| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Przygoda Arkadiusza Malarza w Legii Warszawa dobiega końca. Doświadczony bramkarz nie został powołany na zgrupowanie zespołu w Portugalii. Decyzja trenera Ricardo Sa Pinto, z którym popadł w konflikt, przypieczętowała to, czego można było się spodziewać. – Niedobrze, że tak udany okres w klubie kończy się w taki sposób. Rozstania z zasłużonym zawodnikiem powinny się odbywać w innych okolicznościach – powiedział Arkadiusz Onyszko, były bramkarz reprezentacji Polski, w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
Legia Warszawa w ostatnich sezonach nie zachwycała, ale ostatecznie zgarniała mistrzostwa Polski. W dużej mierze zawdzięczała trofea Malarzowi, który wielokrotnie był jedyną pozytywną postacią na boisku i ratował kolegów. – Był ostoją Legii, zawodnikiem, na którego można było liczyć. Nie schodził poniżej pewnego poziomu – ocenił Onyszko.
Początek końca
Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Ricardo Sa Pinto latem ubiegłego roku. Portugalczyk, widząc nędzną postawę zespołu, postanowił nim wstrząsnąć. Początkowo stawiał jeszcze na Malarza, który wystąpił w rewanżu z Dudelange w el. LE (2:2) oraz spotkaniach ligowych z Zagłębiem Sosnowiec (2:1) i Wisłą Płock (1:4). Po kompromitującej porażce z Nafciarzami został odsunięty od składu. Jego miejsce zajął Radosław Cierzniak, który na ten moment czekał bardzo długo. Przez trzy sezony pełnił rolę rezerwowego bramkarza. I nie narzekał.
Wkrótce jednak doznał kontuzji i w jego miejsce ponownie wskoczył Malarz. Wystąpił w meczach z Wisłą Kraków (3:3) i Jagiellonią Białystok (1:1). I wygląda na to, że to ostatnie występy z "elką" na piersi, bo potem Sa Pinto dał szansę 18-letniemu Radosławowi Majeckiemu, który zagrał we wszystkich starciach do końca rundy.
Dwa (zbyt) mocne charaktery
Z zakulisowych doniesień można było usłyszeć, że 38-latek bardzo źle zniósł odstawienie od zespołu i miał głośno kwestionować decyzję trenera. Przywoływał swoje osiągnięcia i pozycję, jaką zbudował w ostatnich latach. To miało rozjuszyć Sa Pinto, który nie znosi sprzeciwu i niesubordynacji. Pod koniec roku nie trenował nawet z pierwszą drużyną, tylko indywidualnie. W krótkim okresie z pozycji numer jeden spadł na czwarte miejsce w hierarchii bramkarzy Legii. Wyprzedzili go nie tylko Majecki i Cierzniak, ale i Vjacelavs Kudrjavcevs. Młodego Łotysza wkrótce Legia się pozbyła, ale nie poprawiło to sytuacji Malarza. Na zgrupowanie w portugalskiej Troi został powołany 17-letni Cezary Miszta. I to nawet pomimo tego, że doświadczony zawodnik był przewidziany do wyjazdu. Według "Przeglądu Sportowego", informacji o braku powołania Sa Pinto nie przekazał mu nawet osobiście. Trener po przerwie świątecznej pozostał w Portugalii.
– Rzeczywiście, mogło mu się nie spodobać, że został odstawiony. Jednak zawodnik nie może kwestionować decyzji trenera. Może się nie zgadzać, ale nie ma miejsca na samowolkę. Na pewno wina nie leży tylko po jednej ze stron – zaznaczył Onyszko. I rzeczywiście wygląda na to, że dwa tak silne charaktery w szatni to zbyt wiele. Malarz zadarł jednak z nieodpowiednią osobą. – Sa Pinto nie chce go w szatni, bo mogł podburzać innych – podkreślił były zawodnik klubów duńskich.
– Podczas mojej kariery nie przeżyłem sytuacji, w której byłbym odstawiany od zespołu w podobnych okolicznościach. Mogę jednak z pewnością powiedzieć, że zniósłbym to bardzo źle (śmiech) – podkreślił. – Muszę być szczery – gdybym bronił bardzo dobrze i zostałbym odsunięty, na pewno nie siedziałbym cicho. Bramkarze już tak mają. To ludzie z charakterem. Zniósłbym to bardzo ciężko i jak najbardziej rozumiem Arka. Podkreślam jednak, że nie znam szczegółów jego sporu z Sa Pinto. Mogły paść słowa, które nie powinny paść – dodał.
Zmartwychwstanie po raz drugi?
Jak powinien zachować się klub w takiej sytuacji? – Legia powinna pożegnać się z Arkiem z klasą. Zrobił dla klubu bardzo wiele i utożsamiał się z nim. To powinien być standard. Idealnie byłoby, gdyby mógł wejść na boisko podczas meczu na kilka minut – ocenił. Taka sytuacja to jednak tylko wzór, o którego realizację będzie bardzo trudno ze względu na to, jak bardzo zaogniony jest konflikt na linii Malarz – Sa Pinto. Nie ulega jednak wątpliwości, że swoje powinien zrobić prezes Dariusz Mioduski, bo pozbycie się tak zasłużonego piłkarza w tak przykrych okolicznościach byłoby po prostu wielkim nietaktem i policzkiem dla zawodnika.
A co po Legii? Czy Malarz przeżyje kolejne w swojej karierze "zmartwychwstanie"? Tak było przecież z przyjściem do klubu z Warszawy. Wydawało się, że po powrocie z Grecji będzie odcinał kupony w GKS Bełchatów. Na Łazienkowską ściągnął go Michał Żewłakow i wielu mówiło, że zrobił to w geście przyjaźni, a nie rzeczywiście z myślą o wzmocnieniu zespołu. Z czasem krytycy musieli przyznać "Żewłakowi" rację.
Według doniesień medialnych, zawodnikiem interesują się kluby z dolnej części tabeli Lotto Ekstraklasy, między innymi Górnik Zabrze. W drużynie chciałby go trener Marcin Brosz. – Tutaj mogę przywołać swój przykład. W wieku 36 lat powróciłem do polskiej ligi. Marcin Brosz był wówczas trenerem Odry Wodzisław i nasza współpraca układała się fantastycznie. Broniłem wtedy bardzo dobrze. Trener lubi doświadczonych bramkarzy. W Górniku jest wielu młodych zawodników i przydałby się im ktoś doświadczony z tyłu. Mógłby być wzmocnieniem sportowym, a także autorytetem dla rozpoczynających karierę piłkarzy – powiedział Onyszko.
W najbliższych dniach powinno być wiadomo więcej na temat przyszłości trzykrotnego mistrza Polski. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale do momentu wyjaśnienia sytuacji nie chciał się wypowiadać.
Następne