| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Nie tylko o zbliżających się mistrzostwach świata do lat 20 opowiadał w programie "Stan Futbolu" Jacek Magiera. Selekcjoner polskiej młodzieżówki odsłonił również kulisy odejścia z Legii Warszawa.
Magiera pracował przy Łazienkowskiej od września 2016 roku do września 2017 roku. Ze świetnej strony pokazał się między innymi na arenie europejskiej, zdobył także z zespołem mistrzostwo Polski. Choć na przestrzeni dwóch okienek transferowych klub opuściło kilku kluczowych piłkarzy, szkoleniowiec stracił pracę już po pierwszych wpadkach jesienią.
– Zdobyliśmy mistrzostwo Polski, ale zwróćmy uwagę na kadrę i transfery z klubu. Po meczu ze Sportingiem odszedł Nemanja Nikolić, bo wg prezesa obiecano mu transfer. Miałem jednak przekonanie, że w klubie pozostanie Aleksandar Prijović, lecz w ostatnim dniu grudnia odszedł i on. Dodatkowo opuścił nas Bartosz Bereszyński. Przyszli Tomas Necid i Chima Chukwu, ale nie dali nam odpowiedniej jakości. Mimo to wygraliśmy ligę, a potem... odeszli Vadis Odjidja-Ofoe i Jakub Rzeźniczak. Prezes Dariusz Mioduski zapytał mnie, dlaczego nie graliśmy już tak jak ze Sportingiem. Więc rozpisałem mu skład z tamtego meczu i skład, jakim dysponował kilka miesięcy później... – powiedział Magiera.
Nietrafione okazały się również transfery do klubu. – Piłkarze, którzy przyszli, trafili dzień przed Superpucharem. Prezes Mioduski w jednym z wywiadów powiedział, że zwolnił mnie, bo nie podobał mu się sposób konstruowania drużyny. Tyle że za to odpowiedzialny był on. A na mojej liście byli głównie Polacy, na przykład Mariusz Stępiński, Artur Sobiech i Rafał Wolski. To zrzucanie odpowiedzialności – odniósł się w kwestii polityki kadrowej.
Według 42-letniego trenera warunki pracy nie były najłatwiejsze i trudno było o planowanie czegoś z wyprzedzeniem. – To był trudny, przejściowy czas. Zmiany na stanowiskach kierowniczych, brak ludzi mogących podejmować decyzję. Zarzucano mi, że drużyna pojechała na obóz na Florydę. Trzy dni wcześniej spotkałem się z jednym z doradców Mioduskiego, który oświadczył mi, że polecimy do USA. Powiedziałem, że nie ma takiej opcji, bo to zły czas i źle wpłynie to na zespół. Usłyszałem, że ważny jest punkt marketingowy – dodał.
– Trzy dni później mnie nie było, pojawił się zaciąg chorwacki... Nie chcę do tego wracać – zakończył.