07 gru 2018 | Piłka nożna / Włochy

Inter się odradza. Egzamin dojrzałości w Derby d'Italia

Luciano Spalletti i Maurco Icardi (fot. Getty Images)

Marcin Borzęcki

Po latach tkwienia w marazmie, Inter Mediolan w końcu wychodzi na prostą. Przed piłkarzami Luciano Spallettiego w piątkowy wieczór prawdziwy egzamin dojrzałości – wyjazdowy mecz z Juventusem.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Rozwijał Adriano, Toniego, Mutu... Teraz czas na Krzysztofa Piątka

Inter Mediolan w 2010 roku wygrał Ligę Mistrzów i mistrzostwo Włoch, a rok później po raz ostatni znalazł się na podium Serie A. Od tamtego czasu piłkarze z Lombardii grali co najwyżej przeciętnie i nie potrafili nawiązać do najlepszych czasów w historii klubu. Wygląda jednak na to, że Nerazzurri powoli odbudowują zakurzoną markę.

Trzecie miejsce w tabeli i trzy punkty straty do lidera. W końcu miejsce w Lidze Mistrzów i wciąż duże szanse na awans fazy pucharowej – oto bilans Interu w tym sezonie. W piątek kolejna odsłona legendarnych Derby d'Italia z Juventusem – tym razem na Allianz Stadium.

Jeśli chcieć szukać przyczyn chudych lat Interu, trzeba by się cofnąć do początku obecnej dekady. Klub z Mediolanu był w idealnym położeniu – dopiero co zwyciężył w Champions League, od lat był główną siłą w Serie A i wydawało się, że odpowiednio zarządzany może jeszcze długo utrzymywać się na topie. Jak się jednak szybko okazało – decyzje podejmowane tuż po osiągnięciu tak wielkiego sukcesu są kluczowe i kilka nietrafionych pomysłów może zrujnować nawet najporządniejszą konstrukcję.

Szybko okazało się, że piłkarze doprowadzający mediolańczyków do triumfu w LM przeżywali wówczas apogeum kariery, a każdy kolejny rok doprowadzał ich do coraz gorszej dyspozycji. Fatalnie na zespół wpłynęły też przenosiny Jose Mourinho do Realu Madryt oraz kiepski transfery. Do klubu trafił bowiem szereg przeciętnych piłkarzy, którzy dość szybko pokazali, że nie potrafią zagwarantować odpowiedniej jakości.

Wskutek wielu komplikacji Inter popadł w ruinę. Zamiast walczyć o najwyższe cele na arenie krajowej, Nerazzurri plątali się w okolicach środka tabeli. Zamiast rywalizować w Lidze Mistrzów, pozostała im co najwyżej Liga Europejska. A wybitnych piłkarzy zastąpili przeciętniacy, którzy nie potrafili zagwarantować odpowiednich wyników.

Luciano Spalletti (fot. Getty Images)

Działacze klubu nie trafiali również wybierając kolejnych trenerów. Pracy na San Siro nie sprostali bowiem kolejno Rafael Benitez, Leonardo, Gian Piero Gasperini, Claudio Ranieri, Andrea Stramaccioni, Walter Mazzarri, Roberto Mancini, Frank de Boer oraz Stefano Pioli... Sytuacja zaczęła jednak ulegać poprawie latem 2017 roku, gdy drużyną przejął Luciano Spalletti.

59-latek umiejętnie poukładał piłkarzy, przestawił ich na defensywny, ale skuteczny styl gry i tym sposobem konsekwentnie punktował. W pierwszym sezonie pracy w Mediolanie Nerazzurri zajęli czwarte miejsce w stawce i choć strata do Juventusu wyniosła aż 23 punkty, to najważniejszy dla klubu okazał się powrót do Ligi Mistrzów. Powrót gwarantujący nie tylko prestiż, ale i ogromny zastrzyk finansowy.

W tym sezonie piłkarzy z San Siro znów może nie grają przesadnie efektownie, ale są przede wszystkim skuteczni. Z zaledwie trzypunktową stratą do Napoli zajmują trzecie miejsce w Serie A i mają duże szanse na awans do fazy pucharowej. I choć przed Spallettim jeszcze dużo pracy, to kibice nie mają wątpliwości, że Inter kroczy właściwą ścieżką i w końcu jest na najlepszej drodze do odbudowy potęgi. A szansa, by to udowodnić – już w piątkowy wieczór podczas Derby d'Italia z odwiecznym rywalem, Juventusem.