Kadra polskich skoczków bez architekta największych sukcesów? To czarny scenariusz, który może się spełnić już w tym roku. Umowa Stefana Horngachera kończy się po trwającym sezonie i dopóki nic nie zostanie podpisane, pojawiać się będzie wiele domysłów. Tym bardziej, że "chrapkę" na Austriaka mają ponoć Niemcy. To wszystko przez niepewną przyszłość ich szkoleniowca – Wernera Schustera.
Kontrakt trenera kadry naszych zachodnich sąsiadów, podobnie jak ten Horngachera, kończy się po sezonie. Niemieckie media twierdzą, że po 11 latach Schuster opuści zespół, a głównym kandydatem na następcę jest właśnie Horngacher – jego były współpracownik. W rozmowie z Filipem Czyszanowskim nie chciał zdradzić planów na następny sezon.
– Moja przyszłość jest jeszcze niejasna. Pracuję tu już długi czas i jestem zadowolony z efektów. Rozmawiam z władzami, ale teraz nie ma na to wiele czasu. Na pewno będzie go więcej w przyszłych tygodniach i jeśli pojawi się coś nowego, na pewno o wam o tym powiem – stwierdził Schuster. Do pozostania z reprezentacją Niemiec mogą go skłonić bardzo dobre wyniki, jakie osiąga i to, że przyszłość kadry maluje się w jasnych barwach.
– Zespół jest lepszy niż kiedykolwiek, mieliśmy 12 skoczków w czołowej "50" w niemieckich konkursach. To młodzi ludzie z przyszłością – podkreślił. W jego wypowiedzi można jednak znaleźć argumenty, które szalę mogą przechylić na drugą stronę: chęć nowych wyzwań i sprawy rodzinne. – Sytuacja jest skomplikowana, mam przecież rodzinę. Jeśli jesteś liderem zespołu, to nie masz wolnego czasu, ewentualnie trochę latem. Jeśli zatrzymasz się na chwilę, zostaniesz wyprzedzony – powiedział.
Schuster niczego zatem nie potwierdził, ani niczego nie zaprzeczył. Między słowami można wyczuć, że wciąż rozważa "za" oraz "przeciw" i niewykluczone jest jego odejście. Wtedy PZN musi się przygotować na niekorzystny dla niego scenariusz. Co na to sam Horngacher?
Kluczowe Seefeld
– Do mistrzostw świata na ten temat w ogóle nie będę się wypowiadał. Potem usiądę z odpowiedzialnymi za tę sprawę osobami i będziemy rozmawiali o mojej przyszłości – uciął temat w rozmowie z Sebastianem Szczęsnym.
I właśnie zaplanowane na przełom lutego i marca MŚ w austriackim Seefeld są kluczową datą w całym procesie. Najważniejsza impreza sezonu jest punktem kulminacyjnym, po którym wiele się wyjaśni. Podkreśla to nie tylko Horngacher.
– Po Seefeld będzie wiadomo dużo więcej, jeśli chodzi o wielu trenerów. Nigdy nie czeka się na zakończenie Pucharu Świata, bo to za późno. Trzeba reagować zdecydowanie wcześniej, tak jak my podczas igrzysk w Pjongczangu – podkreślił Adam Małysz. Przed imprezą w Korei również żyliśmy w niepewności, czy Austriak pozostanie na stanowisku trenera polskiej kadry. Dyrektor ds. skoków narciarskich w PZN wierzy równocześnie, że Horngacher Polski nie opuści.
– Nos podpowiada mi, że zostanie z nami. Rozmowy, które przeprowadziłem z nim podczas Turnieju Czterech Skoczni wskazują, że dobrze ma się w Polsce i będzie chciał kontynuować pracę. To jednak tylko moje gdybanie – zastrzegł.
Jeden ruch spowoduje "lawinę"
Austriakowi doskwiera fakt, że rodzina cały czas mieszka w Niemczech. Widzi również, że przyszłość polskich skoków nie maluje się tak różowo, jak na przykład u Niemców. Biało-czerwoni – po Japonii – to druga najstarsza drużyna w Pucharze Świata. Należy pamiętać, że średnią Azjatów zawyża znacząco 46-letni Noriaki Kasai. Następców Kamila Stocha i spółki próżno na razie szukać. W Pucharze Kontynentalnym Polacy są tylko tłem dla rywali. Postulatem Horngachera może być również dalszy postęp infrastrukturalny. Tutaj, według Małysza, wszystko jest na bardzo wysokim poziomie.
– Stefan zawsze szuka czegoś, co można jeszcze polepszyć, chociaż wszystko jest u nas już bardzo "wyżyłowane". Wiele rzeczy, na które jeszcze niedawno brakowało pieniędzy, są już zrobione. To kolejny argument za tym, by został – podkreśla legendarny skoczek.
Nie ulega wątpliwości, że wszystko w tej układance zależy od Wernera Schustera. Jego odejście uruchomi lawinę, która może okazać się dotkliwa dla polskich skoków. – Wszystko będzie zależało od tego jednego kluczowego "klocka" – podkreśla prowadzący kadrę Włoch Łukasz Kruczek, poprzednik Horngachera. – Plotki o przenosinach Stefana do Niemiec słyszałem już w momencie, gdy podpisywał kontrakt z polską federacją. W Polsce pracuje mu się świetnie, ma znakomitą ekipę. Obstawiam, że pozostanie – ocenił. Kibicom pozostaje wierzyć, że "nos" nie zawiedzie Małysza i Kruczka...