| Piłka nożna / Anglia

Anthony Knockaert. Klub wyciągnął go z depresji

Anthony Knockaert po meczu Brighton – Tottenham (Fot. getty)
Anthony Knockaert po meczu Brighton – Tottenham (Fot. getty)
Patryk Idasiak

Grudzień 2017, wigilia klubowa w Brighton. Beniaminek zajmuje bardzo dobre, 13. miejsce w tabeli Premier League. Wszyscy są w radosnych nastrojach. Anthony Knockaert jest jednak myślami w innym miejscu. Od jakiegoś czasu gra słabiej. Nie wytrzymuje. Przyznaje się kapitanowi zespołu, Bruno Saltorowi, że wszystko w jego życiu się sypie.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Niezwykła więź z ojcem

W styczniu 2017 roku wytatuował sobie na klatce piersiowej podobiznę ojca, który zmarł dwa miesiące wcześniej. Z tatą łączyła go niezwykła więź. Po nim ma drugie imię – Anthony Patrick Knockaert. To ojciec, kierowca ciężarówki, uwijał się i organizował czas pracy tak, by wozić syna na treningi. Tuż po pierwszych świętach Bożego Narodzenia bez niego – zadedykował mu bramkę z Queens Park Rangers. 27 grudnia 2016 roku kopnął lewą nogą, podwyższając wynik na 3:0, ale odsunął od siebie kolegów. Ruszył sprintem w kierunku ławki rezerwowych. Do ręki wziął zdjęcie ojca oprawione w ramce, które ucałował. Ten gol był dla niego.

– Może to zabrzmieć śmiesznie, ale ojciec był moim idolem, a ja byłem idolem ojca. Kochał piłkę i kochał mnie obserwować. Nie wiem, czy opuścił jakikolwiek mecz, gdy byłem dzieckiem - aż do mojej przeprowadzki do Anglii – mówił dla "The Guardian".

Jeśli rzeczywiście nie opuścił żadnego meczu syna do przeprowadzki, to musiał śledzić go regularnie przez 15 lat, odkąd zapisał małego Tony'ego do klubu ES Wasquehal. Chłopiec był wtedy sześciolatkiem. Dopiero w wieku 21 lat przeprowadził się do Leicester. Wówczas, co naturalne, ojciec nie mógł pojawiać się na wszystkich spotkaniach. Patrick Knockaert motywował syna i pocieszał, kiedy Lens stwierdziło, że nic z niego nie będzie, ponieważ jest za mały i niezbyt silny. Zawodnik przyznał w wywiadzie dla Footmercato, w 2012 roku, że gdyby nie ojciec, to prawdopodobnie nie grałby dalej, bo się załamał. W wieku 10 lat stracił radość z gry w piłkę. Tata nie pozwolił jednak, by syn się poddał. Trafił do Belgii, do położonego bardzo blisko granicy z Francją – upadłego w 2009 roku R.E. Mouscron (grał tam m.in. Marcin Żewłakow), gdzie się pozbierał.

– Trudno mi to zaakceptować. Rozmawialiśmy prawie codziennie. Po jego śmierci wiele razy zastanawiałem się, czy nie spojrzeć na telefon po meczu, sprawdzając, czy aby nie wysłał mi pomeczowego raportu z oceną mojej gry.

Anthony Knockaert w meczu z Brighton (Fot. getty)
Anthony Knockaert w meczu z Brighton (Fot. getty)

Tata oglądał w szpitalu ostatni w życiu mecz syna. Brighton pokonało 5:0 Norwich, a Tony zdobył jedną z bramek. Dziwna była to sobota dla Patricka Knockaerta, bo jednocześnie cieszył się ze wspaniałego meczu syna, ale też dowiedział się, że ma raka żołądka. Anthony od razu po spotkaniu przyleciał do Francji i spędził z ojcem ostatnie dni jego życia. Ten zmarł w czwartek w ramionach syna. Piłkarz dostał oczywiście wolne. Nie wrócił do Anglii na kolejny mecz, został z rodziną, a wtedy wydarzyło się to...

Za co pokochał Brighton

Kolejny mecz miał miejsce dwa dni po śmierci taty. Anthony, razem z rodziną, oglądał w akcji kolegów w wyjazdowym spotkaniu z Bristol City. To, co tam się wydarzyło zapamięta prawdopodobnie do końca życia. Steve Sidwell zdobył w 13. minucie cudowną bramkę na 1:0 – lewą nogą, niemal z połowy boiska, przelobował bramkarza. Błyskawicznie podbiegł do ławki rezerwowych po koszulkę z numerem 11 i nazwiskiem Knockaert. Uniósł ją, a po chwili dołączyli do niego koledzy z zespołu. Sidwell jeszcze ją ucałował.

– To zaszczyt, że akurat Steve oddał cześć mojemu tacie. Gdyby ojciec o tym wiedział, to na pewno poczułby się szczęśliwy. To był wspaniały moment – przeżywałem trudne chwile, ale dzięki temu gestowi uśmiechnąłem się i popłakałem ze szczęścia – mówił Anthony.

35-letni Steve Sidwell był jednym z najbardziej doświadczonych. Grał w Chelsea, Reading, Aston Villi i Fulham – w Premier League. Często rozmawiał z Anthonym, dlatego ten tak się ucieszył, że to właśnie on zadedykował jego tacie gola. To jednak nie był ostatni gest kolegów z zespołu, których można nazywać od tamtej chwili przyjaciółmi. Chris Hughton odwołał trening. Grupa piłkarzy wraz z trenerem przyleciała do Francji na pogrzeb – do małej miejscowości Leers, niedaleko Lille, gdzie liczba mieszkańców to niecałe 10 tys. Zawodnik wiedział, że pojawią się na smutnej uroczystości, ponieważ konsultował się z Bruno Saltorem, tym samym, któremu dokładnie za rok opowie pierwszemu o depresji. Mimo to i tak był zaskoczony, że koledzy okazali mu tak ogromne wsparcie. Kapitan zespołu zadzwonił, by dowiedzieć się, gdzie konkretnie mają przybyć i bardzo wzruszył kolegę.

Anthony Knockaert i Bruno Saltor (Fot. getty)
Anthony Knockaert i Bruno Saltor (Fot. getty)

– Kiedy wchodziłem do kościoła, to podniosłem głowę i ujrzałem zaparkowany autobus. Patrzyłem, a wychodzili z niego kolejni piłkarze ubrani w piękne garnitury. To było niezwykłe... – mówił dla "The Guardian". Przemierzyli około 350 kilometrów. Przybyli do Leers dzień wcześniej i nocowali w hotelu. – Nie wyobrażam sobie lepszych kolegów z zespołu i lepszego menedżera. Wszyscy w klubie się mną opiekowali.

Cała rodzina Knockearta pozostała we Francji. Nie miał się do kogo zwrócić, zaszywał się po treningach w domu i pogrążał. Przyszła Wigilia 2017, coś w nim pękło. Klub zapewnił mu psychologa. Trener pozwalał grać, a Anthony uczęszczał na terapię. Po dziewięciu miesiącach, we wrześniu 2018 roku, wyjawił mediom, że zmagał się z depresją. Nieprzypadkowo zrobił to przed meczem z Tottenhamem. Gracz tego zespołu – Danny Rose – również przyznał się jakiś czas temu, że walczy z chorobą.

– Ludzie myślą, że jeśli jesteś piłkarzem, zarabiasz mnóstwo pieniędzy i robisz to, co kochasz, to nie możesz być przygnębiony, a jednak to dopada każdego. Jeśli masz problem, to nie wstydź się tego i zacznij o nim rozmawiać. Próba znalezienia rozwiązania to początek lepszego. Musisz mówić – podkreślał Knockaert.

Naznaczony w życiu

Kilka lat wcześniej, kiedy Tony grał w Guingamp – odszedł jego brat. 17-letni piłkarz przeżył szok. 10 lat starszy Steve zmarł na zawał serca we śnie. Był sierpień, 2009 roku. Knockaert po wielu latach tułaczki – po pięciu akademiach (nigdzie nie dawali mu większych szans na karierę, a w Lens odrzucili go z powodu warunków fizycznych) - podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt i zaczął przygodę z futbolem. Eric Blahic, który w Guingamp przepracował blisko 6000 dni – jako kierownik akademii i asystent trenera w latach 90., a później od 2007 do 2015 - tak wspomina tamtą sytuację dla lokalnej gazety z Brighton – "The Argus".

– To się wydarzyło nagle. Pamiętam, że klub zorganizował dla niego mały samolot, którym dotarł na północ Francji. Wszyscy otoczyliśmy go wsparciem. Nie wiedzieliśmy do końca, co się stało. Rozmawiał z najbliższymi, jednak nam nie mówił zbyt wiele. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Bardzo go to poruszyło, ale zmienił to w motywację. Mówiliśmy trochę o tym. Za każdym razem, kiedy strzelał gola, to podnosił ręce i patrzył w niebo – wszyscy w klubie wiedzieliśmy dla kogo ta dedykacja.

Po latach Eric Blahic również z powodu raka stracił siostrę. Knockaert się o tym dowiedział i błyskawicznie zadzwonił do starego coacha, choć przecież minęło już kilka lat, odkąd opuścił klub.

– Powiedział, że słyszał o tragedii i że jest ze mną, bo przechodził przez to samo, więc mam się nie poddawać, tak jak on. Bardzo poruszyły mnie te słowa. Pokazują, że pamiętał, jak wspieraliśmy go w podobnej chwili.

12 sierpnia 2016 roku Brighton wygrało spotkanie na własnym obiekcie z Nottingham Forest – 3:0. Był to szczególny dzień dla Tony'ego. Bardzo chciał wtedy strzelić gola, co mu się udało już w pierwszej połowie. Nie była to jednak zwykła bramka. Po wykończeniu akcji strzałem lewą nogą – uniósł ręce i uklęknął. Była to specjalna dedykacja. Właśnie w ten dzień zmarły brat, Steve Knockaert, skończyłby 34 lata.

– To był mój najważniejszy mecz w życiu, pierwszy raz grałem w urodziny brata. Było to bardzo emocjonalne, ponieważ rodzina przyjechała i była na trybunach. Myślałem o nim cały dzień i inscenizowałem wszystko, od kiedy się obudziłem. Jak strzeliłem gola, to od razu o nim pomyślałem i się rozpłakałem – mówił dzień później wysłannikowi oficjalnej strony klubowej, wyjaśniając dedykację.

Anthony Knockaert w meczu z Nottingham Forest (Fot. Getty)
Anthony Knockaert w meczu z Nottingham Forest (Fot. Getty)

Steve w młodości także grał w piłkę, jednak zdaniem Tony'ego – trafił na nieodpowiednich ludzi i nie zrobił kariery. Podkreśla, że brat nie miał mniejszego talentu, jednak tak bywa w życiu, że jednym się udaje, a innym nie. Tony zawsze mówi kilka słów przed wejściem na boisko. Kiedyś kierował je do zmarłego brata. Dziś również do taty.

Diagnoza – depresja

Śmierć ojca w listopadzie 2016 roku podłamała go, jednak nie zmagał się jeszcze z chorobą. Miał przy sobie żonę, syna i czuł wsparcie kolegów. Od śmierci ojca zdobył dziewięć bramek i miał dziewięć asyst. W sezonie strzelił tych goli 15, jako jeden z czterech w zespole trafił do bramki rywali więcej niż 10 razy. Podawał piłkę między innymi do Glena Murraya, którego moglibyśmy porównać do Marcina Robaka i Zlatana Ibrahimovicia, bo grają w piłkę z dewizą, że kariera zaczyna się po trzydziestce.

Brighton uzyskało awans do Premier League, zajmując drugie miejsce w Championship. Anthony Knockaert został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu w lidze. Był jednym z architektów awansu Brighton. Zaczynał akcje skrzydłem, robił mnóstwo wiatru, nie bał się brać odpowiedzialności za grę. W plebiscycie wyprzedził tych, którzy zdobyli od niego więcej bramek, jednak rajdy prawą stroną wzbudzały taką aprobatę, że to jego wybrano najlepszym graczem. Wszystko pięknie się układało, Brighton miało zadebiutować w sierpniu 2017 roku w Premier League. W najwyższej lidze grali ostatnio w sezonie 1982/83, awansowali więc po 34 latach. Knockaert w tym czasie rozstał się z żoną, która razem z dzieckiem wyjechała do Francji. Po treningach wracał do pustego domu. Prezentował bardzo słabą formę. Przez siedem pierwszych meczów nie zdobył bramki ani nie miał asysty. Był krytykowany przez media, nie wygrywał pojedynków, na treningach wściekał się z byle powodu, coś w nim pękało. Dopiero w Wigilię zwierzył się kapitanowi.

– Musiałem się wyżalić Bruno, że potrzebuję pomocy, bo nic mi się w życiu nie układa. Nie wiedziałem, jak to się skończy, jeśli nie zacznę mówić. Czułem, że siedzę na krawędzi i wpatruję się w otchłań. Bałem się tego, co może się wydarzyć.

Nie potrafił w pełni skupić się na grze. Nie umiał wyłączyć myśli, o czym opowiadał mediom pod koniec września tego roku, kiedy wyjawił, że słaby poprzedni sezon nie był dziełem przypadku. Coraz częściej kłócił się z żoną i wreszcie nastąpił moment kulminacyjny.

– Przechodziłem przez wszystkie sprawy rozwodowe przed sezonem. Było to bardzo trudne, bo przecież wcześniej zmarł mój ojciec. Nie byłem w stanie robić na boisku tego, co powinienem. Klub mi pomógł i wreszcie jestem gotów, by o tym głośno i publicznie mówić. Znów jestem szczęśliwy i wszystko w moim życiu się układa – te słowa powtarzał różnym mediom, by zachęcić jak najwięcej osób do mówienia otwarcie o problemach.

Żona wyjechała do Francji, a każdy kolejny dzień w życiu Tony'ego stawał się udręką. Bardzo tęsknił za synem. Po śmierci ojca to oni byli jedyną ostoją. Teraz nie miał nikogo. Dlatego zwrócił się właśnie do kapitana zespołu.

Anthony Knockaert (Fot. Getty)
Anthony Knockaert (Fot. Getty)

– Żona odeszła zeszłego lata, wtedy zdałem sobie sprawę, że nie będę spędzał już czasu z chłopcem. Kiedy straciłem tatę, to najważniejsi byli żona i syn. To były te osoby, których potrzebowałem, ale zdałem sobie sprawę, że je straciłem, co mnie wpędziło w depresję. W sierpniu byłem smutny, ale myślałem: "niedługo wrócisz do siebie". We wrześniu i w październiku było już gorzej, a później jeszcze gorzej i gorzej. W końcu porozmawiałem z Bruno – to z wywiadu dla "The Independent".

Kapitan zespołu udał się do menedżera, a Chris Hughton wykonał kawał dobrej, rodzicielskiej pracy. Zapewnił, że zrobi wszystko, co w jego mocy i znalazł terapeutkę, jednocześnie trzymając sprawę w tajemnicy. Knockaert wyjawił ją dopiero we wrześniu.

– Najgorsze były komentarze, że się kompletnie nie nadaję, powinienem grać w Championship. Było to bardzo trudne, ponieważ ja znałem powód, ale nie mogłem wyjawić dlaczego tak gram i co się ze mną stało.

Boiskowy pechowiec

Jeden z najbardziej nieprawdopodobnych meczów w historii angielskiej piłki miał antybohatera. Był nim oczywiście Anthony Knockaert. Nim Leicester City zdobyło mistrzostwo, to w sezonie 2012/13 mierzyło się w barażach o awans do Premier League. W pierwszym meczu półfinałowym ograli Watford 1:0, w drugim przegrywali 1:2. W play-offach zasada goli na wyjeździe nie obowiązuje, więc zespoły szykowały się do dogrywki, jednak w 96. minucie, już w doliczonym czasie doliczonego czasu – Anthony wywalczył rzut karny. Zapragnął być bohaterem. Wcześniej nie podchodził do żadnej "jedenastki" w profesjonalnej karierze. W sezonie regularnym – to inni strzelali gole. Jeśli trener jest zdania, że poszkodowany nie powinien się za to zabierać, to pokazanie próby Knockaerta może skutecznie zniechęcić nawet najbardziej upartych. Tony przed strzałem bardzo głośno i intensywnie oddychał. Widać było olbrzymie zdenerwowanie. Jeśli by wykorzystał karnego, wówczas Leicester awansowałoby do finału baraży na Wembley. Jeśli by spudłował, to i tak pozostawała dogrywka i szansa na awans.

Almunia obronił strzał Knockaerta. Co więcej – obronił też jego dobitkę. Niesamowite stało się później – piłkarze Watfordu wykopali piłkę, jak najdalej od własnej bramki. Przejęli ją i wyprowadzili kontrę. Gracze Leicester nie zdążyli wrócić. Jeszcze przed dwudziestoma sekundami piłkarze i kibice żegnali się z nadziejami na finał. Zaczęli się cieszyć, krzyczeć, że udało się obronić, zachować życie i liczyć na dogrywkę, bowiem Knockaert spudłował. Dogrywka okazała się jednak niepotrzebna. Troy Deeney zdobył bramkę na 3:1 i wszyscy oszaleli. Watford był w pięknym śnie.

– Dogrywka z Watfordem była dla mnie koszmarem. Możesz nie trafić karnego, to się zdarza, ale przecież oni strzelili gola kilka sekund później. Bardzo mnie to zraniło. Po tygodniu już myślałem o kolejnym sezonie, by się odegrać – mówił po jakimś czasie w "Daily Mail".

Anthony znalazł się w najczarniejszym koszmarze. Był zrozpaczony. Takim przymiotnikiem określił to trener Nigel Pearson. Po meczu skrzydłowy przeprosił fanów na Twitterze. W kolejnym sezonie jako, jeden z siedmiu, rozegrał ponad 40 spotkań. Leicester City zostało mistrzem Championship, zdobywając aż 102 punkty i mając 17 przewagi nad 3. miejscem, które nie dawało awansu, a tylko grę w znienawidzonych przez Knockaerta play-offach. Francuz awansował do Premier League, grając obok Marcina Wasilewskiego, Jamiego Vardy'ego, Riyada Mahreza i Kaspra Schmeichela.

Anthony Knockaert, Marcin Wasilewski i ich koledzy z Leicester (Fot. Getty)
Anthony Knockaert, Marcin Wasilewski i ich koledzy z Leicester (Fot. Getty)

Wciąż... boiskowy pechowiec

Pamiętamy doskonale, jak drużyna Leicester City kierowana przez Claudio Ranieriego zdobyła w sensacyjny sposób mistrzostwo Anglii w sezonie 2015/16. Knockaert nie doczekał tej chwili. Popadł w konflikt z trenerem Nigelem Pearsonem. Czuł się rozczarowany liczbą minut na boisku. W poprzednim sezonie był jedną z kluczowych postaci, teraz przegrywał rywalizację z... Riyadem Mahrezem, który dziś gra w Manchesterze City. Anthony albo siedział na trybunach, albo na ławce rezerwowych, albo zaliczał tylko "ogony". Ledwie dwa razy grał po 90 minut. Mahrez był wtedy kontuzjowany.

– Myślę, że miałem umiejętności, by grać. Trener nie dał mi wystąpić 3-4 razy z rzędu, by przekonać się, co mogę pokazać. Grałem po 10- 15 minut, a w moim wieku ważne jest, by robić to regularnie. Mówiąc szczerze - myślałem, że wciąż będzie trenował, więc pomyślałem, że tutaj już szansy nie dostanę. Zasługiwałem na więcej minut – uzasadniał motyw odejścia.

Od lutego nie zagrał ani minuty. W marcu L'Equipe donosiło, że jest wstępnie dogadany ze Standardem Liege. Wciąż jednak pozostawały dwa miesiące grania. Pearson ani razu nie wziął go choćby na ławkę rezerwowych. Występował nawet w rezerwach, by nie stracić "czucia gry". Na początku czerwca dołączył do Standardu Liege na mocy wolnego transferu. Choć na początku roku dostał propozycję podpisania nowego, czteroletniego kontraktu z Leicester, to nie chciał już grać dla Pearsona.

Nawet nie minęło pół miesiąca i Leicester City zwolniło trenera z powodów dyscyplinarnych. Właściciel klubu, Vichai Srivaddhanaprabha, który niedawno zginął w katastrofie helikoptera – pochodził z Tajlandii. Zespół udał się na wycieczkę do tego kraju w ramach partnerstwa. Tak samo zrobili po zdobyciu mistrzostwa. Trójka graczy, w tym syn menedżera Pearsona – James – została nie tyle zwolniona, co wyrzucona za fraki po karygodnym czynie. Wyciekło nagranie, w którym zabawiali się z tajskimi dziewczynami w wiadomy sposób. Właściciele natychmiast rozwiązali umowy z graczami, a ojciec Jamesa, zdaje się, nie mógł tego zaakceptować. Już wcześniej nie potrafił porozumieć się z zarządem. Dalsza współpraca nie miała sensu. Później przyszedł Claudio Ranieri (ten klub naprawdę zasługuje na film) i wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Knockaert jeszcze nie wiedział, jak zresztą nikt, co ma się wydarzyć. Zostali najbardziej sensacyjnym mistrzem Premier League w historii.

Rozmawiałem z Riyadem Mahrezem przez telefon, dużo rozmawiam też ze Stevem Walshem – skautem (tym, który wypatrzył Mahreza, Kantego oraz Vardy'ego). Mam tam dużo przyjaciół. Cieszę się z powodu Riyada, z powodu każdego w tym niesamowitym klubie, takich graczy, jak Andy King, który był z Leicester jeszcze w League One (trzeci poziom rozgrywkowy). Wspaniale, wspaniale, wspaniale! Zero zazdrości – mówił Anthony dla "Daily Mail" po zdobyciu mistrzostwa przez Leicester City.

Anthony Knockaert i Andy King (Fot. Getty)
Anthony Knockaert i Andy King (Fot. Getty)

Musiał być jednak rozczarowany. Przecież mógł także zostać mistrzem Anglii…

Klub, który mu pomógł

Kiedy Leicester City zdobyło mistrzostwo, Knockaert grał już w klubie, który później prawdopodobnie uratował mu życie. Ma kapitalną końcówkę sezonu – cztery asysty i trzy gole w sześciu meczach. Z rzutów wolnych i rożnych podaje na nos, a koledzy zamieniają to na bramki. Dlatego mówi, że nie jest zazdrosny z powodu mistrzostwa. Ma swoje dobre chwile. Brighton kupiło Francuza już w styczniu. Knockaert chciał pozbierać się w Belgii i wrócić do Anglii, ale nie spodziewał się, że będzie mu dane zrobić to tak szybko, więc skorzystał z okazji. W kolejnym sezonie został najlepszym graczem Championship i wywalczył awans do Premier League, co już zostało wspomniane. Patrząc na formę Brighton – nie spadnie z niej tak szybko, jak pędził samochodem w maju tego roku. Uciekał przed policją, jadąc blisko 180 km/h. Został ukarany przez sąd grzywną 20 tys. funtów. Złapali go dopiero, kiedy inne samochody spowolniły ruch. Oficer opisał to w raporcie, jako "najbardziej niecierpliwa, arogancka i zastraszająca jazda, jaką kiedykolwiek widział". Zatrzymany był w trakcie walki z depresją. Kto wie, być może spieszył się na spotkanie z psychologiem...

Później wydarzyło się to wszystko, co zostało już opisane. Śmierć ojca, wsparcie kolegów i wygrana walka z samym sobą. Dziś Anthony Knockaert nadal gra w Brighton – w Premier League. Czasami wchodzi z ławki, nieraz siedzi na niej przez cały mecz, Chris Hughton daje mu na pewno więcej grać niż kiedyś Nigel Pearson. Do tej pory strzelił jednego gola i miał cztery asysty, ale nie to jest najważniejsze. Jest po prostu szczęśliwy.

– Mówię o tym, ponieważ myślę, że to ważne, by przekazać tę wiadomość. Depresja nie jest czymś łatwym do zrozumienia. Owszem, słyszałem o tym, ale kompletnie nie wiedziałem, co to znaczy. Nie chwycisz tego, dopóki nie będzie blisko ciebie albo bezpośrednio w ciebie nie uderzy.

Anthony Knockaert uważa, że to nie wstyd, by przyznać się do słabości i podkreśla, że wszystkie demony pozostawił za sobą. Teraz chce pomóc innym.

Zobacz też
Lider Duńczyków odejdzie z United. "Nasza współpraca dobiega końca"
Christian Eriksen (z lewej fot. Getty Images)

Lider Duńczyków odejdzie z United. "Nasza współpraca dobiega końca"

| Piłka nożna / Anglia 
Piłkarz Chelsea zagra dla Polski! Nazywali go "synem Davida Luiza"
Gabriel Sambou jako dziecko został nazwany "synem Davida Luiza" (fot. Instagram Gabriela Sambou/archiwum Ilony Zaranek-Sambou)
tylko u nas

Piłkarz Chelsea zagra dla Polski! Nazywali go "synem Davida Luiza"

| Piłka nożna / Anglia 
Sensacja w finale! Zdobyli pierwsze trofeum od 70 lat!
Mohamed Salah (fot. Getty Images)

Sensacja w finale! Zdobyli pierwsze trofeum od 70 lat!

| Piłka nożna / Anglia 
Haaland przeszedł do historii. Niezwykły wyczyn gwiazdora City
Erling Haaland (fot. Getty Images)

Haaland przeszedł do historii. Niezwykły wyczyn gwiazdora City

| Piłka nożna / Anglia 
Bednarek nie zagra po kontuzji. Przepisy są bezwzględne
Jan Bednarek (fot. Getty)

Bednarek nie zagra po kontuzji. Przepisy są bezwzględne

| Piłka nożna / Anglia 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
16 marca 2025
15 marca 2025
10 marca 2025
Piłka nożna
09 marca 2025
Piłka nożna
Terminarz
01 kwietnia 2025
02 kwietnia 2025
03 kwietnia 2025
Piłka nożna
Tabela
Premier League
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
29
42
70
2
29
29
58
4
29
16
49
5
29
15
48
8
29
5
45
9
29
-4
45
10
29
12
44
11
29
5
41
12
28
3
39
13
29
-3
37
14
29
12
34
15
29
-4
34
16
29
-16
34
18
29
-34
17
19
29
-40
17
20
29
-49
9
Rozwiń
Najnowsze
Sportowy wieczór (22.03.2025)
nowe
Sportowy wieczór (22.03.2025)
| Sportowy wieczór 
Sportowy wieczór (22.03.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Puchar Kontynentalny: konkurs w Zakopanem (#1) [ZAPIS]
Skoki narciarskie. Puchar Kontynentalny – konkurs mężczyzn, Zakopane (#1). Transmisja online na żywo w TVP Sport (22.03.2025)
Puchar Kontynentalny: konkurs w Zakopanem (#1) [ZAPIS]
| Skoki narciarskie 
Zwycięska seria trwa! Polka wyrównała życiowy wynik [WIDEO]
Magda Linette prezentuje świetną dyspozycję w Miami (fot. Getty Images)
Zwycięska seria trwa! Polka wyrównała życiowy wynik [WIDEO]
| Tenis / WTA (kobiety) 
Stało się! Niecodzienne osiągnięcie Stocha
Kamil Stoch (fot. Getty Images)
Stało się! Niecodzienne osiągnięcie Stocha
FOTO
Wojciech Papuga
Mołdawia rozbita. Norwegia dała przykład... Polsce
Reprezentacja Norwegii (fot. Getty Images)
Mołdawia rozbita. Norwegia dała przykład... Polsce
| Piłka nożna 
Bolesny powrót Błachowicza do UFC. Koniec marzeń o pasie? [WIDEO]
Jan Błachowicz (fot. Getty Images)
pilne
Bolesny powrót Błachowicza do UFC. Koniec marzeń o pasie? [WIDEO]
| Sporty walki / MMA 
Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi
(fot. PAP/Michał Meissner)
Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi
| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Do góry