Iga Świątek jest o krok od awansu do turnieju głównego w Auckland. W decydującym meczu zagra z Słowaczką Jana Cepelovą. Jednak bez względu na wynik meczu, który zostanie rozegrany w niedzielę wieczorem, warto zastanowić się, czego w tym sezonie możemy oczekiwać od zwyciężczyni juniorskiego Wimbledonu.
Dla Świątek zawody w Auckland to debiut w imprezie rangi WTA. Dzięki udanej drugiej części 2018 roku i triumfom w turniejach ITF, zapewniła sobie możliwość gry w kwalifikacjach bez konieczności proszenia o "dziką kartę".
Polka zajmuje obecnie 179. miejsce w rankingu WTA. Nie ma zatem na razie szans na to, by bez przejścia eliminacji lub otrzymania "dzikiej karty", zagrała w turnieju głównym zawodów rangi WTA. Żeby unikać kwalifikacji musiałaby awansować przynajmniej w okolice pierwszej setki.
Warto też pamiętać, że na początku roku tenisistki mają do wyboru aż trzy zawody WTA – w Brisbane, Shenzhen i Auckland. To sytuacja rzadko spotykana, najczęściej w jednym tygodniu rozgrywane są dwa turnieje WTA. Nie zawsze zatem obecna pozycja, jaką zajmuje Świątek pozwoli jej awansować nawet do kwalifikacji.
Być może czasem będzie musiała liczyć na "dzikie karty". Ich otrzymanie jest jednak realne. Jak kilka miesięcy temu przyznał Artur Bochenek, menadżer Polki, już latem 2018 roku pojawiła się propozycja wzięcia udziału w jednym z amerykańskich turniejów, właśnie dzięki przychylności organizatorów. Wówczas sztab Świątek postanowił z niej nie skorzystać, ponieważ wyjazd musiałby zostać zorganizowany na "wariackich papierach".
Jednak w rozpoczynającym się sezonie każda taka oferta najprawdopodobniej zostanie przyjęta. Świątek zakończyła już zmagania juniorskie, nie przygotowuje się do żadnej innej imprezy, jak np. igrzyska młodzieżowe. Wszystkie siły zostaną w 2019 roku rzucone na dorosły tenis.
Sztab Polki na każdym kroku podkreśla jednak, że nie zamierza się spieszyć. Przyszłoroczne zmagania mają być dopiero wstępem do tego, co wydarzy się w kolejnych latach. Wszystkie sukcesy zostaną przyjęte z ogromną radością, natomiast ewentualne niepowodzenia nie spowodują nerwowych ruchów.
Świątek jest jedną z kilku nastoletnich zawodniczek, z którymi tenisowy świat wiąże duże nadzieje. Jedną z nich, zwyciężczynię juniorskiego Wimbledonu 2017 Claire Liu, Polka pokonała w Auckland. Jednak to nie Liu i nie Świątek są tymi nazwiskami, które dały się poznać najbardziej. W czołowej setce znajdują się trzy zawodniczki urodzone w 2000 roku lub później. To Dajana Jastremska, Anastazja Potapowa i Amanda Anisimova. Bardzo blisko do TOP 100 mają też Olga Danilović i Marta Kostiuk.
Najwyżej, bo na 58. lokacie, jest Jastremska. Ukrainka znakomicie zakończyła sezon 2018. Najpierw wygrała turniej w Hong Kongu, a tydzień później doszła do półfinału w Luksemburugu. Triumf w zawodach WTA ma też Danilović, która pod koniec lipca w Moskwie w finale zmierzyła się z Potapovą.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mimo znaczących sukcesów, jakim jest wygrana lub też finał turnieju WTA, obie tenisistki nadal nie mają ugruntowanej pozycji w świecie kobiecego tenisa. Zarówno jedna, jak i druga na początku roku musiały do turnieju głównego w Brisbane przedzierać się przez eliminacje. Co więcej, Danilović odpadła już w pierwszej rundzie.
Cały czas o przebicie się do elity damskiego tenisa musi też walczyć najmłodsza, bo urodzona dopiero w 2002 roku, Kostiuk. Ukrainka doszła w tym roku aż do 3. rundy Australian Open, wygrała mecz w prestiżowych zawodach w Stuttgarcie, ale to by było na tyle. Przejść przez kolejne kwalifikacje w Wielkich Szlemach już się nie udało.
Jaki zatem wniosek można z tego wyciągnąć? Budowanie mocnej pozycji w czołowej setce jest niezwykle trudne. Świątek jest w o tyle korzystnej sytuacji, że w pierwszej połowie roku nie broni żadnych punktów. Wszystko, co zdobędzie, dopisze do rankingu. Nie będzie zmuszona do szaleńczej pogoni za punktami i grania turniejów na siłę.
Jednak żeby pojawić się w pierwszej setce, potrzebowałaby nie tylko jednego znaczącego sukcesu, na miarę półfinału lub nawet finału, ale również kilku mniej spektakularnych, ale równych występów.
Przyglądając się wynikom koleżanek Świątek można dostrzec jedną prawidłowość: efektowne występy, triumfy turniejowe lub wygrane nad wysoko sklasyfikowanymi zawodniczkami mieszają się z nieudanymi podejściami do eliminacji. Anisimova, która podczas prestiżowego Indian Wells pokonała Petrę Kvitovą, kolejny bardzo dobry wynik osiągnęła dopiero po kilku miesiącach, dochodząc w Hiroszimie aż do finału. Jednak nadal mówimy przede wszystkim o turniejach International (najniższa ranga WTA). To już nie czasy, w których nastoletnia Martina Hingis rozdawała karty w Wielkim Szlemie.
– Życzę Idze awansu do czołowej setki, bardzo chciałbym ją tam zobaczyć. Wszystko więcej, będzie ogromnym sukcesem – uważa Michał Lewandowski, komentator TVP Sport. I tak też należy podejść do sezonu 2019, który, miejmy nadzieję, pozwoli Świątek doszlusować w okolice TOP 100.
Stamtąd atak na wyższe pozycje powinien być łatwiejszy. Odejdzie konieczność gry w eliminacjach, dodatkowe mecze nie będą obciążały młodego organizmu. W tym sezonie należy jednak wziąć przykład ze sztabu Świątek – ze spokojem przyjmować zarówno sukcesy, jak i niepowodzenia.