| Motorowe / Formuła 1

Formuła 1: partnerstwo i nienawiść. Koledzy czy wrogowie z zespołu?

Ayrton Senna i Alain Prost (fot. Getty Images)
Ayrton Senna i Alain Prost (fot. Getty Images)
Dawid Brilowski

Wyścig o Grand Prix Chin był tysięcznym w dziejach Formuły 1. Wielu kibicom zapadnie w pamięci ze względu na uderzające w Charlesa Leclerca działania teamu Ferrari. Rywalizacja o kolejne mistrzostwa świata to historia wielu przyjaźni i zwycięstw, ale także irytacji, porażek, nieudanej współpracy i nienawiści. Często do wzajemnej niechęci dochodziło między kolegami z zespołu – szczególnie, gdy ten znajdował się na szczycie.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

– Nie jestem tym zaskoczony. Nie ulega wątpliwości, że na tamtym etapie wyścigu był ode mnie dużo szybszy – tłumaczył spokojnie Sebastian Vettel. – Mogłem odzyskać pozycję na kolejnej prostej, ale uznałem, że obaj stracilibyśmy tylko przez to jeszcze więcej czasu. To nie była moja niedziela, więc nie widziałem żadnego powodu, aby ograniczać szanse Charlesa – dodał. Niemiec nie miał żalu do kolegi z zespołu, który podczas Grand Prix Bahrajnu nie wykonał poleceń zespołu i nie pozostał za nim.

– Liczy się dla mnie interes zespołu. Ale to był bezpieczny manewr – byłem szybszy i miałem dużo miejsca – tłumaczył Leclerc dodając przy tym, że zignorowanie polecenia nie wpłynęło na jego dobre relacje z kolegą z zespołu.

Od początku sezonu Vettel kilkukrotnie ciepło wypowiadał się na temat Leclerca. Zrozumienie okazał nawet wówczas, gdy Monakijczyk zignorował polecenia zespołu i nie oddał mu pozycji. Dobre stosunki między kierowcami jednego teamu nie są jednak regułą – wręcz przeciwnie. Zwykle bywają napięte.

Rozbity bolid Marka Webbera po kolizji z Sebastianem Vettelem (fot. Getty Images)
Rozbity bolid Marka Webbera po kolizji z Sebastianem Vettelem (fot. Getty Images)

Problematyczny "dzieciak"– Vettel

Czterokrotny mistrz świata doskonale wie, co czuje Leclerc. Kiedyś sam czynił podobnie i nie chciał oddawać pozycji. Niemiec nie był łatwym partnerem dla doświadczonego Marka Webbera w Red Bullu. Ich relacje zepsuły się w 2007 roku, gdy w ulewie podczas Grand Prix Japonii Niemiec wjechał w Australijczyka, niwecząc wysiłek całego zespołu.

– Takie są dzieci, prawda? Dzieci, które nie mają wystarczająco doświadczenia – wykonują dobrą robotę, a potem wszystko spie****ą – stwierdził Australijczyk po wyścigu. Tym zdaniem jednak to on całkiem sporo zepsuł. O dobrą relację między nim a Vettelem było już bardzo trudno.

Dzieciak szybko dorósł i w kolejnych latach z premedytacją stawiał się partnerowi. Do eskalacji konfliktu między nimi doszło w 2010 roku. W wyścigu o Grand Prix Turcji wszystko wydawało się jasne – prowadził Webber, a Vettel znajdował się tuż za nim. W siedzibie zespołu można było otwierać szampany – dublet i umocnienie się Australijczyka na pierwszym miejscu klasyfikacji generalnej było niemal pewne. Młody Niemiec zdecydował się jednak na wyprzedzanie. Jego kolega nie odpuścił i w rezultacie… doszło do kolizji, po której jeden nie ukończył wyścigu, a drugi dojechał do mety na trzecim miejscu.

Winnego, jak zwykle bywa w takich chwilach, nie było. Obaj kierowcy przedstawiali własne wizje tego samego manewru. – Doszło do kontaktu, on uderzył w moje prawe tylne koło i wypadłem – mówił Sebastian Vettel. – Jechaliśmy obok siebie, potem on nagle skręcił w prawo i doszło pomiędzy nami do kontaktu – opisywał Webber.

Wielu ekspertów obarczyło winą za ten wypadek młodego Niemca. Z tymi oskarżeniami nie zgodził się jednak zespół, co wpłynęło na nastrój Webbera. W Red Bullu zaczął czuć się "tym drugim". – Nieźle jak na kierowcę numer dwa, co? – komentował ironicznie swoje zwycięstwo na Silverstone. Kolejne 10 punktów, po które sięgnął podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii jednak nie wystarczyło. Genialną końcówkę sezonu zanotował Vettel i to on sięgnął po mistrzostwo świata, co jeszcze bardziej rozsierdziło jego partnera.

Webber niepocieszony musiał być także w kolejnym sezonie. Wówczas wyraźnie został już "kierowcą numer dwa". Vettel dominował, zdobywając kolejne mistrzostwo świata. Wkrótce Australijczyk ogłosił odejście z Formuły 1, kończąc w ten sposób swój kontakt z kolegą-rywalem.

Rywalizacja Hamiltona i Alonso podczas feralnego Grand Prix Brazylii (fot. Getty Images)
Rywalizacja Hamiltona i Alonso podczas feralnego Grand Prix Brazylii (fot. Getty Images)

Hamilton niełatwym partnerem

Każdy mistrz ma trudny charakter? Być może. Raczej żaden z partnerów Lewisa Hamiltona nie miał łatwego życia. Najbardziej spektakularną wojnę wewnątrz teamu Brytyjczyk toczył z Fernando Alonso. Obaj spotkali się w McLarenie, gdy Hiszpan był urzędującym mistrzem świata.

Nic dziwnego, że kierowca, który rok wcześniej zdołał pokonać Michaela Schumachera, oczekiwał, że wchodzący dopiero do gry Brytyjczyk całkowicie mu się podporządkuje i będzie jedynie pomocą w rywalizacji o kolejny tytuł. Tak jednak nie było. Hamilton od pierwszych startów pokazywał, że jest dla Alonso równorzędnym partnerem, czego Hiszpan nie chciał zaakceptować.

Co więcej, krnąbrny Brytyjczyk nie wykonywał poleceń zespołu i nie oddawał pozycji doświadczonemu koledze. Apogeum konfliktu między zawodnikami było Grand Prix Węgier. Już w kwalifikacjach Hamilton nie przepuścił Alonso na torze, według poleceń zespołu. Ten zrewanżował się, pozostając zbyt długo u swoich mechaników, uniemożliwiając mu w ten sposób wyjazd na jeszcze jedno pomiarowe okrążenie. Po latach dziennikarze BBC dotarli do jeszcze jednego dziwnego faktu tego weekendu. Według nich hiszpański mistrz świata miał naciskać Rona Dennisa, ówczesnego szefa McLarena, aby... zespół nalał Hamiltonowi zbyt mało paliwa.

Hiszpan i Brytyjczyk do końca walczyli między sobą o koronę. Zbyt bardzo skupili się jednak na wzajemnym dokuczaniu sobie i nie zauważyli nadciągającego zagrożenia. O tym, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, uświadomił ich Kimi Raikkonen. Jeżdżący w Ferrari Fin wygrywając Grand Prix Brazylii wyprzedził obu o punkt i został mistrzem.

Z kolejnymi kolegami z teamu Hamilton nie miał już aż takich przygód. Nigdy nie było jednak łatwo. Z Brytyjczykiem w jednym zespole, również jako mistrz świata, ścierał się jego rodak – Jenson Button. Iskrzyło również w latach, gdy partnerem Hamiltona w Mercedesie był Nico Rosberg.

Nico Rosberg i Lewis Hamilton (fot. Getty Images)
Nico Rosberg i Lewis Hamilton (fot. Getty Images)

Przyjaciele w dzieciństwie i przyszłości – nie na torze

Początkowo stosunki Brytyjczyka z Rosbergiem wydawały się niezłe. Obaj znali się od dzieciństwa, mieli wiele wspólnych przeżyć. Sytuacja pomiędzy kierowcami zaczęła psuć się po czasie – Niemiec czuł się "numerem dwa" w zespole, lecz mimo to nie chciał pomagać partnerowi.

W sezonie 2014 obaj czuli, że mają szansę na mistrzostwo świata. Podczas Grand Prix Monako Rosberg prowadził w kwalifikacjach – Hamilton był jednak na okrążeniu, które mogło dać mu lepszy czas. W tym momencie Niemiec wypadł jednak z toru, co skutkowało pojawieniem się żółtej flagi. Jego kolega z teamu musiał zwolnić, a po zawodach oskarżył go, że specjalnie popełnił błąd w zakręcie. Trzy miesiące później ponownie zaiskrzyło na torze. Rosberg dogonił partnera z zespołu i… doszło do kontaktu między nimi.

Rok później nie było wcale lepiej. Już na pierwszym zakręcie Grand Prix USA Hamilton wypchnął kolegę. Choć ten później rewanżował mu się i na jakiś czas odzyskał prowadzenie, ostatecznie triumfował Brytyjczyk. Wściekły Rosberg na podium cisnął czapką, a w trakcie konferencji prasowej skrytykował partnera z zespołu. – Jeśli jestem pierwszy, to ja ustalam, w jaki sposób pojadę. On próbował mnie wypchnąć z toru, ale ja nie chciałem odpuścić, bo miałem prawo zachować swoją linię. On wjechał we mnie. Posunął się zdecydowanie za daleko – mówił.

Mistrzem świata w roku 2015 został Hamilton, a po sezonie został otwarcie wypytany przez dziennikarzy o relację z Rosbergiem. Stwierdził wówczas, że… nie ma sensu, aby byli przyjaciółmi, póki rywalizują o mistrzostwo. – Byliśmy przyjaciółmi, kiedy byliśmy dziećmi. To wszystko. Nie jest tak, że ostatnio byliśmy wielkimi kumplami i nagle nimi nie jesteśmy. Nic takiego się nie wydarzyło. Media na ogół przesadzają – stwierdził. – Ale jestem przekonany, że pewnego dnia, po zakończeniu kariery, usiądziemy obok siebie i będziemy śmiać się z tego całego gó**a, które się teraz dzieje. Uspokoimy się, a nasze dzieci będą bawić się razem i wszystko będzie okej – dodał optymistycznie.

Wówczas jednak w porządku nie było. Obu czekał następny emocjonujący sezon. W 2016 rok zdecydowanie lepiej wszedł Niemiec. Po czterech zwycięstwach liczył na piąty triumf w Grand Prix Hiszpanii. Tam jednak nie odpuścił Hamilton. Chcąc odrobić pozycje wpadł na trawę – stracił kontrolę nad samochodem i… uderzył w Rosberga, a oba Mercedesy nie ukończyły rywalizacji. – To było głupie. Mogliśmy wygrać ten wyścig, ale Lewis był zbyt agresywny – krytykował Niki Lauda, który… w przeszłości sam także przeszedł kilka trudnych starć z kolegami z teamu.

Kolejna kolizja z ich udziałem miała miejsce podczas Grand Prix Austrii. Do kontrowersji doszło na… ostatnim okrążeniu. Hamilton ponownie wjechał w Niemca, podczas gdy obaj ścigali się o zwycięstwo. Rosberga manewr ten kosztował utratę przedniego skrzydła i spadek na czwarte miejsce. Brytyjczyk triumfował. Zadowolony z przebiegu sytuacji nie był jednak szef obu panów. – Wyglądamy teraz jak banda idiotów i wykazujemy kompletny brak szacunku dla 1500 osób, które pracują ciężko nad przygotowaniem bolidu. To musi się skończyć – grzmiał Toto Wolff.

– Mam ogromny szacunek do niego, ale nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi w tej chwili. Jesteśmy rywalami i ten fakt powoduje, że trudno nam się przyjaźnić – wyjaśniał dziennikarzom Niemiec. – Tak samo było, kiedy byliśmy mali. Kto zje największą ilość pizzy, kto szybciej dobiegnie do pokoju hotelowego… Zawsze rywalizowaliśmy, ale wtedy nie było wokół nas zespołu, mediów, pieniędzy. To utrudnia sprawę – dodał.

Wzajemną konkurencję na granicy otwartej niechęci dopełnił finał sezonu. W Abu Zabi w zdecydowanie lepszej sytuacji był zmierzający po mistrzostwo Niemiec. Hamilton miał tylko jedną możliwość – musiał wygrać, a jego konkurent zakończyć wyścig poza "trójką". Prowadząc zwolnił więc licząc na to, że rywale dopadną zarówno jego, jak i Rosberga, po czym wyprzedzą tego drugiego. Niemiec przeżywał trudne chwile, lecz ostatecznie obronił pozycję i sięgnął po triumf.

McLareny Ayrtona Senny i Alaina Prosta na czele stawki (fot. Getty Images)
McLareny Ayrtona Senny i Alaina Prosta na czele stawki (fot. Getty Images)

Największa rywalizacja w historii?

Walkom zespołowych partnerów z ostatnich lat daleko jednak do najsłynniejszej. Tę pod koniec lat 80. toczyli między sobą kierowcy McLarena – Ayrton Senna i Alain Prost. Jedna z najbardziej zaciekłych miała miejsce w sezonie 1989. Rok wcześniej Senna wywalczył mistrzostwo świata – choć łącznie zdobył mniej punktów od rywala, skorzystał na przepisach według których do ogólnego rozrachunku brano pod uwagę 11 najlepszych z 16 wyścigów.

Brazylijczyk znany był z tego, że nie kalkulował i potrafił ryzykować wiele. Liczyło się dla niego jedynie zwycięstwo. – Drugi na mecie jest tylko pierwszym spośród przegranych – mawiał. W kolejnym sezonie bardziej doświadczony partner z zespołu postanowił wziąć odwet.

Francuz nie miał jednak łatwego życia. W trakcie sezonu ogłosił, że od kolejnego roku będzie jeździł dla Ferrari. Od tej chwili regularnie narzekał, że zespół forsuje Sennę. Z powodu pecha Brazylijczyka, który kilkukrotnie nie ukończył wyścigu, to on jednak pozostawał minimalnie na czele tabeli.

Do historii przeszło Grand Prix Japonii, przed którym Prost wyliczył, że mistrzostwo świata da mu sytuacja, gdy… zarówno on, jak i Senna nie ukończą rywalizacji. Choć kwalifikacje zdecydowanie o półtorej sekundy wygrał Brazylijczyk, jego rywal szykował się tylko na wyścig. Zdołał go wyprzedzić już na początku, a później wyczekiwał na odpowiedni moment…

Prost wiedział, że jego kolega z zespołu będzie ryzykował. Gdy Senna rozpoczął wyprzedzanie, ten zamknął mu przestrzeń. Brazylijczyk doskonale jednak przyhamował i wydawało się, że manewr okaże się skuteczny. W tym momencie jednak Prost wykonał skręt i uderzył w bolid kolegi. Na poboczu znaleźli się obaj.

Choć wielokrotnie podnoszono tę kwestię, Francuz nigdy nie przyznał się do spowodowania wypadku umyślnie, powtarzając, że był liderem i to on miał prawo wybrać linię przejazdu.

Rywalizacja nie zakończyła się jednak na poboczu. Zdeterminowany Senna kazał wypchnąć swój bolid, a po zjeździe do mechaników i ponownym wyjeździe na tor tracił… zaledwie pięć sekund do lidera. Szybko zdołał go dogonić i wyprzedzić.

Triumfował, a przekraczając linię mety myślał, że to on jest mistrzem świata. Tak się jednak nie stało. Organizatorzy podjęli bardzo kontrowersyjną decyzję o dyskwalifikacji za ominięcie jednej z szykan. W ten sposób jeszcze raz doszło do nagłego zwrotu sytuacji – przy stoliku sędziowskim mistrzem świata okrzyknięty został Prost.

Alain Prost i Gilles Villeneueve (fot. Getty Images)
Alain Prost i Gilles Villeneueve (fot. Getty Images)

Kłótnia zakończona śmiercią

Senna i Prost przed śmiercią tego pierwszego mieli jednak szansę na poprawienie stosunków (Brazylijczyk zginął podczas Grand Prix San Marino w 1994 roku, rok wcześniej zawodnicy pogodzili się). Nie zawsze tak było. W 1982 roku do utarczki doszło między kierowcami Ferrari. Podczas Grand Prix San Marino wszyscy zawodnicy tego zespołu zostali poproszeni o zwolnienie i spokojne dojechanie do mety. Posłuchał prowadzący Gilles Villeneueve, ale nie Didier Pironi. Francuz wyprzedził lidera na ostatnim okrążeniu i wygrał wyścig.

Kanadyjczyk poczuł się zdradzony i po wyścigu obiecał, że do końca życia nie odezwie się do kolegi. Rzeczywiście nie zdążył. Podczas kolejnego weekendu wyścigowego, w Belgii, chciał udowodnić, że to on jest w zespole numerem jeden. Kwalifikacje dobiegały jednak końca, a on wciąż miał czas gorszy od Pironiego. Zaryzykował i popełnił błąd – z ogromną prędkością wszedł w zakręt, najeżdżając przy tym na koło jadącego przed nim Jochena Massa. Jego bolid wystrzelił w powietrze i koziołkując wyrzucił ciało kierowcy na zewnątrz. W wyniku doznanych obrażeń Villeneueve zmarł.

Mistrzostwo ponad wszystko?

Wielokrotnie w historii Formuły 1 zdarzały się kłótnie między kolegami z zespołu. Jak pokazuje historia – początkowe partnerstwo potrafi zmienić się w nienawiść, gdy w grę zaczyna wchodzić wywalczenie mistrzostwa świata.

Miejmy nadzieję, że kolejne 1000 wyścigów Formuły 1 przyniesie nam równie wiele emocji, co te, które za nami. Z okazji jubileuszu dyscyplinie należy życzyć jednak wyłącznie tych pozytywnych – bez irytacji i zawiści. Być może bardzo dobry duet uda się stworzyć Vettelowi i Leclercowi? Kierowcy Ferrari zaczęli dobrze. Nikt nie jest w stanie powiedzieć jednak, co stanie się, gdy na horyzoncie pojawi się możliwość walki o tytuł najlepszego kierowcy świata.

Klasyfikacja wszech czasów w F1? "Brakuje wspólnego mianownika"
fot. TVP
Klasyfikacja wszech czasów w F1? "Brakuje wspólnego mianownika"

Zobacz też
Pierwsza taka sytuacja w historii! Znamy kalendarz F1
Grand Prix Hiszpanii (fot. Getty)

Pierwsza taka sytuacja w historii! Znamy kalendarz F1

| Motorowe / Formuła 1 
F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady?
F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady? (fot. Getty)

F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady?

| Motorowe / Formuła 1 
Kiedy kolejny wyścig Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025
Terminarz wyścigów F1 na 2025 rok. Kiedy wyścigi Formuły 1? Sprawdź kalendarz

Kiedy kolejny wyścig Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025

| Motorowe / Formuła 1 
Piastri odjechał Norrisowi. Sprawdź klasyfikację F1 po GP Hiszpanii
F1: klasyfikacja generalna Formuły 1 w sezonie 2025 [AKTUALIZACJA]

Piastri odjechał Norrisowi. Sprawdź klasyfikację F1 po GP Hiszpanii

| Motorowe / Formuła 1 
Robert Lewandowski zakończył wyścig Formuły 1!
McLareny najlepsze, a Robert Lewandowski z ważną rolą podczas wyścigu (fot. Getty Images)

Robert Lewandowski zakończył wyścig Formuły 1!

| Motorowe / Formuła 1 
Polecane
Najnowsze
Marciniak wyznaczony do meczu otwarcia klubowych MŚ!
pilne
Marciniak wyznaczony do meczu otwarcia klubowych MŚ!
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
| Piłka nożna 
Alireza Faghani i Szymon Marciniak – dwaj najlepsi sędziowie na świecie będą pracować w meczu otwarcia klubowego mundialu w USA. (zdjęcia:  Getty Images)
W niedzielę rozpocznie się Euro w Polsce. Biało-czerwone chcą zdobyć medal
Krystyna Flis (fot. Getty Images)
nowe
W niedzielę rozpocznie się Euro w Polsce. Biało-czerwone chcą zdobyć medal
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Milan chce Polaka! Odbyły się pierwsze rozmowy
Milan wyraził zainteresowanie Jakubem Kiwiorem (fot. Getty Images)
Milan chce Polaka! Odbyły się pierwsze rozmowy
| Piłka nożna / Anglia 
Prezentacja 82. Tour de Pologne w TVP SPORT! Poznamy przebieg wszystkich etapów [WIDEO]
Prezentacja 82. Tour de Pologne w TVP SPORT! Poznamy przebieg wszystkich etapów [WIDEO]
nowe
Prezentacja 82. Tour de Pologne w TVP SPORT! Poznamy przebieg wszystkich etapów [WIDEO]
| Kolarstwo 
ME do lat 19: oglądaj turnieje w TVP [ZAPOWIEDŹ WIDEO]
Euro U-19 w TVP - oglądaj transmisje na żywo w TV i online
ME do lat 19: oglądaj turnieje w TVP [ZAPOWIEDŹ WIDEO]
| Piłka nożna 
Grosicki wróci do kadry? "Nie był zadowolony ze swojej roli"
Kamil Grosicki (fot. PAP)
Grosicki wróci do kadry? "Nie był zadowolony ze swojej roli"
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Euro U19 mężczyzn w TVP! Zobacz plan transmisji turnieju
Transmisje wszystkich meczów ME U19 mężczyzn w TVP (fot. Getty Images)
tylko u nas
Euro U19 mężczyzn w TVP! Zobacz plan transmisji turnieju
| Piłka nożna 
Do góry