– Uważam, że była realna szansa na to, by Polki wyszły z grupy na mistrzostwach, ale to zamazałoby tylko fatalny obraz piłki ręcznej. Potrzeba zmian w Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Ci ludzie od lat rozwalają nasz sport. Mają ciepłe posadki i są przyklejeni do dobrze płatnych stołków – mówi Jerzy Ciepliński, w przeszłości trener reprezentacji Polski kobiet i licznych żeńskich klubów. Jego zdaniem polska piłka ręczna wymaga gruntownych reform, zwłaszcza w szkoleniu trenerów.
Maciej Wojs, SPORT.TVP.PL: – Jak ocenia pan występ polskich szczypiornistek na mistrzostwach Europy we Francji?
Jerzy Ciepliński: – Uważam, że była realna szansa na to, by awansować do kolejnej rundy. Kilka bramek rzuconych więcej, kilka błędów mniej i można było wyjść z grupy. To jednak zamazałoby tylko fatalny obraz piłki ręcznej w Polsce. Osobiście inaczej dobrałbym reprezentację jeśli chodzi o skład osobowy.
– Jakich zmian by pan dokonał?
– Nie rzucę panu nazwiskami, ale uważam, że tylko 5-7 zawodniczek prezentuje odpowiedni poziom międzynarodowy – taki, dzięki któremu mogą skutecznie funkcjonować na poziomie światowym. Pozostałe się do tego nie nadają. Jako trener dobrałbym do wspomnianej grupy 19-latki i 20-latki, które zdobywałyby doświadczenie i umiejętności, dzięki czemu za dwa lub trzy lata miałyby szanse grać o najwyższe pozycje. Proszę popatrzeć na kilka innych reprezentacji, gdzie zawodniczki właśnie w takim wieku odgrywają już znaczącą rolę. My natomiast znowu będziemy musieli szukać rozwiązań alternatywnych i łączyć skład z tych zawodniczek, które w kadrze były, z tymi, które mogłyby dojść. To nie jest najlepsze rozwiązanie.
– To jednak problem nie tylko naszej dyscypliny. W Polsce pokutuje myślenie, że młodym zawodnikiem wciąż jest osoba mająca 24 czy 25 lat...
– Ktoś, kto rzeczywiście orientuje się w piłce ręcznej, musi mieć świadomość, że są różnice pomiędzy męską i damską piłką ręczną. W żeńskiej skutecznie można grać w wieku bardzo młodym – i to już na najwyższym poziomie. Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn – tu siła fizyczna i niektóre inne elementy sprawiają, że w "cenie" są ci gracze o kilka lat starsi. U pań dobrze wyszkolona juniorka, taka 19-letnia, może z powodzeniem grać na światowym poziomie.
– Mówi pan o postawieniu na młode zawodniczki, podczas gdy trener Krowicki nawet w meczach towarzyskich stawiał na tę samą grupę doświadczonych już piłkarek, które grały po 45-50 minut...
– Dlatego ja osobiście postawiłbym na inne rozwiązania. Tak jak mówiłem: z tego składu 5-7 zawodniczek posiada predyspozycje do gry na najwyższym poziomie. Pozostałe niestety nie sprawdziły się na tym polu. Wcześniej sięgnąłbym więc po grono młodych zawodniczek. Ale pan pewnie zapyta czy takie w Polsce są.
– Otóż to.
– Przecież to jasne! Nie ma, na dzisiaj ich nie ma. Nie mamy zawodniczek, które osiągałyby wyniki w kadrach młodzieżowych i które "z marszu" wejdą do zespołu seniorskiego. Nie pokuszę się o konkretne nazwiska, bo nie chcę kogoś pominąć, ale osobiście uważam, że znajdziemy 10 osób, które są utalentowane i jeśli będzie się z nimi odpowiednio pracować, w przyszłości staną się dobrymi zawodniczkami. Zwracam tu uwagę na tę konieczność pracy – bo one mają już pewne zaległości, ale należy próbować je wyrównać, by później zebrać owoce w rywalizacji seniorskiej.
– Co było bolączką reprezentacji w trakcie mistrzostw?
– To trudne pytanie. Postawię przede wszystkim na sposób gry. Już tłumaczę: nawet jeśli zawodniczka posiada pewne niedociągnięcia techniczne, może je nadrobić cechami motorycznymi. I tu zabrakło mi pełnego wykorzystania szybkości i dynamiki. Tego w naszej grze nie było.
Nie wierzę w to, że w ZPRP znajdzie się ktoś odważny, kto powie: "Panowie, dziękujemy, wręczymy wam jeszcze ordery, ale nie niszczcie już tej dyscypliny..."
– A kwestie rozwiązań w ataku pozycyjnym? Gry w przewadze 6 na 5?
– Proszę pana, to trudne tematy. Wie pan dlaczego? W mojej ocenie w obecnej piłce ręcznej nie ma już takiego pojęcia jak "zagrywka". Załóżmy, że zaczynamy atak pozycyjny. Zespół przeciwnika stara się działać destrukcyjnie, tak aby uniemożliwić rozegranie ataku. O klasie zespołu świadczyć będą umiejętności i zachowania zawodniczek przy tej destrukcji przeciwnika. Jestem zaskoczony jakimiś tablicami, na których trenerzy pokazują jakie kolejne posunięcia należy wykonać. Przecież proszę sobie wyobrazić, że jeden ruch przeciwnika w inną stronę zdeterminuje powodzenie całej akcji! My nie umiemy wykorzystywać tego momentu, bo włącza się taktyka indywidualna zawodnika, jego umiejętności techniczne, sposób widzenia przestrzeni, w której się znajduje...
– W tym wszystkim zaskakujące było zdarzenia z meczu z Danią, kiedy trener Krowicki zaproponował rozegranie ataku w konkretny sposób, a liderki jego zespołu, Kinga Achruk i Karolina Kudłacz-Gloc, nie znały tego rozwiązania.
– Nie wiem z czego to wynikało. Znam trenera Krowickiego od lat i nie wierzę, że tak doświadczony szkoleniowiec mógłby zaproponować zawodniczkom sposób rozpoczęcia ataku pozycyjnego, który nie jest im znany.
– Odpowiedź zawodniczek wskazuje coś innego.
– Tak i niestety, ale nie rozumiem tego.
– Pana zdaniem wyniki osiągnięte za kadencji trenera Krowickiego odpowiadają potencjałowi reprezentacji? Przez te trzy lata wyciśnięto z kadry maksimum?
– Potencjał nie jest najlepszym, powiedziałbym nawet, że jest zły, ale pomimo tego nie zgadzam się z pewnymi pociągnięciami trenera. Ale to można powiedzieć dzisiaj, analizując pewne rozwiązania osobowe i wykorzystując elementy statystyki. Poza tym jesteśmy z boku, widzimy kadrę w określonej przestrzeni. Trenerzy zaś są bezpośrednio przy zawodniczkach, widzą je w trakcie treningów, meczów towarzyskich i mistrzowskich. Podjęli określone decyzje i uzyskali określone wyniki – to jest druga strona medalu. Uważam jednak, że bezpośredni atak na trenera i pytanie go o dymisję trzy minuty po meczu był niedopuszczalny. Dzisiaj z kolei trzeba już analizować wszystkie elementy, pokazać co było dobre i złe. Po obu stronach znajdziemy sporo argumentów.
– Podnosi pan temat pytania o dymisję, które trener usłyszał od dziennikarki TVP Sport Sylwii Michałowskiej tuż po meczu. W felietonie w "Przeglądzie Sportowym" atakuje pan nie tylko ją, ale też będące w studiu TVP Annę Wysokińską i Karolinę Szwed-Oerneborg. Pana zdaniem pytanie o dymisję nie powinno paść?
– Komentujące w studiu powinny zajmować się meczem, a nie polityką związaną z koncepcjami trenerskimi. Wydaje mi się, że to osoby, które znając piłkę ręczną od praktycznej strony, powinny komentować to, co widzą na boisku. Pozostałą analizę powinny jednak zostawić komu innemu, kto zrobiłby to trafniej i dobitniej. Natomiast jeśli chodzi o samo pytanie... Osobiście przeżyłem podobną historię, dlatego jestem na to bardzo uczulony. Kiedyś na mistrzostwach świata, zresztą pierwszych na które doprowadziłem zespół, przegraliśmy z Węgierkami, czyli ówczesnymi wicemistrzyniami świata. Tuż po meczu podbiegł do mnie dziennikarz i mówi: "Panie! Pan się już podał do dymisji czy nie?". Proszę wyobrazić sobie stan psychiczny i nerwowy człowieka, który przegrywa mecz. Tutaj powinna obowiązywać kultura. Dlatego absolutnie ganię takie zachowanie.
– Dzisiaj to pytanie jest już adekwatne?
– Tak. Ale to pytanie powinno dotyczyć nie tylko kadry trenerskiej, ale też zawodniczek. Zacznę od trenerów. Wydaje mi się, że trzecie przegrane zawody to sygnał, który powinien zostać maksymalnie przeanalizowany. Musi zostać postawione pytanie czy istnieje szansa, by w tym składzie szkoleniowym jeszcze się rozwinąć. Jako trener nie chcę wydawać wyroku, jednak uważam, że trener Krowicki będzie się musiał bardzo mocno tłumaczyć z tych wyników i przekonywać, by kontynuować pracę. Jeżeli chodzi o skład zawodniczy – pozostawiłbym z niego około pięciu osób i postawił na młodzież.
– To nie przekreśliłoby całkowicie szans na udział w mistrzostwach świata i wyjazd na igrzyska? Jesteśmy przecież tuż za półmetkiem cyklu olimpijskiego.
– Jeżeli doświadczona zawodniczka teraz, w trakcie mistrzostw, nie jest w stanie wykonać podstawowych elementów, to nie sprawdzi się w żadnym cyklu olimpijskim! One mają duże braki w wyszkoleniu, zaległości, brakuje im odpowiednich nawyków. Nie będą zawodniczkami dużej klasy. Stąd też moim zdaniem nie ma dużego ryzyka, by podziękować i pożegnać pięknie niektóre panie, a pozostawić małą grupę i dołączyć do nich młode zawodniczki, które intensywną pracą doprowadzić można do poziomu międzynarodowego. To, że grają u nas w lidze nie świadczy, że podołają, ale poprzez permanentne stawianie na nie możemy tego dokonać.
– Zgrabnie można tu przejść do tematu szkolenia. Kadra seniorska to okno wystawowe dyscypliny. To, co decyduje o sile całego sportu, to jednak wyniki reprezentacji młodzieżowych, których nie ma.
– I dlaczego ich nie ma pana zdaniem?
– Uważam, że to efekt braku odpowiednio wykwalifikowanych nauczycieli, którzy szkolą dzieci przy pierwszym ich kontakcie z piłką ręczną. Mówimy, że nie mamy zdolnej młodzieży. To bzdura. Nie mamy osób, które potrafią nauczyć ich tego, co odpowiada potrzebom obecnej piłki ręcznej. To tak sprawa tego, co przekazywane jest im na kursokonferencjach, jak i otwartości samych trenerów na wiedzę osób z innych krajów oraz wsparcie ich w walce z codziennymi problemami.
– Ma pan rację. Ale wie pan kto prowadzi te kursokonferencje? Od lat prowadzą je ci sami wykładowcy, do niedawna prowadził je też pan Eliasz. Zajmują się tym od lat! Więc do kogo powinniśmy mieć pretensje o poziom kursokonferencji i dyscypliny? Wie pan, ja nie potrafiłbym usiąść w telewizji przed kamerą i analizować tego, na co przez lata miałem wpływ, a spieprzyłem będąc wykładowcą i tym, który programuje szkolenie. Mówi się – i tu się pewnie pan zgodzi – że piłka ręczna jako dyscyplina dynamicznie rozwija się: jeśli chodzi o sposób gry, o wykorzystanie zawodników...
W związku są ciepłe posadki i ludzie przyklejeni do dobrze płatnych stołków. Tam nie dopuszcza się osób, które chcą coś zmienić
– Tak, uważam, że w ostatnich latach widać dynamiczny rozwój.
– A metody szkoleniowe stosowane u nas w kraju pochodzą z lat 70. Jeśli przeanalizuje pan tematykę tych kursów, to można się złapać za głowę. Ona nie odpowiada potrzebom pracy trenerów na poszczególnych etapach szkoleniowych. To daje panu odpowiedź dlaczego z naszą piłką dzieje się tak, a nie inaczej. Zapyta mnie pan: co należy zrobić? Tego nie da się opisać w jednym zdaniu. Od dziecka trzeba przygotować zawodnika, który będzie skutecznie funkcjonował na wszystkich etapach – juniorskim, młodzieżowym i seniorskim. To musi być człowiek o odpowiednim potencjale możliwości motorycznych i techniczno-taktycznych, a to jak się rozwinie – to już jest inna sprawa. Jeżeli my takiego człowieka znajdziemy, a polska młodzież jest bardzo zdolna, i oddamy go obróbce trenerom, którzy nie są do tego przygotowani, to jasne, że wyniku nie może być! Zwrócę uwagę na jeszcze jedną rzecz: nawet jeśli ktoś na dole tej piramidy – ktoś, kto rozpoczyna nabór dzieci do dyscypliny – dobrze dobierze podopiecznych, ale na następnym etapie szkolenia dziecko trafi na trenera, który nie ma pojęcia co powinien zrobić, to taki zawodnik cofa się i już z pewnymi brakami startuje do następnego etapu. Zauważył pan ilu trenerów kadry juniorów czy juniorek zmienialiśmy w ostatnich latach?
– Tych zmian było sporo, choćby kilka dni temu kadrę juniorów z rocznika 2000 objął Bartłomiej Jaszka.
– No i jeśli on przyjedzie na zgrupowanie i dostanie na nim "materiał", który jest nieodpowiednio przygotowany, to cóż on zrobi w ciągu tygodnia treningów? To są błędy systemu! Za błędy systemu odpowiadają ci, którzy ten system programują, kontrolują i organizują. To są konkretni ludzie w Związku Piłki Ręcznej w Polsce.
– Co pana zdaniem można w tej kwestii zrobić?
– Sport nie znosi pustki. Moim zdaniem należy działać równolegle, to znaczy wykorzystać ten potencjał, który tkwi w zawodnikach oraz zawodniczkach i jednocześnie bardzo mocno zwrócić uwagę na nabór i selekcję na poszczególnych etapach w celu wyłowienia osób, które mogą się sprawdzić w obecnej piłce ręcznej. Chodzi o opracowanie innego sposobu, który pozwoli na skuteczne wyszkolenie zawodników dużej klasy.
– Brak w tym wszystkim konkretów.
– O konieczności zmian mówię od lat. Jeżeli te same osoby w ZPRP nie dopuszczają nikogo, kto mógłby cokolwiek zmienić, to mamy tego efekty. I nie mówię tu o sobie.
– Uważa pan, że same zmiany w strukturach ZPRP będą rozwiązaniem?
– To jest podstawa. Ci ludzie od lat rozwalają piłkę ręczną. Ale nie jest to recepta na sukces. Trzeba pozwolić nowej i dobrej ekipie inaczej pracować na wszystkich etapach szkolenia.
– Mamy w Polsce takich ludzi?
– Mamy, zapewniam.
– Więc gdzie są teraz?
– Są odsuwani. W związku są ciepłe posadki i ludzie przyklejeni do dobrze płatnych stołków. Tam nie dopuszcza się osób, które chcą coś zmienić, dodać i nie zgadzają się z personami funkcjonującymi w tamtejszym "Bizancjum".
– Sugeruje pan, że o stanie polskiej piłki ręcznej decydują osobiste pobudki?
– Osobiste i finansowe, tak jest.
– Jakim cudem tyle lat to funkcjonuje?
– Bo wszyscy się chronią. Dzisiaj prezes ZPRP powinien podziękować całej komisji szkoleniowej. Trener reprezentacji? To w tym momencie inna sprawa. Ja go nie bronię, bo przecież nie ma wyników, ale w pierwszej kolejności trzeba podziękować tym, którzy decydują o szkoleniu i obsadzić te pozycje nowymi ludźmi. Dlaczego mamy liczyć na to, że ci, którzy doprowadzili do obecnego stanu nagle zaczną działać inaczej? No nie zaczną, bo są niekompetentni.
– Mamy powody, by wierzyć, że dojdzie do zmian?
– Moim zdaniem nie. W każdej dziedzinie życia istnieją układy, na które nie ma rady. Nie wierzę w to, że znajdzie się ktoś odważny, kto powie: "Panowie, dziękujemy, wręczymy wam jeszcze kwiaty i ordery, ale nie niszczcie już tej dyscypliny"...
Jerzy Ciepliński – trener piłki ręcznej, były selekcjoner reprezentacji Polski kobiet i szkoleniowiec m.in. Startu Elbląg, Montexu Lublin oraz AZS AWFiS Gdańsk. Między 1996 a 1999 rokiem kadra pod jego wodzą wystąpiła na czterech turniejach mistrzowskich, a w 1998 roku zajęła najwyższe w historii 5. miejsce miejsce na mistrzostwach Europy. Ligowe kluby doprowadził do dwóch tytułów mistrza kraju, w dorobku ma też trzy srebrne i sześć brązowych medali. Jest prezesem Polskiego Stowarzyszenia Trenerów i Instruktorów Piłki Ręcznej.
26 - 30
SC Magdeburg
30 - 20
Energa Start Elbląg
33 - 31
GOG
35 - 28
Fenix Toulouse
36 - 29
Limoges Handball
29 - 26
MT Melsungen
19 - 25
Zepter KPR Legionowo
31 - 28
Hazena Kynżwart
25 - 23
Valur
34 - 27
Sośnica Gliwice
25 - 28
HC Blomberg-Lippe
31 - 27
HSG Bensheim/Auerbach
32 - 30
HC Dunarea Braila
31 - 31
HC Alkaloid
37 - 31
Runar Sandefjord
22 - 33
KGHM MKS Zagłębie Lubin
20 - 33
Odense Haandbold
31 - 21
Krim Mercator Lublana
24 - 24
Młyny Stoisław Koszalin
27 - 22
RK Partizan AdmiralBet
30 - 27
HC Izvidac
24 - 34
CSM Bukareszt
27 - 26
Brest Bretagne HB
29 - 21
MKS PR URBIS Gniezno
35 - 29
SCM Ramnicu Valcea
15:00
JDA Bourgogne Dijon
17:00
Ikast Haandbold
15:00
CS Rapid Bukareszt
17:00
HC Podravka Vegeta
15:00
Consevas Orbe Zendal BM Porrino
17:00
Energa Szczypiorno Kalisz
17:00
KPR Ruch Chorzów
17:00
PGE MKS FunFloor Lublin
17:00
MKS PR URBIS Gniezno
19:00
Haukar
12:00
Thueringer HC
14:00
Super Amara Bera Bera
12:00
HB Ludwigsburg
14:00
Storhamar Handball Elite
15:00
Olympiacos SFP
16:00
AEK Ateny
17:00
CS Minaur Baia Mare
17:30
MSK IUVENTA Michalovce
16:45
HC Kriens-Luzern
16:45
Sport Lisboa e Benfica
18:45
VfL Gummersbach