Być w Filadelfii i nie wbiec po schodach Rocky'ego Balboy, to tak jak pojechać do Paryża i nie zobaczyć wieży Eiffla. Maciej Sulęcki nie odmówił sobie tej przyjemności. – To kultowe miejsce dla boksu. Niby tylko filmowe, ale zawsze chciałem zobaczyć je na własne oczy – przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Sulęcki w piątek zmierzy się z Gabrielem Rosado. Rywal urodził się w Filadelfii i w wywiadach wielokrotnie nawiązywał do bohatera filmowej sagi.
– Te nowe odsłony filmu mi się nie podobają, ale pierwsze części to klasyka. Oglądałem wiele razy, żyłem pojedynkami z Apollo Creedem czy Iwanem Drago. Bardzo mi się podobała też scena jak Rocky obijał w rzeźni mięso zawieszone na hakach. To mnie tak nakręcało, że chciałem natychmiast wyjść z domu i iść na trening. Wiem, że Gabriel jest stąd z Filadelfii, ale w piątek górą będzie Rocky z Warszawy – zdradza Sulęcki.
Rocky z Warszawy💪🇵🇱😁🎥 @SuleckiMaciej @knockoutprm @sport_tvppl #tvpsport #ringtvp pic.twitter.com/BAH9TM8zbF
— TVP Sport (@sport_tvppl) 13 marca 2019
"Striczu" nie odegrał przed kamerami TVP Sport sceny z obijania mięsa na hakach, ale wbiegł po legendarnych schodach.
– Rocky to postać fikcyjna, ale jednocześnie legenda boksu. Fajnie było choć na chwilę wcielić się w Sylvestra Stallone'a. Rosado wystąpił w jednym z ostatnich filmów tej serii, kto wie, może i ja kiedyś dostanę taką propozycję. Oby zobaczyli wasze nagrania, bo wbiegłem lepiej niż sam Rocky! – dodaje.
Schody Rocky'ego to zabawa. Kilka godzin później, na oficjalnej konferencji prasowej, już żartów nie było. Sulęcki i Rosado po raz pierwszy stanęli twarzą w twarz. Zgodnie zapowiadają, że zniszczą rywala.
– Trochę sobie pogadaliśmy, nic nadzwyczajnego. On chce wojny, ja chcę wojny, to kibice dostaną bitkę, jakiej Filadelfia jeszcze nie widziała. Nie znam go, nie mogę powiedzieć, że go nie lubię, po prostu wyjdę, zrobię swoje i w nagrodę dostanę walkę o wymarzony pas mistrza świata – zapewnia Sulęcki.
Na koniec "Striczu" wraca jednak do kultowej filmowej postaci. – Jeszcze pięć lat temu wielu zapewniało, że mogę być co najwyżej pięściarzem dobrym na Europę. Ja jednak w siebie wierzyłem i jestem o krok od szczytu. Dzielą mnie od niego dwa kroki – pierwszy w piątek z Rosado, drugi w czerwcu z Demetriusem Andrade (aktualny mistrza świata federacji WBO, red.). Rocky'ego też skreślali, a potem pokazał, że wiara może przenosić góry – kończy Sulęcki.
Następne