Czterdzieści sezonów i dopiero pierwszy zwycięzca spoza Europy. Ryoyu Kobayashi na pięć konkursów przed końcem Pucharu Świata 2018/19 zapewnił sobie triumf w klasyfikacji generalnej.
Mówiono, że skończy się wraz z wiatrem wiejący w plecy. Potem powstrzymać miała go przerwa świąteczna i presja w trakcie Turnieju Czterech Skoczni. Kobayashi zaliczył jednak fenomenalne otwarcie sezonu. Dziewięć wygranych w dwunastu pierwszych konkursach pozwoliło wytworzyć olbrzymią przewagę, której Japończyk nie odda do końca cyklu.
Zwycięzca niespodziewany
Konia z rzędem temu, kto przewidziałby triumf Japończyka w listopadzie. Kobayashi nie był jednak postacią całkiem anonimową - pobił rekord dużej skoczni w trakcie igrzysk w Pjongczangu, a na Okurayamie leciał daleko za 150. metr. Jego próba stała się bardzo popularna w internecie.
– Podglądałem innych skoczków. Od każdego coś wziąłem – odpowiadał Kobayashi, pytany o podstawy sukcesów na początku sezonu. Bariera językowa znacznie ograniczała jednak wszelkie rozmowy w Europie. Japońscy dziennikarze mogli za to usłyszeć, że Ryoyu "obniżył pozycję najazdową". Z kolei Werner Schuster zauważał: – w tej chwili ma najmocniejsze odbicie. W porównaniu do zeszłego roku poprawił fazę lotu.
Przed startem sezonu 2018/19 Kobayashi wywalczył 242 punkty Pucharu Świata. Co ciekawe, w cyklu 2017/17 nie zdobył choćby jednego, mimo że startował od pierwszych do ostatnich zawodów! Ostatnim zdobywcą Kryształowej Kuli z porównywalnie ubogim dorobkiem w latach poprzednich był Martin Schmitt. Osobliwym przypadkiem jest tu natomiast Toni Nieminem, którego niespodziewany triumf wiązał się ze zmianami zachodzącymi w skokach w związku z pojawieniem się stylu V.
Przed tym sezonem Ryoyu #Kobayashi miał w sumie 242 punkty PŚ. Ostatnim zwycięzcą PŚ z podobnie skromnym wcześniejszym dorobkiem był 20 lat temu Martin Schmitt (263 pkt). Bardziej "znikąd" był tylko Toni Nieminen. Hubert Neuper miał wysokie miejsca w sezonie przed powstaniem PŚ.
— FilipG. (@FilipGorecki86) 10 marca 2019
Japonia to jeden z najbardziej zasłużonych krajów w historii skoków. Dopiero jednak w 40. sezonie Pucharu Świata doczekała się pierwszego zdobywcy Kryształowej Kuli. Nie powiodło się mistrzom świata: Masahiko Haradzie i Takanobu Okabe. Najbliżej był Kazuyoshi Funaki, który pozostawał w grze aż do ostatniego konkursu cyklu 1997/98, ostatecznie przegrał jednak z Primożem Peterką.
Kobayashi wywalczył w tym sezonie dwa skalpy skoków. Każdy z rozmachem. W Turnieju Czterech Skoczni wygrał wszystkie konkursy jako trzeci skoczek w historii. W Pucharze Świata również wyrównał rekordowe osiągnięcie - sześć kolejnych wygranych zawodów.
Na znakomitym sezonie występuje jednak rysa. To oczywiście mistrzostwa świata w Seefeld. Brąz w drużynie nie zaspokoił apetytu dominatora Pucharu Świata. Na dużej skoczni był czwarty, a na normalnej nie miał szans rywalizując w anormalnych warunkach na koniec drugiej serii. Rozczarowanie z Austrii wyjątkowo szybko osłodził sobie jednak w trakcie Raw Air. Już po pierwszym przystanku stał się pewny Kryształowej Kuli.