Artur Szpilka pokonał Mariusza Wacha niejednogłośną decyzją sędziów w walce wieczoru na KnockOut Boxing Night 5 w Gliwicach. Polska walka roku nie zawiodła oczekiwań kibiców, a jej rezultat wzbudził kontrowersje. Czy to otworzy drogę do rewanżu? – Mamy właściwie gotowy produkt. Świetna walka, kapitalna końcówka i mnóstwo kontrowersji – oceniał komentator TVP Sport, Piotr Jagiełło.
"Jeśli wygra Wach to przed czasem, jeśli Szpilka to na punkty" – wróżyła większość pięściarskich ekspertów. Przewidywania okazały się trafne. "Szpila" miał inicjatywę, ale jego ciosy nie robiły większego wrażenia na znanym z wytrzymałości "Wikingu". Ten drugi do ofensywy ruszył dwukrotnie. W ostatniej rundzie posłał rywala na deski i był bliski zakończenia pojedynku przed czasem.
Gdy spiker ogłaszał werdykt w obydwu obozach widać było niepewność. Ostatecznie dwóch arbitrów punktowało wygraną Szpilki – 95:94 i 97:93, a jeden Wacha 96:93. Wielkie kontrowersje wzbudziła szczególnie pierwsza karta punktowa należąca do sędziego Eugeniusza Tuszyńskiego.
– Słyszeliśmy reakcję kibiców, którzy gwizdali jeszcze długo po zakończeniu walki. Zaczęli już w momencie kiedy pierwszy sędzia – "Stevie Wonder" – wypunktował 97:93. Nie wiem jak on oglądał tę walkę. Wyglądało to tak, jakby jego karta była wypełniona na długo przed pojawieniem się zawodników w ringu. Przypomnę, że rundy w boksie punktuje się 10:9, a więc uznał on, że Artur wygrał przynajmniej siedem z nich. Dodatkowo nie wypunktował nokdaunu z ostatniej rundy – wykładał po walce w studiu TVP Sport, Leszek Dudek, ekspert pięściarski.
Jego zdaniem walkę powinien wygrać "Wiking". – To nie była walka, którą można było zapisać po stronie Artura Szpilki. Część kibiców oczywiście widziała jego zwycięstwo. Wyrównanych rund było na tyle dużo, że można byłoby znaleźć jego delikatną przewagę. Wszystkie mocne ciosy zadawał jednak Wach. W ten sposób przestawiał i rozbijał Szpilkę. Myślę, że w przypadku dwunastorundowego pojedynku Wach cieszyłby się ze zwycięstwa przed czasem – przyznał Dudek.
Spokojniej do werdyktu podchodził Wach. – Kondycyjnie byłem przygotowany naprawdę znakomicie. Zabrakło jednej rundy. Przespałem gdzieś jedną rundę. Mam nadzieję, że Szpilka i jego promotor pozwolą mi w przyszłym roku na rewanż. Na pewno damy bardzo dobrą walkę. Dziękuję Arturowi, że postawił naprawdę wysoko poprzeczkę – twierdził niespełna 39-letni pięściarz, który przegrał po raz czwarty w karierze.
Szpilka początkowo nie stanął do wywiadu po walce, gdyż bardziej interesowały go wydarzenia poza ringiem. Trener Andrzej Gmitruk oraz jego partnerka Kamila Wybrańczyk powstrzymywali 29-latka przed dołączeniem do przepychanki. "Szpila" ostatecznie wrócił do reportera Bogusława Soleckiego. – Ostatnią rundę wygrał Mariusz. Do tego momentu to ja prowadziłem, to mówili mi trenerzy. To było dziesięć rund z wielkim chłopem. Bardzo mnie zmęczyło. (...) Raz mnie trafił, ale podniosłem ręce. Od początku tę walkę wygrywałem. Tylko nie wiem, czy było tam liczenie? – pytał bokser.
Emocje po walce nie opadły jeszcze długo i wydają się świetnym gruntem pod rewanż. – To co się wydarzyło powinno otworzyć drogę do walki Wach – Szpilka II. Tak działa się w Wielkiej Brytanii czy USA – zaznaczał i prognozował Izu Ugonoh niedługo po ostatnim gongu.
Następne