Koszula bliska ciału, ale czasem i ona uwiera i gryzie. Po 22. ligowych kolejkach jestem już tak pogryziony, że jakiś zduszony wrzask muszę z siebie wydać. No i krzyczę słowami jednego z przebojów grupy Kult: "... jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy..."!
Poniosło mnie? Może z tym brudem, bo nasz futbol – podobnie jak dworzec w Kutnie – przeszedł jednak solidny remont połączony z oczyszczeniem. Ale spróbujcie pokazać mi pięknie grający zespół, który w dodatku ma u nas wyniki. Nie ma takiego. Najbliżej idealnego obrazu jest dziś chyba Pogoń Szczecin. Portowcom marzy się pogoń (nomen omen) za czołówką, a przy tym starają się grać w piłkę – bez kunktatorstwa, z animuszem i polotem. I to nawet na boisku lidera, gdzie przecież wyglądali dużo lepiej niż Lechia. Tyle, że punktu nie dało to nawet jednego.
Może wcale nie warto zabijać się dla widowiskowej gry? Gdańszczanie wciąż prowadzą w tabeli, ale spektakli nam nie oferują. Jest solidność, konsekwencja, wypracowane stałe fragmenty, porządek w szykach i kilka osobowości w składzie. Plus trener, który powinien pracować w wytwórni soków, bo nikt tyle ze swoich ananasów nie wyciśnie, co taki Piotr Stokowiec. I nawet nie potrzeba regularnych wypłat, żeby sokowirówka pracowała na wysokich obrotach.
Kolejne zespoły z podium wyglądają jak potomstwo tej samej ligowej matki. Organizacja plus dyscyplina, do tego przygotowanie fizyczne i rzuty wolne lub rożne. Dobry fachowiec za sterami i jedna czy druga indywidualność w meczowej jedenastce – to wystarczy, żeby dyktować warunki pozostałym. Tegoroczna rewelacja – Cracovia – też się w ten schemat wpisuje. Docenić wypada, zakochać się niełatwo. Zupełnie jak w dziewczynie, o której rzucilibyśmy krótko: "sympatyczna".
Tyle, że te ładne mają poważny feler – biedne są w punkty jak kościelne myszy. Od początku sezonu chwaliliśmy Miedź i Arkę. Że starają się przejmować inicjatywę, mozolnie budować ataki pozycyjne, efektownie pracować na gole. Ostatnio legniczanie (strefa spadkowa tuż, tuż!) raczej wypracowują je rywalom, a na Arkę nie trzeba było nawet mocarzy – wystarczyła zimowa aura i zniszczone boiska. Jak zabrakło zielonego stołu - ups! Arka odpłynęła!
Jak to zmienić? Ile czasu to zajmie? Kto ma to zrobić? Da się w ogóle? Pewnie, że się da! Żeby biznes się kręcił, wcale nie trzeba cudów. Ale wizji, pieniędzy na starcie i cierpliwości już tak. Podstawa to baza treningowa i dobrze szkoląca akademia. Akademia, w której pracują najlepsi fachowcy, a nie – z całym szacunkiem – wuefiści. Ja nie płaczę nad tym, że napędzani golami Piątka Włosi drenują nasz rynek. Niech drenują! I zostawiają na razie po cztery, potem po sześć, wreszcie po dziesięć milionów euro. Każdy następny udany transfer zagranicę buduje zaufanie i markę w biznesie. I interes będzie się kręcić coraz szybciej. Jak taki Górnik (czy ktokolwiek inny) sprzeda trzech piłkarzy po kilka baniek za sztukę, to przejrzy na oczy i sam zacznie inwestować w szkolenie i obiekty, bo to po prostu przynosi korzyści. Finansowe i sportowe zresztą też, bo i ekstraklasowe zespoły zasilane dobrze wyedukowanymi piłkarsko wychowankami wejdą na wyższy poziom. A wychowanek zawsze da z siebie więcej niż najemnik z Gruzji czy innej Serbii.
Trenerów naprawdę mamy dziś w lidze całkiem niezłych. Czasami stają na głowie, bo nie mają gdzie prowadzić zajęć albo muszą motywować zawodników, którym z głodu burczy w brzuchach. Takim należy się szacunek, bo dokonują wielkich rzeczy. I stanowią jeden z elementów całej układanki. Jak tych puzzli będzie więcej, na końcu da się ułożyć ładny obrazek. I postronny obserwator łatwiej skusi się na wizytę na meczu niż w klubie, gdzie bramkarze stoją bez rękawic.
Dlatego na razie chwalmy co możemy – solidność, walkę, organizację, dyscyplinę. Nawet jeśli będzie to pochwała brzydoty. Trudno. Niech tylko będzie choć trochę skuteczna. Niech daje nam europejskie puchary i pozwala szlifować własne drogocenne kamienie. Widać już lekko jaśniejące światełko w tunelu. I to wcale nie jest stacja "Kutno"...