Jeden z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na świecie, nasz jedynak w najlepszej koszykarskiej lidze świata, od początku skazany na sport – tata był pięściarzem, a mama siatkarką. Marcin Goratat jest bohaterem 6. odcinka "Orłów Sportu". – Zdaję sobie sprawę, że każda moja decyzja będzie miała znaczenie na to, jak Polacy będą postrzegani w Stanach Zjednoczonych – powiedział gracz Los Angeles Clippers w rozmowie z Sylwią Dekiert.
Początki
Głupio było mi z etykietką "syna Gortata", ponieważ były duże oczekiwania. Zawsze mówiło się, że będę pięściarzem albo siatkarzem, a ja zawsze byłem piłkarzem. Dopiero w wieku 18 lat zdecydowałem się zmienić dyscyplinę z piłki nożnej na koszykówkę. To był moment przełomowy w moim życiu.
Jedyny Polak w NBA
Niesamowite doświadczenie, niesamowity prestiż. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że 40 milionów Polaków ogląda mnie codziennie. Jest to wielka odpowiedzialność. Każda decyzja, którą podejmę na parkiecie lub jakaś wypowiedź w mediach, będzie związana z tym, jak Polacy będą postrzegani w Stanach.
Treningi
Mam jeden trening dziennie, który trwa trzy-cztery godziny. Zaczynamy od siłowni, potem przechodzę do pokoju fizjoterapeutów, z którymi pracuję nad moim zakresem ruchu. Później wychodzę na boisko, gdzie trenuję indywidualnie – rzuty, technikę pod koszem. I zaczynam trening z drużyną. Od półtorej do dwóch godzin. Jak prezentujemy się słabiej, to trener przetrzymuje nas dłużej. Na koniec musisz oddać ciału to, co dało tobie na treningu. Czyli rehabilitacja i odnowa.
Przyszłość
Bardzo dużo zainwestowałem w Polsce i gdyby nie koszykówka, to nie wiem czy chciałbym mieszkać w USA przez 12 miesięcy w roku. Fajnie jest przyjechać i odpocząć w Los Angeles czy Orlando, ale po zakończeniu kariery chciałbym na dłużej wrócić do Polski.