Mecz na stadionie albo w hali bez napoju i przegryzki – dla wielu polskich kibiców jest to nie do pomyślenia. U nas taki sposób oglądania wydarzeń sportowych dopiero staje się powszechny, za to w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie jest codziennością od dekad. I, jak wynika z wyników kontroli sanitarnych, można się tam bardzo naciąć.
Kontrolę przeprowadzono w 2016 i 2017 roku na wszystkich 111 obiektach drużyn MLB, NBA, NFL i NHL w Ameryce Północnej. Wizytowano je w sumie aż 16900 razy, a całość danych w doskonałym raporcie przedstawiło ESPN.
Typów nadużyć jest bardzo dużo. Szczury i robaki w punktach gastronomicznych, zgniłe jedzenie, nieprofesjonalna obsługa – to tylko kilka przykładów. Wszystkie przyporządkowano do sześciu kategorii: problemów z temperaturą w lokalach gastronomicznych, z pracownikami i ich zachowaniem, ze szkodnikami i robakami, złą jakością produktów, problemów ze sprzętem oraz kategorii "inne".
Aż na 28 proc. obiektów w połowie lub więcej punktów gastronomicznych stwierdzono wysoki poziom nadużyć. Najgorzej jest w hali Spectrum Center, w której grają koszykarze Charlotte Hornets. Klub, którego właścicielem jest Michael Jordan, osiągnął zdecydowanie najwyższy wskaźnik nieprawidłowości – aż 92 proc.
Drugie miejsce przypadło The Palace of Auburn Hills, w której do 2017 roku rywali podejmowali Detroit Pistons – 86,11 proc. Na niechlubne podium załapała się jeszcze hala American Airlines Center. Dom Dallas Stars i Dallas Mavericks oceniono współczynnikiem 83,11 proc. Co ciekawe, czwarte miejsce znów przypadło Charlotte – tym razem Bank of America Stadium należącym do Carolina Panthers (82,61 proc.). Będąc w Północnej Karolinie lepiej więc unikać jedzenia na meczach.
Na drugim biegunie znajduje się Oracle Arena w Oakland. W domu Golden State Warriors tylko raz na 89 kontroli odnotowano wysoki poziom nieprawidłowości, dzięki czemu wskaźnik hali to tylko 1,12 proc. Do czołówki załapały się jeszcze State Farm Arena Atlanta Hawks (4,17 proc.) i NRG Stadium Houston Texans (4,44 proc.).