7 sierpnia 1992 roku Wojciech Bartnik wywalczył brązowy medal olimpijski w kategorii półciężkiej (81 kg). 27 lat później jest nadal ostatnim polskim medalistą igrzysk w boksie...
Ten impas chciałby przełamać Mateusz Masternak – zawodowiec pełną gębą, który chce skorzystać ze zmiany przepisów. Czy stanie na podium podczas tokijskiego turnieju? Widzę to!
Na zawodowych ringach stoczył 46 walk (41 wygrał). Zdobył pas profesjonalnego mistrza Europy, bił się o tytuł światowego czempiona. W październiku ubiegłego roku przegrał nieznacznie z Yunielem Dorticosem w ćwierćfinale World Boxing Super Series. Udowodnił, że należy do elity kategorii cruiser.
W 2016 roku włączono do walki o igrzyska olimpijskie zawodowców. W Rio de Janeiro jeden z nich, Francuz Mathieu Bauderlique, zdobył brązowy medal. Bardziej doświadczeni, byli mistrzowie świata Amnat Ruenroeng i Hassan N’Dam N’Jikam, odpadli w eliminacjach. Nieśmiało pokazana przez Francuza ścieżka ma drogowskaz dla Polaka.
Masternak poważnie myśli, by włączyć się do rywalizacji o miejsce w kadrze na IO 2020. Wielu zawodowców nie ma szans, bowiem nie byliby w stanie przez dwa tygodnie zmagań utrzymać limitu wagi, a start w wyższej kategorii byłyby czymś nienaturalnym. "Master" tego problemu nie ma, bowiem na co dzień waży około 91 kg, a to limit amatorów w ciężkiej.
Oczywiście musiałby przejść przez gęste sito turniejów kwalifikacyjnych i zupełnie zmienić przygotowanie fizyczne i taktyczne (zamiast dwunastu rund biłby się w trzech). Mamy jednak do czynienia z profesjonalistą. Długo rozmawialiśmy o tym na początku stycznia i wiem, że plan uwzględnia wszystkie skórki od banana, na których mogą przejechać się ci mniej świadomi.
"Klątwa" Bartnika może zostać zdjęta w zaskakujący sposób. Całe środowisko powinno zrobić wszystko, by pomóc Masternakowi spełnić pragnienia nas wszystkich. Nie stać nas na studzenie dłużej gorącej wyobraźni.
Następne