boksu: Legia – Imperium Boxing Wałbrzych [ZAPIS]
Polska Liga Boksu, 1. kolejka: KB Legia Warszawa – Imperium Boxing Wałbrzych.
Polska Liga Boksu: Legia – Imperium Boxing Wałbrzych [ZAPIS]
| Boks 
Socca Heroes Calisia Castle [ZAPIS]
Socca Heroes Calisia Castle – turniej reprezentacji narodowych
Socca Heroes Calisia Castle [ZAPIS]
| Piłka nożna 
Wielki powrót w Warszawie! Dominacja w pierwszym meczu
Legia Warszawa wygrała inauguracyjny mecz Polskiej Ligi Boksu (fot. PAP/Leszek Szymański)
Wielki powrót w Warszawie! Dominacja w pierwszym meczu
| Boks 
Polska - Grecja. Finał Socca Heroes Calisia Castle [MECZ]
Polska - Grecja. Socca Heroes Calisia Castle [MECZ]
Polska - Grecja. Finał Socca Heroes Calisia Castle [MECZ]
| Piłka nożna 
Do góry