39 lat na karku, ciężkie treningi w najbardziej wymagającej lidze świata, a jednocześnie brak rytmu meczowego – Arturowi Borucowi nic nie przeszkadza jednak, by stanąć w bramce i zatrzymywać piłkę po strzałach najlepszych piłkarzy. W środę wystąpił po raz kolejny w tym sezonie i najprawdopodobniej nie ostatni.