19 mar 2019

Team Sky nie będzie sierotą. "Kwiato" może jechać dalej

Upadek giganta, już nie będzie dominacji, poczują jak to jest liczyć każdy grosz – pisano kilka miesięcy temu, gdy medialny potentat nieoczekiwanie ogłosił, że z końcem 2019 roku osieroci Team Sky.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Michała Kwiatkowskiego niektórzy wysyłali do CCC, choć on w każdym wywiadzie przekonywał, że nigdzie się nie wybiera, a znalezienie nowego inwestora jest tylko kwestią czasu. W myśl zasady, że zawsze jest popyt na dwa dobra: pierwszej potrzeby i luksusowe. A nie ma przecież w kolarstwie marki bardziej prestiżowej niż Team Sky.

Już wkrótce Team Ineos. Oficjalna informacja ponoć na dniach.

Ineos to potentat branży chemicznej, należący do najbogatszego obywatela Wysp Brytyjskich, Jima Ratcliffe’a, 110 miejsce na światowej liście miliarderów, publikowanej przez "Forbes". Historia jest filmowa. W 1992 roku Jim zastawił między innymi swój dom, gromadząc fundusze na wykup od BP części chemicznego biznesu. Lata później jego „Smocze Łodzie” zrewolucjonizowały rynek, na masową skalę wożąc gaz łupkowy ze Stanów Zjednoczonych do Europy.

Ratcliffe lubi sport. Od Romana Abramowicza chciał kupić Chelsea, ale się nie dogadali. Zainwestował więc – tylko w 2018 roku – 110 milionów w funtów w team Bena Ainslie na Puchar Ameryki. Chyba więc bieda drużynie Michała Kwiatkowskiego w oczy jednak nie zajrzy.

Michał Kwiatkowski (Fot. Getty)

Team Sky nie ma dobrej prasy, bo połączenie słów "dominacja", "kolarstwo" i "najbogatsi" nie budzi sympatii. Budzi za to problemy i podejrzenia. Bo działalność zespołu od lat najlepiej oddaje filozofia marginalnych zysków, która zawsze rodzi pytania o to, gdzie ten margines został zaznaczony. A i w Polsce kibic w kapciach za „Niebiańskimi” specjalnie nie przepada, skoro przez 21 etapów Tour de France każą naszemu mistrzowi świata tyrać na Froome’ów i innych Thomasów. No kto to widział?

W Team Ineos podstawowa zasada funkcjonowania zespołu raczej się nie zmieni, jeśli pełnię władzy wykonawczej utrzyma Sir Dave Brailsford. A tak pewnie będzie, przecież wizjoner zawsze zaufa wizjonerowi. Czyli ciemnogranatowy pociąg dalej będzie wciągał swojego lidera na najwyższe szczyty, porzucając wszelkie indywidualne cele.

I… dobrze.

Moje zdanie w tym temacie się nie zmienia. Michał Kwiatkowski wybrał długoterminową inwestycję nad szybkie zyski. Mógł wygrywać wyścigi klasyczne jeden po drugim, ale jak każdy kolarz marzy o zwycięstwie w wielkim tourze. Szef Kwiatkowskiego w poprzedniej ekipie nawet takiej możliwości nie dopuszczał (cytat: "dobry silnik, ale za ciężka karoseria"), a w Team Sky takich zwycięzców produkowali taśmowo. Tyle tylko, że to trwa. Trzy wygrane w 2018 wyścigi tygodniowe były najlepszym dowodem, że Michał jest już gdzieś w połowie drogi. Szkoda by było z niej zawracać. Na szczęście nie będzie musiał.