| Piłka nożna / Liga Mistrzów

Andrew Robertson – nieświadomy idol Anfield

Andrew Robertson (fot. Getty Images)
Andrew Robertson (fot. Getty Images)
Patryk Idasiak

Wciąż jestem zmęczony po tym, jak patrzyłem na Andrewa Robertsona. On robi stumetrowe sprinty w każdej minucie meczu, to niewiarygodne – tak mówił Jose Mourinho po klęsce z Liverpoolem. Transmisja spotkania Bayern Monachium – Liverpool w środę od godz. 20:55 w TVP1 i od 19:30 TVP Sport, tvpsport.pl i aplikacji mobilnej.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Gdyby Szkot był czarnym charakterem w filmie gangsterskim, to nie dałby się złapać szeryfowi dłużej niż trwa "Przeminęło z wiatrem". I mógłby uciekać pieszo. Jose Mourinho nieprzypadkowo go zapamiętał. Koleś śmigał w pierwszej połowie jak nakręcony samochodzik tuż przed jego nosem. Nie będzie przesadą nazwanie kapitana reprezentacji Szkocji jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie. W Premier League nie ma sobie równych. Gdyby struś z popularnej kreskówki złamał nogę, to spokojnie dałby radę go zastąpić.

W składzie Kompany'ego

Znacie to uczucie, kiedy jakiś piłkarz przechodzi do znanej drużyny, obwód waszej klatki piersiowej powiększa się o 10 centymetrów, czujecie się w tej jednej sekundzie najlepszymi skautami świata, a do głowy puka dumna myśl: – Łe, ja to miałem go już wcześniej w Football Managerze. I tak Vincent Kompany pochwalił się, że do zespołu prosto z ligi szkockiej ściągnął Andrewa Robertsona. Obrońca grał wówczas w Dundee United i raczej nie był rozpoznawalny.

Ściągnąłem go, bo dziś trudno znaleźć dobrych lewych obrońców. Właściwie trochę ryzykowałem, ale postawiłem na niego i się opłaciło! – mówił Belg w "Liverpool Echo".

Losy panów splotły się wcześniej. W 2013 roku Andrew został oddelegowany, żeby wręczyć program meczowy i wskazać kontuzjowanemu sir Vincentowi specjalne miejsce na trybunie, gdzie spokojnie obejrzy mecz Szkocja – Belgia. Kompany ma chyba pamięć do twarzy.

Zabawne, że akurat pamiętałem tę piegowatą. Nie wiem jak, ale zapamiętałem. Czasami jest tak, że widzisz czyjąś twarz i pamiętasz ten moment, w którym ją zobaczyłeś pierwszy raz. Większość z nas pochodzi ze biednych środowisk. Świetnie widzieć Andrewa, który tak dobrze sobie radzi i został nawet kapitanem reprezentacji kraju. Przeszedł długą drogę w krótkim czasie. W każdym klubie znajdziesz wielu chłopców, którzy choćby podawali piłki. Jeśli masz wysoki poziom pracy i zdolności jak Andrew, to naturalny postęp jest gwarantowany – mówił dalej obrońca The Citizens.

Typowy, irytujący szkolny bachor

Lubił się przekomarzać, wbijał szpileczki w największego rywala, podkreślał wyższość Celtiku, któremu od dziecka kibicował. A jego nauczyciel w-fu – Joe Fuchs – był wiernym fanem Rangersów.

- Andrew był bardzo zuchwały. Nie, że bezczelny..., ale zuchwały. Jeździł na wycieczki szkolne, albo mecze, a miał bardzo ciekawą osobowość, częstym źródłem śmiechu, był lubiany - wspomina Fuchs. Typowy dzieciak, na widok którego nauczyciele zaciskali zęby. Krzykliwy brzydal z niedbałymi włosami, krzywymi zębami, piegowaty, antyideał każdej dziewczyny. Przypominał brzydszą wersję Jima Carreya z głupią miną. Nie czyniło go to ulubieńcem nauczycieli. Starali się jednak być łagodni. Eufemizmem w ustach dwóch z nich było słowo "żywy". Dla uspokojenia Andrewa – Joe Fuchs mianował go kapitanem zespołu. Żeby przestał być niesforny, a poczuł odpowiedzialność. Szkolny zespół nie miał nawet normalnego boiska. Grali na tartanie. Tak kształtował się charakter Andrewa.

Sam mówi, że znajomi określali go przymiotnikami: głośny albo denerwujący. W St Ninian's High School można dziś znaleźć prezenty Andrewa – koszulki meczowe oprawione w ładne ramki, to ta z reprezentacji Szkocji U-21 oraz ta z Liverpoolu. Robertsona można też odszukać na szkolnych fotografiach z turniejów piłkarskich.

Skreślony przez miłość życia

W wieku 12-lat miał karnet sezonowy i chodził na Celtic Park. Widział, jak Shunsuke Nakamura zdobywa kapitalną bramkę z Manchesterem United w Lidze Mistrzów. Marzył, by na tym stadionie za kilka lat zrobić podobnie. Tak się cieszył razem z kolegą, że ten po tym golu spadł ze schodów. Trzy lata po bramce Nakamury, Celtic złamał mu serce. Typowa piłkarska historia odrzucenia – zrezygnowano z niego w szkółce, bo był za mały i za słaby. Cios dla 15-latka. Dziś z łatwością mówi: – To była najlepsza decyzja, jaka mogła się przytrafić. Jeśli zostaniesz odrzucony przez Celtic, klub, który wspierasz i wylądujesz w Queens Park, to ludzie myślą, że to katastrofa. Nie płakałem, ale byłem bardzo zdenerwowany. Odebrano mi marzenie już kiedy byłem chłopcem. Miałem jednak wokół siebie dobrych ludzi – podsumowuje w "Guardianie".

Niedawny finalista Ligi Mistrzów nie był w dzieciństwie nawet największą gwiazdą futbolu w domu. Stephen Robertson był snajperem, którego piłka szukała w polu karnym.

Prawie wcale się nie ruszał, był statyczny, ale strzelał dużo goli! – wspominał Andrew. Stephen wybrał jednak studia, Andrew zaryzykował z futbolem.

W zeszłe lato widziałem jak zostaje absolwentem uniwersytetu. Spędziliśmy miło tamten dzień. Przyjeżdża czasami na mecze. To trochę inny rodzaj wsparcia, ale również byłem przy nim, kiedy kończył szkołę i wiem, jakie to dla niego ważne. Podobnie jak dla mnie jego obecność na meczach.

Cała familia żyła jego marzeniem. Wszyscy byli fanami Celtiku. Liverpool nie był jednak obcy rodzinie Robertsonów. Ojciec Andrewa zaczął śledzić poczynania The Reds, kiedy do klubu dołączył Kenny Dalglish, legendarny snajper Celtów. Dalglish zdobył potem z klubem z Anfield sześć mistrzostw Anglii i trzy Puchary Europy. W Liverpoolu został postacią światowego formatu. Kiedy tata Robertsona spotkał go na Anfield twarzą w twarz – nie wiedział, co powiedzieć. Zdębiał. Zawstydził się jak dzieciak.

Andrew odrzucenie zmienił w zwiększoną motywację. Dziś gra w klubie o wiele lepszym od Celtiku. I to The Bhoys mogą żałować, że się na nim nie poznali. W styczniu przedłużył kontrakt z Liverpoolem do 2024 roku.

Andy Robertson w barwach reprezentacji Szkocji (fot. Getty Images)
Andy Robertson w barwach reprezentacji Szkocji (fot. Getty Images)

Życie jest w tym wieku beznadziejne bez pieniędzy

Szkolił się w Queens Park. Seniorzy grali na czwartym poziomie rozgrywkowym. 55 lat temu dla tego malutkiego zespołu bramki zdobywał Sir Alex Ferguson. Aż 10 razy wygrywali Puchar Szkocji. Pamiętają to jednak tylko lokalni gawędziarze i stare kroniki futbolu. Wszystkie finały miały miejsce w XIX wieku. To jedyny klub, który miał dom na Hampden Park wcześniej niż reprezentacja Szkocji. Grali tu od 1903 roku, a federacja w 1906 roku podjęła decyzję, że na tym obiekcie będzie też grać najważniejszy zespół w kraju. Andrew Robertson poznał zapach szatni, w której unosiły się duchy dawnych zawodników.

Kończy 18 lat i naukę w szkole. Cały czas jest w czwartoligowym klubie. Jak każdy nastolatek, zastanawia się nad przyszłością. Ma słabszy moment, w którym zdaje sobie sprawę, że będzie już tylko co najwyżej marnym piłkarzykiem. Dopiero wkroczył w dorosłość i potrzebuje kasy. Z frustracji publikuje tweeta, który odkopany za jakiś czas zrobi furorę:

"Życie jest w tym wieku beznadziejne bez pieniędzy #potrzebujępracy".

Hampden Park był jego podwójnym domem. Tutaj grał w Queens Park i pracował w biurze. Żeby "zarobić na rozrywkę" odbierał telefony związane z wydarzeniami na tym obiekcie – spotkaniami piłkarskimi lub koncertami. Pracował także w dniach meczowych. Dorabiał też w kasie w "Marks & Spencer", czyli brytyjskiej spółce, która sprzedaje odzież, produkty spożywcze i gospodarcze. Dostał się tam, kiedy szukali pracowników sezonowych.

Miałem 17 lub 18 lat, kiedy podjąłem tę pracę. Wciąż się uczyłem. Były święta Bożego Narodzenia, potrzebowali pracowników tymczasowych. W taki sposób zostałem jednym z nich. Cieszyłem się z tego. Kiedy patrzę wstecz, to uświadamiam sobie, że całkiem dobrze się tam czułem. Nigdy nie odczuwałem presji – mówił w "Daily Mail".

Rodzice i tak robili synowi przelewy. Dorabiał w biurze na Hampden Park i w sklepie. Pomagał także w dniach meczowych, choć "asystent kitmana" to raczej nie jest wymarzona robota. I tak, pewnego razu dostał za zadanie zaprowadzić kontuzjowanego Vincenta Kompany'ego na trybunę. Dziś nie musi być tak miły i pytać "czy panu czegoś trzeba". Po kilku latach wyeliminuje Kompany'ego w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Belg musiał się zdziwić, kiedy przypomniał sobie tę historię, którą wtedy wydawała się błahostką, a dziś jest świetną anegdotą.

Wszyscy moi kumple spędzali wieczory na różnych kolacjach, a ja pożyczałem od mamy i taty. Wiedziałem, że mi te pieniądze dadzą, ale pewnie nie byli zadowoleni, sam też czułem się z tym głupio. Na szczęście szybko znalazłem dorywczą pracę.

Kiedy awansował do zespołu seniorów i zaczął dorabiać, to przestał regularnie chodzić na Celtic Park, by kibicować ukochanemu klubowi. Nie miał już na to czasu. Porzucił ich tak, jak oni jego.

Przestraszony 19-latek

Kiedy skończył 19 lat, spełniło się marzenie. Zestresowany stanął przed kamerą kanału oficjalnej reprezentacji Szkocji. Kręcili materiał treningowy. Gordon Strachan potrzebował "chłopaczków do gierki", więc na Hampden Park reprezentanci kraju trenowali z amatorami z Queens Park. Jednym z nich był Andrew Robertson. Stres wylewa się z ekranu, łamie mu się głos, ucieka ze wzrokiem, choć to przecież zwykła rozmówka. Opowiada o tym, że to zaszczyt, iż mógł wcześniej trenować z Krisem Commonsem, który wówczas strzelał gole dla Celtiku. Na twitterze odpowiedział jednemu z kolegów: – Człowieku, oni stosują taki pressing, że nie masz chwili na zastanowienie się!. Chłopiec z czwartej ligi miał możliwość trenować z reprezentacją Szkocji. Dziś jest kapitanem tej kadry. Ten sam zestresowany dzieciak, z prostą, chłopięcą grzywką, który ze strachem w oczach mówił do kamery.

W Queens Park zasmakował wielkiego futbolu nie tylko trenując z reprezentacją, ale i mierząc się na Ibrox z Rangersami, którzy zostali zdegradowani.

Graliśmy przy pełnych trybunach Ibrox, 50 000 widzów, to było świetne doświadczenie. Przegraliśmy 0:2, ale do 87. minuty trzymaliśmy się dzielnie (przegrywali tylko 0:1). Zmarnowałem okazję, którą zawsze przypominają mi dawni koledzy z zespołu. Później dostałem kontrakt w Dundee United. Pomogło mi to, że trener Jackie McNamara był świetnym bocznym obrońcą.

Grał tak dobrze, że od razu przeskoczył o trzy poziomy rozgrywkowe – do Dundee United. Aiden Conolly takiej kariery nie zrobił, ale awansował w tym samym momencie z malutkiego Queens Park do Dundee United. Stał się oparciem dla Andrewa i najbliższym kumplem.

To dziwne, bo pamiętam, jak podwoził mnie renaut clio, a teraz patrzę na niego w TV i widzę, jak doskonale sobie radzi. Odrzucenie zdarza się w tym sporcie wielu chłopcom, mówi im się, że nie są wystarczająco wysocy lub wystarczająco silni. Każdy patrzy teraz na Andrewa, jak na inspirację – mówił Conolly przepytywany przez dziennikarza "Evening Standard".

Jackie McNamara miał duży wpływ na rozwój Robertsona (fot. Getty Images)
Jackie McNamara miał duży wpływ na rozwój Robertsona (fot. Getty Images)

Trener, który świetnie go rozumiał

Robertsonowi się udało. Jego zaangażowanie w grę rzucało się w oczy. Po pierwszym sezonie w Queens Park otrzymał sporo ofert, ale musiał wybrać rozsądnie. Dołączył do Dundee United. Reprezentował te barwy między innymi z Radosławem Cierzniakiem. Kontynuując polskie wątki – debiutował w kadrze Szkocji w meczu z naszą reprezentacją. Stadion Narodowy, 0:1, bramka Scotta Browna i Nawałka sprawdzający między innymi Michała Masłowskiego i Marcina Robaka. Robertson grał przez 23 minuty, nikt wtedy nie spodziewał się, że za pięć lat ten chłopak będzie kapitanem reprezentacji. W Dundee United przedstawiono mu plan:

Pokazali mi drogę rozwoju na dwa lata. W pierwszym roku miałem grać rzadziej, walczyć o pierwszy skład i się przebijać, a w drugim pokazać już pełnię możliwości. Na szczęście już w pierwszym udało mi się wszystkich przekonać i zadomowić.

Jackie McNamara miał doświadczenie w stawianiu na odrzuconych. Wcześniej, będąc trenerem Partick Thistle, zrobił podobnie ze Stephenem O'Donnellem, prawym obrońcą. Trener miał oko do bocznych obrońców, czyli pozycji, na której sam grał. O'Donnell – "odrzut" Celtiku – ma dziś sześć występów w reprezentacji narodowej. Mówiąc o "dobrych ludziach na swojej drodze", Robertson miał na pewno na myśli trenera McNamarę. Zresztą, czy chłopiec wznoszący modły do Celtiku mógłby odmówić temu, który grał w tym klubie przez 10 lat? Andrew podziwiał go na Celtic Park. Trener dobrze rozumiał piłkarzy zanegowanych w młodym wieku:

Też zostałem odrzucony z powodu wzrostu przez Hibernian. Dlatego patrzę na takich chłopców jak Andrew i Stephen. Po prostu widzę w nich cząstkę siebie.

Dziś kibice Dundee United mogą płakać w poduszkę i marzyć o sukcesach, jakie z tym klubem odnosił Jackie McNamara. Wychował takich piłkarzy jak: Andrew Robertson, Stuart Armstrong i John Souttar, którzy z czasem trafili do reprezentacji narodowej. The Terrors pod jego okiem doszli do finału Pucharu Szkocji, finału Pucharu Ligi, zajmowali także 4. i 5. miejsce w szkockiej Premiership. Teraz już trzeci sezon z rzędu grają na zapleczu najwyższej ligi. Dwa razy przegrali w barażach.

Nie sądzę, by po transferze Andrewa z Queens Park do nas – ktoś powiedziałby, że to przyszły kapitan reprezentacji Szkocji. Jednak biorąc pod uwagę możliwości, to Andrew zawsze był na pierwszym planie – czy w ataku, czy w obronie. Był bardzo drobny, ale chłonął nauki. Czułem, że z taką postawą ma dużą szansę – kontynuuje McNamara.

W półfinale Pucharu Szkocji zagrał kapitalny mecz na Ibrox. Mógł zapomnieć o czarnych chwilach, kiedy będąc amatorem mógł trafić na 1:0, ale skiksował. Dundee United pokonało Rangersów 3:1. Lewy obrońca został wybrany do najlepszej jedenastki sezonu. Wyróżnienie to spotkało także kolegę z zespołu, Stuarta Armstronga, który niedawno za 7 milionów funtów trafił z Celtiku do Southampton. Na tej scenie dla najlepszych stał jego obecny kolega z zespołu – Virgil Van Dijk. Robertson został też wybrany najlepszym młodym zawodnikiem roku. W jedenastce był Kris Commons. Jego idol, na którego jakiś czas temu gapił się, jak w obrazek. Andrew przegrał w finale Pucharu Szkocji. I to na ukochanym Celtic Park, na którym skakał jak dziecko po bramce Shunsuke Nakamury. Stuart Armstrong tak mówił o swoim koledze z reprezentacji:

Rzeczą, którą kocham u Andrewa jest to, że nieważne, czy to Ross County, czy Real Madryt w finale Ligi Mistrzów. Zawsze gra w taki sam sposób. Zawsze z takim samym entuzjazmem.

Grając na lewej obronie – zdobył pięć bramek i miał sześć asyst. Kiedy strzelał lub asystował, to Dundee United nie przegrywało. Jego wartość rynkowa według portalu transfermarkt wzrosła od 2014 roku... 75-krotnie. Dziś to czołowy europejski lewy obrońca, który ma jeszcze wiele lat grania przed sobą.

Gorzki smak spadku vs słodki smak awansu

Nigdy nie wpadłbyś na to, że to piłkarz. Wyglądał jak student, który przyjechał na praktykę – takie pierwsze wrażenie odniósł Liam Rosenior z Hull City.

Kiedy przeprowadził się do Anglii, to odbierał po kilka telefonów mamy dziennie. W pierwszym sezonie nie grał nawet przez połowę ligowych minut. Albo wchodził z ławki, albo Bruce zdejmował go 10-15 minut przed końcem. Do utrzymania w Premier League zabrakło im trzech punktów. Wrócili najszybciej jak się dało, po jednym sezonie w Championship. Zdobył w półfinale jedną z najważniejszych bramek w karierze, na 3:0 w pierwszym meczu z Derby County. W drugim miał samobójczą, przegrali 0:2, ale przeszli dalej. W finale Momo Diame zdobył jedyną bramkę w spotkaniu i Hull City błyskawicznie wróciło do Premier League. Później zdarzyła się komiczna sytuacja.

Steve Bruce miał 12 zdrowych piłkarzy. Assem Allan był poważnie chory. Senior nie wtrącał się w sprawy transferów, Bruce rządził niepodzielnie. Kiedy poważnie zachorował, to sprawy klubu przejął jego syn. Robił to na tak nieudolnie, że nie udało mu się kupić żadnego zawodnika. Był bezużyteczny, nie miał pojęcia o piłkarskich negocjacjach. Trzeba było działać szybko i sprawnie, bo w klubie nie dało się zebrać nawet zdrowych na ławkę rezerwowych. Allan Junior nie rozumiał o co w tym chodzi. Bruce po prostu pewnego dnia nie pojawił się w klubie. Obraził się na dobre.

Andrew mógł nie "zostać Czerwonym". Był tylko alternatywą dla Bena Chilwella, który zdecydował się jednak podpisać nowy kontrakt z Leicester, mimo bardzo poważnego zainteresowania Liverpoolu. Hull nie zdołało się utrzymać. Andrew po spadku był bliski dołączenia do Stoke City. Był już nawet po rozmowie z Markiem Hughesem. Gdyby podjął taką decyzję, to spadłby z Premier League po raz trzeci.

Stoke City się mną bardzo interesowało. Mark Hughes mnie polubił, trochę porozmawialiśmy. Myślałem, że to naprawdę dobra opcja. Ukończyli poprzedni sezon w TOP 10, nastawiłem się więc na transfer do Stoke – mówił w "Daily Mail".

Andy Robertson i Juergen Klopp (fot. Getty Images)
Andy Robertson i Juergen Klopp (fot. Getty Images)

Klopp-kumpel

Stresował się przed pierwszym uściskiem dłoni z Jurgenem Kloppem, który wydawał się być wielką postacią futbolu. Robertson mówi o tym, w jaki sposób coach rozluźnił atmosferę:

Od razu mnie wyściskał i poczułem się zrelaksowany. Bardzo chciał mnie poznać. Usiadłem i długo rozmawialiśmy, on opowiadał o swojej przeszłości, a ja o swojej. Obaj wszystko musieliśmy wywalczyć. Myślę, że polubił moją historię i to mi pomogło.

Osiem asyst w Premier League, dwie w Lidze Mistrzów. W Anglii na tej pozycji podobne liczby ma tylko Jose Holebas – trzy gole i sześć asyst w Watfordzie, ale on ma już 35 lat, a przed Andrewem jeszcze wiele lat gry. Zawodnik Liverpoolu jednak rzadziej kopie na bramkę. Ma ledwie 0,5 strzału na mecz, ale za to średnią 1,4 kluczowych podań na spotkanie ligowe. Nie lubi dryblować, zbiegać do środka, próbować akcji indywidualnej. Ma swój styl. Nigdy nie biegnie na 50%. Zawsze daje szansę zagrania piłki na obieg, jest w odpowiednim miejscu przy dalekim przerzucie, wie, kiedy przyspieszyć. Odciąża ofensywnych, skupiając na sobie uwagę. Zdumiewająca była statystyka kluczowych podań po kilku meczach w tym sezonie. Tylko David Silva i Momo Salah mieli ich więcej niż lewy obrońca The Reds. Co istotniejsze – należy do wąskiego grona graczy, którzy wracają równie szybko, jak gnają do przodu. Tylko trzech zawodników The Reds biegało w tym sezonie przez więcej minut: Alisson, Salah i Van Dijk.

Ten ostatni był fanem Robertsona, "zanim to było modne". Miał szeptać do ucha skautom.

Pamiętam, że powiedziałem jednemu z nich, że to świetny gracz i dużo pracuje, a jeśli miałbym mu wystawić ocenę od 1-10, to nigdy nie zejdzie poniżej szóstki.

Dziś obaj muszą współpracować po lewej stronie obrony. Trudno nie chwalić bocznego obrońcy, którego nawet nie trzeba często asekurować. Dzięki takiej postawie kolegi – Van Dijk może skupić się na odbiorze w centralnej części obrony, bez obawy, że Szkot zrobi bigos. Współpraca z Robertsonem rzutuje też na ocenę Holendra. Mówi się nawet, że to dziś najlepszy stoper na świecie. W tym sezonie ligowym – jeszcze nikt go nie przedryblował (!)

Virgil Van Dijk był też nie do przejścia 27 lutego w meczu z Watfordem, strzelił nawet dwa gole, a Liverpool wygrał 5:0. Andrew odwdzięczył się po tym spotkaniu byłemu rywalowi ze szkockiej ligi bardzo pochlebną opinią:

Sprawia, że moje życie staje się łatwiejsze. Wszystko jest łatwiejsze, kiedy mam go na boisku obok siebie. Jeśli rywal biegnie w moją stronę, to jestem pewien, że Virgil pilnuje swojej pozycji. Dla mnie to najlepszy środkowy obrońca na świecie, biorąc pod uwagę sposób gry i wielką pewność siebie.

Obaj wiedzą, że opaska kapitana ma ciężar. Andrew był krytykowany po meczu z Izraelem. "Widziałem lepsze wrzutki na parkingu", "Jest okropny, odkąd otrzymał opaskę", "To nie mój kapitan", "Nie jest godzien opaski, po stracie sobie truchtał!". To kilka twitterowych komentarzy. Do tej pory był kapitanem w pięciu spotkaniach. Trzy pierwsze przegrał i mocno mu się oberwało. Dopiero 4:0 z Albanią i 3:2 z Izraelem uspokoiło fanów. Tym bardziej, że drugi mecz był o awans do Dywizji B w Lidze Narodów. Robertson mógł świętować na Hampden Park, w miejscu niezwykle bliskim jego sercu.

Prosty chłopak

Narzeczoną poznał w tej samej szkole. Chodziła do klasy niżej. Mieli wspólnych znajomych. W wywiadzie dla "Guardiana" opowiedział anegdotę o życzeniach urodzinowych na Facebooku, które wiele lat temu złożył Rachel. Zrobił to dosłownie kilka chwil po północy. Narzeczona ciągle się śmieje, że chciał wejść "wczesnymi drzwiami" (early doors – angielskie prześmiewcze określenie w stosunku do kogoś, kto np. przyszedł o wiele za wcześnie). W styczniu po raz drugi został ojcem. Ma syna i córkę. Zarabia 50000 funtów tygodniowo. Nie musi publikować już tweetów o trudnym życiu bez pieniędzy.

Wywiad z 27 kwietnia 2013 roku w lokalnej gazecie. Przedstawia się czytelnikom. W rubryce "za pięć lat chciałbym być" pisze: "To proste. Profesjonalnym piłkarzem na tak wysokim poziomie, jak to możliwe i regularnie grać co weekend".

Pięć lat i miesiąc później gra w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt, jako pierwszy Szkot od czasów Paula Lamberta w Borussii Dortmund (1997 rok). Oprócz tego, że jest ważnym puzlem układanki Kloppa na boisku, to cenne jest to, że nie siedzi cicho w szatni. Przeciwnie - jest jednym z pierwszych do dowcipkowania i strojenia sobie żartów. Po rozbiciu w drobny mak Arsenalu (5:1) został poproszony o to, by "podał" nagrodę gracza meczu Roberto Firmino. Odpowiedział z uśmiechem: – Żaden problem, jak zawsze. W końcu ma już w tym sezonie 10 asyst (jeśli rzeczywiście przekazał nagrodę Brazylijczykowi, to 11).

A kiedy dowiedział się o tym, że siedmioletni fan Liverpoolu przeznaczył całe swoje kieszonkowe na bank żywności, to zareagował. Wysłał chłopcu podpisaną koszulkę... Roberto Firmino, bo jak stwierdził: – Nikt nie chce mieć koszulki lewego obrońcy. To nawiązanie do tytułu tego tekstu. Szkot nie uświadamia sobie, że jest jednym z ulubieńców trybun. Chyba drugim, po Salahu. Dlaczego zwrócił uwagę akurat na to? Kilka lat wcześniej, będąc graczem Hull City – poprosił znajomych o to, by zamiast kupować mu butelkę wódki (jak to zwykle na urodziny) przekazali tę kwotę właśnie do banku żywności. Chłopiec mu zaimponował, ale i przypomniał o geście z przeszłości.

Hymnem Celtiku jest "You will never walk alone". Tytuł ten jednak zdecydowanie bardziej kojarzy się z Liverpoolem. Dziś słyszy hymn swojej ulubionej drużyny przed każdym domowym spotkaniem. Z tym, że ulubioną drużyną jest nie Celtic, a Liverpool.

Piszczek: cieszę się, że "Lewy" pisze historię Bundesligi (WYWIAD)
(fot. TVP Sport/Getty Images)
Piszczek: cieszę się, że "Lewy" pisze historię Bundesligi (WYWIAD)

Zobacz też
Marciniak pominięty! Znamy obsady europejskich finałów
Szymon Marcinak (fot. Getty)

Marciniak pominięty! Znamy obsady europejskich finałów

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Arsenal największym przegranym? Sezon jeszcze się dla nich nie skończył
Mikel Merino (fot. Getty Images)

Arsenal największym przegranym? Sezon jeszcze się dla nich nie skończył

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Anglicy podbijają Europę. Absolutny rekord Ligi Mistrzów
Piłkarze Manchesteru United (fot. Getty)

Anglicy podbijają Europę. Absolutny rekord Ligi Mistrzów

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Trzech faworytów do sędziowania finału Ligi Mistrzów
Anthony Taylor czeka na finał Ligi Mistrzów najdłużej, ale na taką nominację mogą liczyć również Michael Oliver i Istvan Kovacs (zdjęcia: Getty Images)
polecamy

Trzech faworytów do sędziowania finału Ligi Mistrzów

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025: PSG – Inter?
Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025? Sprawdź datę meczu! (fot. Getty)

Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025: PSG – Inter?

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Pierwszy raz w historii! To będzie rekord Ligi Mistrzów
Manchester United lub Tottenham. Jedna z tych drużyn zagra w finale Ligi Europy (fot. Getty).

Pierwszy raz w historii! To będzie rekord Ligi Mistrzów

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Szokujące słowa piłkarza Barcy o "Lewym". "Dlaczego on gra?"
Jules Kounde i Robert Lewandowski (fot. Getty)

Szokujące słowa piłkarza Barcy o "Lewym". "Dlaczego on gra?"

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Dlaczego Marciniak nie pobiegł do monitora? Wyjaśniamy od kulis
Szymon Marciniak nie mógł przybiec do monitora w kluczowej sytuacji, ponieważ Johan Dennis Higler nie przekazał mu pełnej informacji o przebiegu zdarzenia. (zdjęcia: Getty Images)
tylko u nas

Dlaczego Marciniak nie pobiegł do monitora? Wyjaśniamy od kulis

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Kto skomentuje finał Ligi Mistrzów? Poznaj obsadę TVP Sport!
Kto skomentuje finał Ligi Mistrzów? Poznaj obsadę TVP Sport (fot. Getty)
tylko u nas

Kto skomentuje finał Ligi Mistrzów? Poznaj obsadę TVP Sport!

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Niewiarygodna statystyka. Finaliści pogromcami... Anglików
Radość piłkarzy PSG po zwycięstwie z Arsenalem (fot. Getty).

Niewiarygodna statystyka. Finaliści pogromcami... Anglików

| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Najnowsze
Absurdalna sytuacja. Real... nie ma kim grać
nowe
Absurdalna sytuacja. Real... nie ma kim grać
| Piłka nożna / Hiszpania 
Piłkarze Realu Madryt (fot. Getty)
Na PGE Narodowym wszystko gotowe! W sobotę wielkie święto speedwaya
Tor na PGE Narodowym gotowy na sobotę (fot. TVPSPORT.PL)
nowe
Na PGE Narodowym wszystko gotowe! W sobotę wielkie święto speedwaya
Frank Dzieniecki
Frank Dzieniecki
Wicemistrzyni olimpijska wraca na tor do Paryża
Klaudia Zwolińska (fot. Getty Images)
Wicemistrzyni olimpijska wraca na tor do Paryża
| Inne 
Rzuty karne wyłoniły pierwszego finalistę ME!
Holenderki zagrają o złoto po zwycięstwie z Francją (fot. Getty Images)
Rzuty karne wyłoniły pierwszego finalistę ME!
| Piłka nożna 
ME U17 kobiet: półfinał: Holandia – Francja [MECZ]
Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet – półfinał: Holandia – Francja, Wyspy Owcze.
ME U17 kobiet: półfinał: Holandia – Francja [MECZ]
| Piłka nożna 
Niezmordowany Duńczyk! Trzeci "skalp" na Giro
Mads Pedersen (fot. Getty)
Niezmordowany Duńczyk! Trzeci "skalp" na Giro
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Polak powalczy w finale Pucharu Świata!
Jakub Straszewski powalczy w finale (fot. PAP)
Polak powalczy w finale Pucharu Świata!
| Boks 
Do góry