Reprezentacja Polski koszykarzy ma ogromną szansę, by po 52 latach ponownie zagrać w mistrzostwach świata. Do tego potrzebne jest zwycięstwo z Chorwacją lub Holandią. Zawodnicy chcą rozstrzygnąć sprawę już w Varażdinie. – Mamy dobrą pozycję wyjściową. Musimy tylko przełamać nasze niemoce i klątwy, które trapiły nas w ostatnich latach – powiedział dla TVPSPORT.PL lider zespołu, Mateusz Ponitka. Transmisja meczu Chorwacja – Polska od godz. 17:30 w TVP Sport, aplikacji mobilnej i TVPSPORT.PL.
Ponitka jest w kadrze już od 2012 roku. Od tego czasu, mimo wielkich oczekiwań, nie udało się osiągnąć sukcesu. Na ostatnich trzech EuroBasketach koszykarze tylko raz wyszli z grupy. W 2015 roku biało-czerwoni przez trzy kwarty bili się jak równy z równym z Hiszpanią o awans do ćwierćfinału. Zabrakło jednak doświadczenia i umiejętności.
Z każdym rokiem rosła rola zawodnika z Ostrowa Wielkopolskiego, który nie tylko potrafi zdobywać punkty, ale też znakomicie odnajduje się w podkoszowej walce. Teraz z Adamem Waczyńskim, Maciejem Lampe i A.J. Slaughterem stanowi o sile reprezentacji.
– Na okienka reprezentacyjne przylatuję z wielką radością. Czuję się odpowiedzialny za wyniki zespołu – mówi.
Zaangażowanie 25-latka można było zobaczyć podczas wtorkowego treningu, kiedy po zajęciach długo ćwiczył rzuty za trzy punkty. Ponitka nie widział jednak w tym nic nadzwyczajnego. – To standard – stwierdził.
Mateusz Ponitka zszedł z treningu jako ostatni, oddając dziesiątki trojek i kilka rzutów wolnych. - Standard - stwierdził po zejściu z boiska. #koszkadra pic.twitter.com/Om4yZJrflU
— Hubert Błaszczyk (@hubertblaszczyk) February 19, 2019
Przełamanie z Chorwacją
Zawodnikom Mike'a Taylora długo nie szło w eliminacjach mistrzostw świata. Momentem zwrotnym mogła być porażka na Węgrzech w Szombathely. W Polskim Związku Koszykówki zastanawiano się wówczas czy pozwolić Amerykaninowi prowadzić kadrę w kolejnych spotkaniach.
Ostatecznie 46-letni szkoleniowiec został na stanowisku. Namówił do ponownej gry dla reprezentacji Slaughtera i Lampego. Poprawiły się wyniki, a przełomowa była wygrana nad Chorwacją w Ergo Arenie (79:74), kiedy Polacy – jeszcze bez Lampego – rozstrzygnęli emocjonującą końcówkę na swoją korzyść. Goście mieli w swoim składzie czterech koszykarzy NBA – Bojana Bogdanovicia, Dario Saricia, Ivicę Zubaca i Ante Zizicia.
– Wygrana nad Chorwacją dała nam dużego kopa i wiele wiary w zespół. To był taki mecz, który decydował czy jeszcze coś wyciągniemy z tych eliminacji. Pokazaliśmy, że drzemie w nas duży potencjał. Mamy dobrą pozycję wyjściową – twierdzi Ponitka.
– Lampe otworzył nam grę w ofensywie. Zespół przeciwny musi się na nim koncentrować. Maciek jest dużą pomocą – dodał.
Agresywni rywale
Przed ostatnim oknem eliminacyjnym Polacy są w bardzo dobrej sytuacji. Do awansu wystarczy im jedno zwycięstwo. W zespole panuje znakomita atmosfera i koszykarze potwierdzają, że chcą załatwić sprawę awansu już w Varażdinie.
– Najgorsze są ostatnie mecze, kiedy trzeba grać z nożem na gardle. Chcemy tego uniknąć z Holandią, bo mieliśmy taką sytuację w eliminacjach EuroBasketu dwa lata temu. Przegraliśmy wysoko z Białorusią u siebie, kiedy byliśmy w pełnym składzie i musieliśmy wygrać w Estonii – tłumaczy Ponitka.
Chorwaci będą innym zespołem niż ten, z którym biało-czerwoni mierzyli się jesienią. Zabraknie graczy z NBA i Euroligi. Trzon kadry stanowią koszykarze Cedevity Zagrzeb, a szkoleniowcem jest doskonale znany w Polsce Drażen Anzulović.
– Nie zawsze największe nazwiska robią różnicę. Mamy przykłady w historii koszykówki i sportu, że są zespoły, które pozbawione gwiazd dochodzą do finału lub wygrywają imprezę. Nie możemy patrzeć na to, że nie przyjadą koszykarze z NBA i Euroligi. Będą inni, którzy chcą się pokazać przed własną publicznością i w reprezentacji. To zawsze dodatkowa motywacja – twierdzi lider kadry.
Sztab kadry już rozpoczął rozpracowywanie przeciwnika. Pierwsze informacje trafiły do koszykarzy. – Oglądaliśmy już mecze Chorwatów. Widać, że nadrabiają braki walecznością, agresywnością i siłą. Starają się popchnąć, uderzyć. Musimy być gotowi na to, że oni nie mają nic do stracenia. Mogą tylko zyskać – ocenia 25-latek.
Fanatyczni fani? "Nie ma to znaczenia"
Piątkowe spotkanie zostanie rozegrane w Varażdin Arenie, gdzie w 2009 roku mieli okazję rywalizować podczas mistrzostw świata polscy szczypiorniści. To hala mieszcząca nieco ponad pięć tysięcy kibiców. Na Ponitce żywiołowy doping nie robi jednak wrażenia. – Nie powinno to mieć większego znaczenia – stwierdził.
– Grałem w Turcji w Karsiyace, gdzie kibice są bardzo fanatyczni. Trudno spotkać takich fanów. W niektórych miejscach w Grecji, Serbii i Chorwacji jest podobnie – zakończył.
Następne